Cavendish śmieje się z oskarżeń - komentarze po 11. etapie Tour de France

Wiemy, co mamy robić - mówi Mark Cavendish o sobie i kolegach z amerykańskiego zespołu Columbia po czwartym zwycięstwie etapowym w tegorocznym Tour de France. Brytyjczyk jest w lipcu niepokonany na ostatnich metrach.

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak

W Saint Fargeau w środę odniósł ósme swoje w sumie zwycięstwo w Wielkiej Pętli. - To był finisz fałszywie płaski, dlatego musieliśmy dostosować do niego swoją taktykę. Rozpocząłem go na 150, a nie na 300 m przed metą. By dostać się na ostatni kilometr miałem czterech partnerów, a nie dwóch. Wszystko poszło perfekcyjnie i byłem w idealnej pozycji do sprintu - relacjonował.

Dlaczego Columbia dominuje na finiszach peletonu? - To proste: wiemy, co mamy robić - tłumaczy popularny Cav'. - W końcówce peleton czasami przypomina sałatkę owocową z wieloma zawodnikami różnych ekip. My się organizujemy w nasz pociąg, by nikt nam nie przeszkadzał. Wszyscy zawodnicy są zaangażowani w taki sprint: Kim Kirchen, który walczy w klasyfikacji generalnej, wspinacz Maxime Monfort albo Michael Rogers i Bert Grabsch, którzy są świetnymi specjalistami jazdy na czas. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego - tłumaczy filozofię ekipy.

Cavendish powiedział, że byłoby wielką "obrazą" powiedzieć wprost, że rywale nie są na jego poziomie. - Na tym Tour de France są wszyscy najlepsi sprinterzy obecnej generacji. To jest Tour de France: wielcy sprinterzy i wielkie zespoły robią wszystko, by wygrać. Niektórym się tak jak dzisiaj nie udaje - mówi.

Prasa francuska napisała w środę, że Cavendish obraża w czasie jazdy francuskich kolarzy. - Śmieję się z tego wszystkiego - odpowiada Brytyjczyk. - Nie jestem taki i wszyscy to wiedzą. Chciałbym poznać nazwiska kolarzy, którzy wypowiadają się o mnie w ten sposób. Biorę to jako komplement: prasa pisze o takich sytuacjach, bo nie ma nic do powiedzenia na temat tego, jak jeżdżę - ripostuje.

24-latek z wyspy Man przyznał, że robi postępy w nauce francuskiego, w czasie konferencji prasowej mówiąc w tym języku, że wie, iż jest "dupkiem" (fr. connard), bo wielu rywali najzwyczajniej denerwuje.

Nowy-stary lider klasyfikacji punktowej jest zmęczony. - Jak każdy, myślę. Mamy za sobą jedenaście etapów, a przed sobą dziesięć dni ścigania, ale jestem w dobrym zespole, który otacza mnie opieką i potrafię stawać naprzeciw wszystkich niebezpieczeństw - mówi.

Z kolejnej porażki z Cavendishem tłumaczyli się inni sprinterzy. Niemiec Gerald Ciolek (Milram): - Przygotowaliśmy wszystko dobrze do końcówki, koledzy wyprowadzili mnie na dobrą pozycję. Tam jednak zabrakło mi siły. Jestem zawiedziony - mówi były mistrz świata do lat 23.

Tak samo może czuć się Tom Boonen (Quick Step). - Na ostatnim kilometrze chciałem uchwycić się koła Cavendisha. Straciłem kolegów, zostając sam. Jest jeszcze wiele szans przed Paryżem - tłumaczy mistrz Belgii.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×