Od środy (27.02) do niedzieli (3.03) na torze w Pruszkowie odbędą się mistrzostwa świata w kolarstwie torowym. Jedyny taki obiekt w Polsce jest już przygotowany i lśni gotowy na przyjazd najlepszych kolarzy globu. Z zaplecza wydobywa się jednak nieprzyjemny zapach. Zapach niezapłaconych faktur, które ciągną się za Polskim Związkiem Kolarskim od wielu lat. - To będzie bal na Titanicu - piszą dobrze zorientowani w temacie.
- Coś w tym rzeczywiście jest - mówi nam Paweł Grot, właściciel jednej z firm poligraficznych. - Porównanie tej imprezy do tego, co się działo na Titanicu, jest trafione.
Słowa piosenki grupy Lady Pank ("Zostawcie Titanica! Nie wyciągajcie go! Tam ciągle gra muzyka. A oni w tańcu śnią") często pojawiają się w dyskusjach - również tych publicznych - ludzi związanych z polskim kolarstwem.
ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Program "Team100" zwiększy szanse Polski na medale olimpijskie
W 2017 roku firma Grota wykonała sporo pracy na rzecz PZKol-u przy okazji podobnej imprezy, Pucharu Świata. Do dzisiaj nie otrzymała wynagrodzenia. Chodzi o ponad 130 tysięcy złotych. Plus oczywiście odsetki. A odsetki automatycznie naliczają się od kilkunastu miesięcy. Jest już ich ponad 10 tysięcy złotych.
Firma Grota współpracowała z PZKol-em wiele razy. Kiedy przyjmowała zlecenia na wykonanie usług (głównie obrandowania toru), nikt nie przypuszczał, że sprawa skończy się w sądzie. - 24 stycznia 2018 roku złożyliśmy pozew w Sądzie Okręgowym w Warszawie - przyznaje biznesmen. - Wykonaliśmy swoją pracę i potem od listopada 2017 byliśmy ciągle zwodzeni głównie przez prezesa Dariusza Banaszka, że nam zapłaci, że ma chwilowe problemy finansowe, że jeszcze kilka dni i będą pieniądze. Bardzo się zawiodłem na tym człowieku.
Pieniędzy nie ma do dzisiaj. Paradoksalnie Grot kilka tygodni temu odebrał maila ze strony jednego z pracowników organizatora MŚ 2019, Michała Siedlanowskiego. - Poproszono mnie o wycenę prac związanych z przygotowaniem toru do mistrzostw - twierdzi. - Odpisałem, że jesteśmy gotowi, ale w związku z tym, co nas spotkało jesienią 2017, to chciałbym otrzymać przedpłatę. Na tym kontakt się urwał.
Czytaj także: "Od trzech miesięcy do ośmiu lat". Wygląda na to, że prezes PZKol ma poważne problemy >>
Minął rok od złożenia pozwu w Sądzie Okręgowym w Warszawie, a Grot nadal nie ma nakazu zapłaty, z którym mógłby się udać do komornika. Jak to możliwe? - Od końca stycznia 2018 w sprawie nie zmieniło się absolutnie nic - mówi. - Nawet nie wyznaczono terminu rozprawy, mimo że sprawa jest prosta jak drut. Mamy całą dokumentację, więc tutaj nie ma żadnych wątpliwości, te pieniądze nam się należą.
Tak wygląda fragment pozwu złożonego 24 stycznia 2018.
Skontaktowaliśmy się z Sądem Okręgowym. Okazało się, że rzeczywiście nie ma jeszcze wyznaczonego terminu rozprawy. I nie wiadomo kiedy będzie. - Jest kolejka podobnych spraw - usłyszeliśmy na infolinii.
Przesłaliśmy oficjalne zapytanie do Sekcji Prasowej Sądu Okręgowego. Niestety, po ponad 24 godzinach oczekiwania, nadal nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Grot twierdzi, że nowy prezes PZKol - który objął związek po Banaszku - Janusz Pożak nie kontaktował się z nim, aby załatwić problem. Prawnicy obu stron w czerwcu 2018 pracowali nad ugodą, która miała zakładać, że od września do grudnia 2018 PZKol spłaci dług, w czterech równych ratach. Na konto firmy nie wpłynęła złotówka.
Biznesmen zauważył ostatnio, że w Pruszkowie nadal na torze są reklamy, które zainstalował kilkanaście miesięcy temu i za które nie otrzymał pieniędzy. - Naklejki na torze przedstawiające loga sponsorów, banery zwisające z dachu nad trybunami, bandy - wylicza. - Można śmiało powiedzieć, że organizatorzy MŚ korzystają z mojej własności.
Co dalej? - Najpierw czekamy na zakończenie sporu w sądzie - tłumaczy Grot. - A potem? No cóż, zostaje chyba tylko komornik.
Komornik, który nie bardzo ma z czego ściągnąć długu (takich firm, jak ta Grota jest więcej, mówi się nieoficjalnie, że PŚ w 2017 wygenerował ok. 800 tys. zł długu). Jedynym realnym majątkiem związku jest tor. Tor, który nigdy nie został spłacony. Który być może trafi w jakiś sposób (zakup, sponsoring, inne rozwiązanie finansowe) do ministerstwa sportu (pisaliśmy o tym kilka tygodni temu - więcej szczegółów TUTAJ>>).
Próbowaliśmy się skontaktować w tej sprawie z przedstawicielami PZKol, ale bez skutku. Prezes Pożak wielokrotnie w rozmowach (m.in. z naszym serwisem) narzekał, że nie może spłacać zobowiązań, skoro nie ma sponsorów. Od kiedy objął funkcję nie udało mu się przyciągnąć ani jednej firmy. Prezesem jest już ponad rok.
***
Problemy finansowe Polskiego Związku Kolarskiego to nic nowego. Wedle szacunkowych danych związek jest zadłużony na kilkanaście milionów złotych (zdecydowaną część stanowi dług wobec wykonawcy pruszkowskiego toru - Mostostalu Puławy, który ciągnie się od wielu lat). Mimo to Polska organizuje na torze w Pruszkowie mistrzostwa świata, które poprzedni prezes - Dariusz Banaszek - wywalczył w 2017 roku. Jeszcze przed wywiadem z Piotrem Kosmalą, który WP SportoweFakty opowiedział o skandalu finansowo-towarzyskim związanym z byłym trenerem polskiej kadry MTB kobiet.
Czytaj: Afera w polskim kolarstwie. Czy "dochodziło do uprawiania seksu z podopiecznymi?" >>
Po tym wywiadzie minister sportu wezwał cały zarząd PZKol do dymisji, a najwięksi sponsorzy związku (m.in. CCC, Orlen i 4F) zrezygnowali z finansowania. Kiedy okazało się, że Banaszek jako jedyny nie spełnił warunku ministra, ten całkowicie wstrzymał dotacje. To wszystko spowodowało, że dług PZKol powiększył się o kilka milionów.
Wymieniony przez Kosmalę w wywiadzie Andrzej P. jesienią 2018 trafił do aresztu. I przebywa w nim nadal.