Wyrównany mecz w wykonaniu Znicza i Rosasportu

O trudach pierwszej części okresu przygotowawczego, w której koszykarze pracowali nad siłą i wytrzymałością, zawodnicy Znicza i Rosy dawno już zapomnieli. Nic więc dziwnego, że szkoleniowcy obydwu teamów nastawili się głównie na przećwiczenie kolejnych nowatorskich zagrań w ofensywie.

Konfrontacja, do której doszło w Pruszkowie, miała dać odpowiedź na pytanie, czy poprzednie udane konfrontacje radomian z ekipami pierwszej ligi nie były przypadkiem. I po raz kolejny podopieczni Piotra Ignatowicza pokazali, że w tym sezonie będą prezentować poziom z najwyższej półki. Pomimo braku w szeregach Rosy kontuzjowanego Tomasza Sosnowika i uczącego się Jakuba Zalewskiego, napsuła sporo krwi teamowi spod Warszawy.

Przez większość spotkania to ekipa gospodarzy prowadzona przez Romana Skrzecza nieznacznie prowadziła. W czwartej kwarcie jednak nieco odpuściła i podopieczni Piotra Ignatowicza wyszli na cztery punkty przewagi. - Gdyby za faule przedwcześnie z parkietu nie spadli Michał Nikiel i Piotr Kardaś, z pewnością bylibyśmy w stanie przechylić szale zwycięstwa na swoją korzyść. Tymczasem gospodarze doprowadzili do dogrywki i w niej zagwarantowali sobie zwycięstwo - podkreślił po meczu trener Ignatowicz.

Znicz Basket Pruszków - Rosasport Radom 86:81 (25:16, 13:25, 19:14, 13:15, dogr. 16:11)

Rosasport: Donigiewicz 19, Nikiel 15, Wróbel 13, Kardaś 11, Podkowiński 10, Kapturski 6, Wiekiera 4, Maj 2.

Komentarze (0)