Do zdarzenia doszło podczas 11. etapu Tour de France. Telewizyjne kamery nie uchwyciły jednak momentu, w którym doszło do kraksy z udziałem Tony'ego Martina. Niemiec mógł popełnić błąd, który okazał się kosztowny w skutkach. Kolarz musiał wycofać się z wyścigu.
W rozmowie z "Bildem" wytłumaczył, że jechał lewą stroną drogi i odczuł nagłą falę wiatru. Nie było tam jednak pasa bezpieczeństwa, a dwumetrowy rów, w który wpadł niemiecki kolarz. Nie był w stanie kontynuować jazdy.
Martin był oszołomiony i zakrwawiony po upadku. Na noszach, na które wszedł o własnych siłach, trafił do karetki, a następnie odwieziony został do pobliskiego szpitala, gdzie przeprowadzono dokładne badania.
Po upadku lekarze musieli mu założyć aż 15 szwów. - Mam rozciętą wargę, uraz łokcia, rany na kolanie i obojczyku oraz wybite zęby. Mogę żuć tylko zębami trzonowymi - przyznał niemiecki kolarz.
Martin to jeden z największych pechowców Tour e France. Podczas pierwszego etapu upadł po tym, jak zderzył się z fanką trzymającą transparent, która później była poszukiwana przez policję. To właśnie on jako pierwszy wpadł w kobietę.
Czytaj także:
Rzeźnia na Tour de France! Michał Kwiatkowski wykończył wicelidera wyścigu
Kobieta spowodowała koszmarną kraksę na Tour de France. Wiemy, co dalej z tą sprawą
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za zmiana! Mistrz olimpijski wygląda jak... Conor McGregor