"Mont Venoux: Valverde show i szczęśliwy Szmyd" - pisze La Gazzetta dello Sport. "Hiszpan zabiera koszulkę Evansowi i daruje zwycięstwo Polakowi z Liquigas" - czytamy w podtytule włoskiej relacji. "Potoczyło się jak replay. 13 lipca 2000 Lance Armstrong, jadący w żółtej koszulce, pozwolił na wygranie etapu Marco Pantaniemu. Wczoraj [w czwartek] Valverde, 57 zwycięstw w karierze, wywalczył żółty trykot lidera Dauphiné Libéré, zostawiając sukces Sylwestrowi Szmydowi, dla którego był to wartościowy fant, bo przez dziewięć lat jeszcze nic nie wygrał".
Hiszpan nie uważa jednak, że zrobił Polakowi podarunek. - Miał nogi, żeby tam wygrać - powiedział po piątym etapie lider Caisse d'Epargne.
Włoski korespondent w swoim stylu serwuje epicki opis: "Szmyd pokusił się o bajkowy diament, zwycięstwo na tej mitycznej górze, na etapie, który Liquigas rozegrał niesamowicie. Polak był przewodnikiem Basso na wzniesieniach Giro, ale także wczoraj. Atakował razem z nim. Wierny aż do końca, aż cierpiący Basso nie dał mu zielonego światła. Wtedy, ten jeden raz, jego trud przemienił się w bajkę".
- Planowaliśmy atak - mówi Basso. - Zrobiłem to nawet, gdy wiedziałem, że nie czuję się dobrze. Chcieliśmy dojechać do mety obaj, ale poczułem się pusty i powiedziałem, żeby jechał. Jestem szczęśliwy z powodu jego zwycięstwa - twierdzi lider Liquigas, który wycofał się w czwartek z Dauphiné Libéré.
Mediolańska La Gazzetta dello Sport, trzeci największy dziennik we Włoszech, chwali zachowanie Vincenzo Nibalego, kolegi z zespołu Szmyda i Basso, który podczas ataku Polaka rozrywał grupę lidera i przyjechał na metę na dziewiątym miejscu, będąc jedynym wyżej od Szmyda sklasyfikowanym zawodnikiem Liquigas.
"Polski heros"
"Klasa Valverde" - to tytuł relacji w El País, największym dzienniku hiszpańskim. "Valverde przyspieszał na podjeździe, mając obok siebie polskiego wspinacza, Sylwestra Szmyda, weterana, który całą karierę pracował na innych. Powiedział do niego: etap dla ciebie, dla mnie klasyfikacji generalna" - pisze hiszpański korespondent, choć wiemy, że tak nie było.
"Dyrektor sportowy Eusebio Unzué już wiedział, że jest liderem, gdy na ostatnich metrach utknął sparaliżowany perspektywą zwycięstwa Szmyd. - Chciało mi się wymiotować - wyznał. - Valverde zachował się jak dżentelmen - powiedział o koledze, który zdawał sobie sprawę, że nie jest sam. W ostatnim geście Valverde pokazał klasę, czekając na nabierającego sił Szmyda" - czytamy w madryckim El País.
"Dla Polaka było to pierwsze zwycięstwo w karierze. Dwa lata temu na tej samej górze był drugi, a ciągnięty przez Txente dojechał wtedy na metę ze stratą ponad 28 minut. Dziś ma 16 s przewagi nad Evansem" - przypomina dziennik.
Sportowy AS pisze: "Kolarz z Murcii nie tylko jest liderem Dauphiné Libéré, ale odstawia swoje zwycięstwo na Mont Ventoux dla nieutytułowanego Polaka". "Był tam Polak (Szmyd), człowiek z Murcii (Valverde) i księżyc (Mont Ventoux). Wygrał Szmyd, ponieważ Valverde wystarczyło wywalczenie żółtej koszulki lidera. Polska doczekała się wczoraj herosa o imieniu Sylwester, który w wieku 31 i w ósmym sezonie w zawodowym kolarstwie odniósł pierwsze zwycięstwo".
Marca, największy dziennik sportowy na półwyspie Iberyjskim, zajmuje się odrodzeniem Valverde na francuskiej ziemi i tym, że z każdym dniem oddala się od niego perspektywa udziału w Tour de France. "Podarował etap Polakowi Szmydowi, który jako jedyny dotrzymał mu koła i, przede wszystkim, był jedynym, który trochę mu pomógł" - pisze gazeta.
"Prezent na Ventoux"
Francuzi zajmują się w piątek chorobą nowotworową Laurent Fignona, ale paryska L'Équipe nie mogła pominąć tematu Valverde, który jest na ustach z powodu swojego zawieszenia. "Alejandro Valverde zostawia zwycięstwo Szmydowi, ale zakłada żółtą koszulkę". Tytuł w dzienniku brzmi "Prezent na Ventoux".
"Finisz na szczycie legendarnej góry miał wyglądać inaczej. Oczekiwano kogoś wielkiego formatu, a tymczasem pokazał się skromny Sylwester Szmyd, który odniósł pierwsze zwycięstwo po dziewięciu latach kariery!" - pisze korespondent. "Jego umiejętności znamy co najmniej od kiedy na drugim miejscu ukończył etap na Ventoux, za Christophem Moreau, dwa lata temu".
"Okoliczności mogły jednak wywołać pewną ironię. Zostawało 500 m do mety, gdy Polak z Liquigas, o wiele lepszy wczoraj niż jego lider Ivan Basso, został zmieciony z koła Valverde przez jeden z tych podmuchów znanych na Ventoux. Valverde, widząc kryzys Polaka, poczekał na niego, aż biedny Szmyd z całym swoim męstwem odebrał prezent, w którym zaoferowano mu więcej niż Armstrong dał Pantaniemu na Tourze w 2000 roku" - opisuje L'Équipe.