Roman Skrzecz (trener Znicza Basket Pruszków): Były to dla nas ciężkie zawody. Całe szczęście, że bardzo dobrze wyszła nam pierwsza kwarta, bo później nie było nam już tak lekko. Cieszy mnie też, że w trakcie meczu, kiedy przeciwnik dochodził nas już na jeden punkt, to trafialiśmy wtedy bardzo ważne rzuty. Były to celne trafienia, oddawane równo z syreną. Gdyby nie one, mogło być naprawdę różnie. Mogę być zadowolony również z tego, że mimo trudnych chwil w spotkaniu, bo takie były, do naszego zespołu nie wkradła się nerwowość. Wytrzymaliśmy do końca, i możemy cieszyć się z triumfu.
Tomasz Herkt (trener Intermarche Zastalu Zielona Góra): Przegraliśmy przede wszystkim walkę na deskach. Mieliśmy 29 zbiórek przy 39 przeciwnika. W czwartej kwarcie mieliśmy już tylko jeden punkt straty. Wydawało się, że jest szansa, aby ten mecz wygrać. Ale zespół z Pruszkowa miał w swoich szeregach Briegmanna, Radwana, czy Czubka, którzy wzięli ciężar gry na siebie, i zabrali nam wiarę w końcowy sukces. My zagraliśmy na tyle, na ile było nas stać w tym meczu. Pruszków wygrał zasłużenie. Myślałem, że zagramy lepsze zawody. Uważam, że byliśmy za bardzo usztywnieni, nie mieliśmy konsekwencji w naszej grze. Na początku spotkania, te nasze akcje były szarpane. W meczach sparingowych graliśmy bardziej uporządkowaną koszykówkę. Generalnie jednak, co byśmy nie powiedzieli, to trzeba przyznać, że Znicz Basket był od nas zespołem zdecydowanie bardziej wyrównanym. Przeciwnik miał większą siłę pod koszem, o czym świadczy fakt, że do przerwy moi zawodnicy podkoszowi zdobyli tylko dwa punkty. Natomiast od czego mogę oczekiwać skuteczności? Od obwodu, który w pierwszej połowie zdobył 28 punktów na 30 całej drużyny. Nie wiem, czy to jest tak mało punktów. Myślę, że obwód będzie naszą mocą.