To był ciężki dzień dla 31-letniego gregario. W Briançon utrzymał dziewiąte miejsce w klasyfikacji generalnej. - Nie szło, ale się wybroniłem - pisze na swoim blogu. - Do 21.30 nie miałem możliwości nic do ust włożyć, szybki masaż... Mało spałem, bo jakoś nie szło...
Po największym dniu w karierze emocje bulgotały. - Nie liczyłem nieodebranych połączeń, a sms-ów było około 160. W piątek mieliśmy długi dojazd na start, to mogłem powoli poodpisywać - mówi w Przeglądzie Sportowym.
Piękną reklamę kolarstwu w Polsce zrobił jednym swoim występem. - Wielu ludzi mówi "gówniany kolarz", zwykły pomocnik i tak dalej. "Ryba" [Dariusz Baranowski], która zawsze mnie bronił, powiedział, że teraz już nie mogą tak gadać - mówi.
Bydgoszczanin zdradził, że w noc po niezwykłym dniu śnił mu się... Alejandro Valverde, z którym wspólnie wjechał na Ventoux. - Z Alejandro bardzo się lubimy, to wielki mistrz. Zawsze podobała mi się jego [grupa] Caisse d'Epargne. Wolę jednak Liquigas: młodego Kreuzigera, który będzie wygrywał w przyszłości wielkie toury, i Basso, który chciał mnie u swojego boku. Mamy podobne charaktery, choć on jest o klasę lepszy - przyznaje.
Szmyd po pierwszym zwycięstwie w karierze nie dostał gratulacji od władz Polskiego Związku Kolarskiego, które pozostają z nim w konflikcie. - Dostałem je jednak od selekcjonera Piotra Wadeckiego. Miło - mówi. - Nigdy nie myślałem, że w ten sposób coś udowadniam. Zresztą dla PZKol nie ma znaczenia czy wygrywam, cz nie. Dla nich nie osiągnąłem odpowiedniego poziomu, by reprezentować Polskę - ironizuje.
W Dauphiné Libéré jeszcze dwa etapy. W sobotę wspinaczka na dwie przełęcze: Galibier (2 556 m n.p.m.) i Croix de Fer (2 067 m n.p.m.), obie umieszczone poza kategorią. - Chcę znów atakować, od dołu - zapowiada Szmyd. - Zobaczymy, nie mam nic do stracenia. Chcę się przyzwyczajać do wygrywania...