Przyjaciel Ryszarda Szurkowskiego: Ma mocną psychikę, inaczej by się załamał

Krzysztof Wyrzykowski to dziennikarz sportowy, komentator telewizyjny, prywatnie przyjaciel Ryszarda Szurkowskiego, z którym napisał kilka książek. Zgodził się opowiedzieć WP SportoweFakty o tym, jak się czuje legendarny kolarz po wypadku w Koeln.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Ryszard Szurkowski Newspix / TEDI / Na zdjęciu: Ryszard Szurkowski
Mistrz świata, medalista olimpijski, były prezes PZKol - Ryszard Szurkowski - miał bardzo poważny wypadek podczas wyścigu "Rund um Koeln". W czerwcu 2018 roku. Przez kilka miesięcy toczył walkę w tajemnicy przed opinią publiczną, otoczony rodziną i przyjaciółmi. W ciszy i spokoju. Przeszedł kilka operacji, lekarze uratowali mu twarz (dosłownie), zajęli się kręgosłupem. Mimo to jest sparaliżowany. Ma bardzo poważne problemy zdrowotne. Czeka go bardzo długa rehabilitacja (więcej szczegółów TUTAJ >>).

Dziennikarz sportowy Krzysztof Wyrzykowski był jednym z tych, którym Szurkowski postanowił w końcu opowiedzieć o swojej sytuacji. Ujawnić, że jest w bardzo poważnym stanie i potrzebuje wsparcia. Zarówno tego psychicznego od kibiców w całej Polsce, jak i finansowego - na dalszą i jakże kosztowną rehabilitację. Wyrzykowski odwiedził swojego przyjaciela, z którym napisał kilka książek w Konstancinie. To właśnie tutaj, w ośrodku rehabilitacji, przebywa obecnie były mistrz świata, medalista olimpijski, triumfator wielu wyścigów.

Marek Bobakowski, WP SportoweFakty.: Po spotkaniu z Ryszardem Szurkowskim jest w panu więcej nadziei na lepsze jutro, czy obawa o zdrowie i życie legendy polskiego sportu?

Krzysztof Wyrzykowski: Zdecydowanie więcej nadziei! Zdaniem Ryszarda postępy są bardzo powolne, ale lekarze i rehabilitanci mówią coś innego. Mówią o tym, że organizm Szurkowskiego jest bardzo mocny i jak na ten wiek (Szurkowski ma 72 lata - przyp. red.) to naprawdę świetnie sobie radzi z tym, co się stało.

Szurkowski mówi, że jest sparaliżowany. Prawie nie rusza rękoma, nie ma czucia w nogach, nie może stanąć. Brzmi dramatycznie.

Powiem coś optymistycznego, właściwie z ostatniej chwili. Dostałem informację, że Ryszard ustał na nogach przez 30 minut. To niebywały skok, którego dokonał w ciągu dosłownie kilkunastu dni. Jak się z nim widziałem, to mówił o minucie, dwóch, potem się dusił, krztusił, opadał z sił, musieli go sadzać. A teraz pół godziny! To pokazuje jego siłę. Pamiętajmy jednak, że te pół godziny to nie stał o własnych siłach, ale dzięki odpowiedniej aparaturze.

Jak to wygląda?

Najlepsze skojarzenie, to rusztowanie, jakie widzimy na budowach. Otacza człowieka, podtrzymuje z każdej strony, pozwala stać.

Nie boi się pan o psychikę naszego mistrza? Wytrzyma? To już trwa długo.

To twardy "egzemplarz". Nie złamie go nawet taka sytuacja. Psychicznie jest silny, bardzo silny. Zresztą, taki sam był podczas czynnej kariery sportowej. Nie było sytuacji, która mogła go złamać.

Naprawdę nie miał ani chwili zwątpienia?

Aż tak to nie. Mówimy o kontuzji, która zagrażała jego życiu, teraz jego zdrowiu. To nie jest skręcenie kostki. Wiem, że po operacji twarzy miał minimalny dołek. Mówiła mi o tym jego żona - Iwona. Równie dzielna kobieta. Ale to był bardzo krótki okres czasu.

Mówi pan o operacji, która trwała siedem godzin, a lekarze dokonali cudu.

Tak, Ryszard miał wypadek w Niemczech i tam zajęli się nim lekarze. Wykonali swoją pracę fantastycznie. To najwyższy, światowy poziom. Widziałem zdjęcia twarzy Szurkowskiego zaraz po wypadku. Nos połamany, oczy ledwo się trzymały w oczodołach, dolnej wargi to zupełnie nie było. Nie przesadzam! Potrafili tak to odtworzyć, że teraz jego twarz przypomina dawnego Ryśka. To wielki sukces.

Przez wiele tygodni Szurkowski miał problem z podstawowymi czynnościami życiowymi.

Nie mógł samodzielnie jeść przez bardzo długi okres czasu. Miał problemy z oddychaniem, do dzisiaj "czuje nos", wszystko go bolało. O paraliżu już mówiliśmy.
Nasz rozmówca - Krzysztof Wyrzykowski. Fot. Łukasz Grochala/CYFRASPORT/Newspix Nasz rozmówca - Krzysztof Wyrzykowski. Fot. Łukasz Grochala/CYFRASPORT/Newspix
Ile będzie trwało jeszcze dochodzenie do zdrowia? Kiedy Szurkowski stanie na nogi?

Tego nikt nie wie. Może to być cztery miesiące, może pół roku, a może dwa lata. Nie ma gwarancji. Jednak widząc to, co się u niego dzieje w ostatnich tygodniach, jestem dobrej myśli.

Pod koniec listopada były kolarz ma trafić do Kamienia Pomorskiego. Dlaczego tam?

Bo tam jest podobno najlepszy sprzęt do rehabilitacji. Tam mają go postawić na nogi.

Ile jest potrzebnych pieniędzy?

Tego nie wiem. Na pewno zbiórka, którą organizuje jego przyjaciel z Poznania (Krzysztof Kozaniecki - przyp. red.), jest bardzo ważna. Każda wpłacona złotówka przybliży Ryszarda do normalnego życia. Czego życzę mu z całego serca.




Każdy z nas może pomóc temu wybitnemu kolarzowi. Zbiórką pieniędzy potrzebnych na rehabilitację (lekarze mówią o powrocie do zdrowia) zajmuje się "Stowarzyszenie Lions Club Poznań 1990". Wpłat można dokonywać na konto:
09 1240 1747 1111 0000 1845 5759
W dane przelewu należy wpisać dane odbiorcy:ul. Jana Henryka Dąbrowskiego 189,60-594 Poznań,a w tytule: "Ryszard Szurkowski - rehabilitacja".

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×