Według mistrza olimpijskiego z Pekinu, pierwszego w klasyfikacji etapu aż do przyjazdu na metę Contadora (czas lepszy o 3 s), madrytczykowi pomogły motocykle. - Miał przed sobą dwa motory żandarmerii - mówi szwajcarski mistrz jazdy na czas, który nieczęsto przegrywa rywalizację w swojej specjalności. Po etapie pozwolił sobie na kufel piwa.
Cancellara, dwukrotny mistrz świata, z niedowierzaniem kręcił głową oglądając Contadora jadącego za dwoma motocyklami, które nie tylko nadawały tempo, ale przede wszystkim chroniły Hiszpana od wiatru. - Gdy zobaczyłem różnicę czasu do Wigginsa, wiedziałem, że będzie bardzo blisko. Kiedy zobaczyłem Contadora, powiedziałem sobie, że jest po wyścigu - mówił.
Atak z niespodziewanej strony nadszedł jednak rano, gdy dziennik "Le Monde" wydrukował słowa Amerykanina Grega LeMonda, trzykrotnego triumfatora Wielkiej Pętli (1986, 89-90), który o dyspozycji Contadora na etapie niedzielnym z metą na Verbier miał powiedzieć:
"Uzyskał rekordową prędkość, pokonując 8,5-kilometrowy podjazd (o śr. nachyleniu 7,5%) w czasie 20 minut i 55 sekund. Żaden inny kolarz w Tourze nie wspinał się tak szybko. Jak wytłumaczyć tę dyspozycję? (...) To jak piękny Mercedes opuszczający salon i postawiony na torze Formuły 1, gdzie wygrywa wyścig. Coś tu jest nie tak".
Contador na konferencji ustami tłumacza poprosił o kolejne pytanie, gdy pojawił się wątek LeMonda. Wolał mówić o innym wielkim mistrzu, swoim rodaku Miguelu Indurainie. - Tak ja ja był znakomitym specjalistą jazdy na czas, gdzie tworzył głębokie różnice - mówił.
Zwycięstwa etapowego w Annecy jednak nie oczekiwał. - To było na drugim planie. Kiedy zobaczyłem jednak czas Cancellary na szczycie wzniesienia, pomyślałem o wygranej. Wczoraj [w środę] pokazałem, że mam rezerwy - tłumaczył kolarz z podmadryckiego Pinto.
Swoje zupełnie przypadkowe zamieszanie w dopingową działalność (afera Puerto i związek z Liberty Seguros) tłumaczył Contador już w 2007 roku. - Byłem w złym zespole w złym czasie. Moje nazwisko zostało ujawnione w związku ze sprawą zaraz przed startem Touru [2006], ale UCI szybko poprawiła ten, jak się okazało, błąd - mówił przed dwoma laty.
Francuz nadal w Top10
Christophe Moreau (Agritubel), ósmy na etapie ze stratą 45 s do Contadora. - Miałem trudności na starcie tego Touru: upadałem, byłem nerwowy, moja forma się telepała. Przeszedłem jednak sesje osteopatii, wyzdrowiałem, nabrałem doświadczenia. Zaufanie pomaga, bo na górskich etapach zajmowałem ósme [w czwartek i w środę] i dziewiątą pozycję [we wtorek] - mówi francuski weteran.
Inny Christophe, Le Mével (Française des Jeux) na czas jeździ gorzej. Był 55. i w klasyfikacji generalnej spadł na dziesiąte miejsce, wciąż jednak będąc najlepszym Francuzem. - Pojechałem dziś [w czwartek] na więcej niż sto procent. Nie mogłem szybciej, jestem usatysfakcjonowany. Wciąż jest jeszcze Ventoux, ale walczymy aż do niedzieli - mówi zawodnik, który w środę narzekał na ból gardła i chodził w szaliku.
Walczący o podium Tour de France, choć teoretycznie wciąż o żółtą koszulkę, luksemburscy bracia Schleckowie (Saxo Bank) tłumaczyli się ze swojej dyspozycji na etapie jazdy na czas. Andy (1,45 min. straty w czwartek) oczekuje na podjazd na Ventoux w sobotę. Pomóc mu tam ma Fränk (2,34 min. gorzej od Contadora).