Przełom czerwca i lipca w kolarstwie zawsze kojarzył się z najważniejszym wyścigiem w sezonie - Tour de France. Tym razem w tym okresie żadnego ścigania nie było, bo peleton, przez pandemię koronawirusa, pozostawał w zawieszeniu.
Organizatorzy wyścigu dookoła Francji jednak nie poddali się. Przesunęli rywalizację i w sobotę 29 sierpnia najlepsi kolarze na świecie, w tym Michał Kwiatkowski, staną na starcie Touru. To będzie jednak inny Tour de France niż zawsze. Pandemia nie odpuszcza, a we Francji liczba dziennych zakażeń znów mocno poszła w górę.
W czwartek tamtejsze ministerstwo zdrowia poinformowało o 6111 nowych przypadkach COVID-19. To największa liczba dobowych zakażeń od marca i pierwszej fali pandemii w tym kraju. Mimo to organizatorzy nie odpuszczają - zaczynają Tour de France zgodnie z planem i chcą rozegrać wszystkie 21 etapów, z metą 20 września na Polach Elizejskich w Paryżu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skoczył nie w Wiśle, a... do wody! Efektowne salto Karla Geigera
- Zakładamy, że wyścig dojedzie do Paryża i że nie skończy się przedwcześnie. Wkładamy maksimum sił i zapału, żeby uchronić się przed zakażeniem, ale nie myślimy o czarnych scenariuszach, że np wyścig zostanie zakończony przedwcześnie - podkreśla Michał Kwiatkowski, jedyny Polak w tegorocznej edycji Tour de France.
Żeby wyścig mógł odbyć się w całości, muszą być przestrzegane ścisłe reguły sanitarne. Jeżeli w danym zespole dwóch kolarzy uzyska wynik pozytywny na koronawirusa, to zespół zostanie wykluczony z dalszej rywalizacji. Przed rozpoczęciem wyścigu każdy przeszedł dwukrotnie testy. Ponadto utworzono mobilne laboratorium, które przeprowadza regularnie testy. Kolarz, który uzyska pozytywny wynik, przejdzie do kwarantanny wraz ze swoim współlokatorem (więcej TUTAJ).
Jedyny reprezentant Polski we Francji, Michał Kwiatkowski, pojedzie dla drużyny Ineos i będzie jednym z głównych pomocników Egana Bernala, lidera brytyjskiej grupy.
- Przyjechaliśmy tutaj żeby zwyciężyć - odważnie zapowiada Polaka i dodaje: - Będziemy grać kilkoma kartami nie tylko na Bernala. Mamy też mocnego Richarda Carapaza i Pawła Siwakowa. Nie mamy planu B. Bierzemy pod uwagę plan A, czyli dowiezienie jednego z naszych kolarzy na 1. miejscu na metę w Paryżu
Na przetarcie na kolarskich trasach zawodnicy nie mieli zbyt wiele czasu. Sezon 2020 na dobre rozpoczął się na początku sierpnia. Niespełna miesiąc później zawodnicy staną już na starcie najważniejszego wyścigu w sezonie.
- Nie zmienimy tego, że mieliśmy tak mało czasu. W mojej głowie jest jednak świadomość, że jestem przygotowany do tego wyścigu najlepiej, jak mogłem. Każdy z nas miał takie same warunki. Mieliśmy mniej czasu na zgranie się z drużyną, ale jeśli chodzi o to, co ja mam zrobić na wyścigu, to nie potrzebowałem zbyt dużo jazdy przed Tourem, żeby wszystko sobie przypomnieć - zapewnił Michał Kwiatkowski.
Początek sezonu był w peletonie nerwowy. Wszyscy do teraz mamy przed oczami obrazki z 1. etapu Tour de Pologne 2020, gdy na finiszu w Katowicach Dylan Groenewegen sfaulował rodaka Fabio Jakobsena. Holender z impetem uderzył w bramki przy mecie i walczył o życie. Wygrał tą walkę, ale przed nim jeszcze długa rehabilitacja, by mógł wrócić na rower.
Tuż po Tour de Pologne kolarski peleton znów zamarł, gdy na trasie wyścigu w Lombardii z trasy wypadł Remco Evenepoel. Belg, który kilka dni wcześniej wygrał polski wyścig, z poważnymi obrażeniami ciała trafił do szpitala (więcej TUTAJ).
Po tych wypadkach z Francji zaczęły docierać głosy, że kolarze będą protestować, jeśli organizatorzy nie zabezpieczą dobrze trasy. Michał Kwiatkowski uważa jednak, że organizatorzy Tour de France poradzą sobie i zapewnią bezpieczeństwo wszystkim zawodnikom.
- Protesty to jest ostateczność. Zawsze jest szansa na dialog z innymi drużynami, organizatorami czy federacją UCI. Trasy Tour de France zwykle są bardzo dobrze zabezpieczone i myślę, że organizator zrobi wszystko, żeby było bezpiecznie na trasie - podkreślił kolarski mistrz świata.
Transmisje z Tour de France 2020 w Eurosporcie. Podsumowanie każdego etapu w WP SportoweFakty.