Armstrong przeprasza Sastre - komentarze po 5. etapie Tour de France

Carlos Sastre zdradził w środę, że Lance Armstrong przeprosił go przed startem piątego etapu za wyrażające brak szacunku komentarze na temat ubiegłorocznego Tour de France. Tymczasem Francja żyje triumfem Thomasa Voecklera, który musiał się przekonywać, że wszystko dzieje się naprawdę, a nie ogląda tego w telewizji.

W tym artykule dowiesz się o:

- Nie uszanowałem gości, którzy byli na czele poprzedniej edycji Tour de France - kajał się na konferencji w Perpignan Armstrong, który powiedział, że zwycięstwo Sastre w roku ubiegłym było "prawdziwym żartem".

- Dzisiaj [środa] rano spotkałem Armstronga przed startem i pogratulowałem mu zwycięstwa jego ekipy w Montpellier. Wtedy on przeprosił za komentarze i za to co napisał o moim triumfie w zeszłym roku - zdradził Hiszpan. - To było ważne, bo przywrócił w moich oczach szacunek, jakim go zawsze darzyłem - dodał.

Hiszpańskie akcenty będą uwypuklone w czwartek, bo peleton wyjeżdża za południową granicę. - Jestem dumny, że jedziemy do Hiszpanii, bo to zawsze przyjemność być we własnym kraju, gdzie ma się swoich kibiców - mówi Alberto Contador (Astana).

- Chcę spróbować się w górach, bo to mój teren. Mam dobre odczucia, ale trzeba je jeszcze potwierdzić. Arcalis [w piątek] jest dobrym miejscem na zwycięstwo, ale teraz chciałbym pomyśleć o tym, co zdarzy się jutro - mówi o czwartkowym etapie trzeci zawodnik klasyfikacji generalnej.

Zwycięzca Touru sprzed dwóch lat jest niezwykle ukontentowany pozycją swoją i zespołu. - Sytuacja jest bardzo dobra. Nie uwierzyłbym, gdyby ktoś powiedział mi przed wyścigiem, że będziemy wyjeżdżali do Barcelony z taką przewagą - mówi. Contador stwierdził, że końcówka etapu w Barcelonie nie "żąda" od Armstronga zwycięstwa tamże.

Wracając do Armstronga to został wybrany on do kontroli antydopingowej po piątym etapie. - Nie ma nic do szukania, nie jestem głupi - przyznał, po czym przeszedł do wyścigu. - To był interesujący dzień, ponieważ każdy oczekiwał wiatru wiedząc w jakim rejonie jesteśmy i pamiętając o tym, co zdarzyło się dwa dni temu [w poniedziałek]. Kto by pomyślał, że peleton się rozbije, potem znów połączy, a w końcu i tak nie dogonimy ucieczki? Powiedziałem dzisiaj do Contadora, że to będzie skomplikowany dzień, więc może zdał sobie sprawę z tego jak to działa ten Tour de France - mówił Teksańczyk.

Thomas zdrowy

- On nie jest jak wszyscy. Thomas jest o wiele zdrowszy, bardzo profesjonalny - mówi obchodzący w środę 53. urodziny Jean-René Bernaudeau, szef Bouygues Telecom. - Wygrał wspaniale, inteligentnie. I tak jak w 2004 roku założył żółtą koszulkę, również w dniu moich urodzin - przypomniał twórca ekipy Bonjour, z którą pod różnymi nazwami od początku zawodowej kariery związany jest Voeckler.

Z sukcesu 30-latka z Alzacji cieszyła się cała ekipa. - To dobre dla całego zespołu, bo zdejmuje z nas trochę presji. Teraz możemy cieszyć się i kontynuować wyścig tak jakby się dopiero zaczął - mówi Pierrick Fédrigo, inny zwycięzca etapowy Tour de France reprezentujący barwy Bouygues Telecom.

Zwykle w swoich ucieczkach Voeckler był łapany nawet na ostatnim kilometrze i dlatego trudno mu było uwierzyć, że tym razem po kolejnym ataku odniesie etapowe zwycięstwo. Thomas Voeckler stał się w środę bohaterem Francuzów.

Na ostatnim kilometrze wielokrotnie obracał się sprawdzić jak daleko jest peleton. W narodowym tourze powrócił do pięknych chwil z 2004 roku, kiedy dziewięć dni jechał w żółtej koszulce, choć dopiero teraz wygrał swój pierwszy etap w Wielkiej Pętli.

- Nie wierzyłem nawet w to, że naszej ucieczki nie złapie pościg. Mieliśmy przecież 35 s przewagi na 30 km przed metą. Poza tym wiedziałem, że Hutarowicz jest najszybszy z nas na finiszu. Ignatiew z kolei nie jest znany ze swojego zmysłu taktycznego, a siły fizycznej. Kiedy obaj zaatakowaliśmy powiedziałem: "Wszyscy przegramy". Kiedy jeden obejmuje prowadzenie na wietrze, trudno jest również tym z tyłu. Na rondzie ich trzech [Hutarowicz, Ignatiew, Timmer] poszli bardzo szeroko, a ja zaatakowałem ścinając drogę. Chwilę mnie obserwowali, a ja dałem wtedy z siebie wszystko - relacjonuje.

Co pomyślał sobie przed przekroczeniem linii mety? - Obróciłem się ostatni raz i powiedziałem: "Tak długo po to jechałem". Fajnie jest się cieszyć - mówi.

Ignatiew zawiedziony

Co z faworytami? - Tour się jeszcze nie skończył - przekonuje Cadel Evans (Silence-Lotto), dwukrotnie drugi w Wielkiej Pętli, który po pięciu etapach traci do Cancellary prawie trzy minuty. - Nigdy nie znajdowałem się w takiej sytuacji przed górskimi etapami, więc zobaczymy co się wydarzy - mówi Australijczyk.

Na kolejną szansę na sprint czeka natomiast Gerald Ciolek (Milram), który miał mechaniczne problemy na 20 km przed metą. - Wiatr utrudnia sprawę każdemu - twierdzi niemiecki specjalista od finiszu.

Miano najbardziej walecznego zawodnika etapu przypadło Ignatiewowi. - Jestem zadowolony z tej nagrody, ale jestem niezadowolony, że nie wygrałem etapu. Nie mogę być nastawiony na drugie miejsce. Wiatr pomógł naszej ucieczce - przyznał mistrz olimpijski z toru w Atenach.

Komentarze (0)