Terminarz nie był łaskawy dla Stali Stalowa Wola. Na inauguracje podopiecznym Bogdana Pamuły przyszło zmierzyć się z wicemistrzem Polski z poprzedniego sezonu zespołem PGE Turów Zgorzelec. Stalowcy wyszli nieco stremowani, ale przez trzy kwarty starali się, walczyli i próbowali grać jak równy z równym z jednym z faworytów rozgrywek. - Dobrze, że na przetarcie przyjechała taka silna drużyna jak Turów. Na pewno to była dla nas dobra szkoła koszykówki zaprezentowana przez Turów Zgorzelec - powiedział po meczu portalowi SportoweFakty.pl zawodnik Stali Michał Wołoszyn.
Goście ze Zgorzelca zdeklasowali Stal na tablicach. Turów zebrał aż 41 piłek przy 16 Stali. Wicemistrz Polski wykorzystał atut wzrostu, jaki miał w tym pojedynku. Ta przewaga była aż nadto widoczna. To miało zdecydowany wpływ na wynik tej potyczki. - Przy takiej przewadze w zbiórkach nie ma co marzyć o zwycięstwie, a nawet o nawiązaniu rywalizacji. Turów ma jednak na tyle przewagę pod koszem, że można było się spodziewać takiego wyniku. Nie można nam jednak odmówić walki i zaangażowania. To jest wicemistrz Polski i pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć - stwierdził Wołoszyn.
Do przerwy Turów prowadził dość wyraźnie. Pierwsze minuty trzeciej kwarty, to popis gry Stali. Zespół z Podkarpacia grał świetnie w obronie, a w ataku Stalowcy wykazywali sporo precyzji. Dzięki dobrej grze w tym fragmencie meczu gospodarze zniwelowali przewagę do 8 oczek. Na więcej już nie pozwolili sobie rywale. Gdyby tylko gracze z hutniczego miasta nie popełnili kilku prostych błędów, to być może spotkanie potoczyłoby się nieco inaczej. - Byliśmy na fali. Wpadło parę rzutów, wyszło kilka zagrywek. Udało się zagrać do końca i konsekwentnie z czego padały punkty. Turów miał chwilowy przestój, ale potem trener Obradovic wziął czas i poukładał zespół. Potem goście pokazali kawał dobrej obrony. Możemy mieć do siebie trochę pretensji, ponieważ kiedy przestało nam wpadać, to zaczęliśmy grać szybkie akcje zamiast pograć dłużej piłką. Zapewne wtedy Turów nie odskoczyłby nam aż na tak dużą różnicę punktową - kontynuuje koszykarz Stalówki.
Innym elementem, który mógł zadecydować o porażce Stali były rzuty wolne. Stalowcy nie trafili aż 10 osobistych. Owe rzuty pozostają bolączką koszykarzy ze Stalowej Woli od poprzedniego sezonu. Gracze Stalówki nie widzą czym ta niemoc była spowodowana, ale wiedzą, że ten element muszą poprawić. - Może trochę było stresu, gdyż była to inauguracja rozgrywek. Nie chciałbym się tłumaczyć, ale chyba musimy bardziej przykładać się do tego elementu gry na treningach - zakończył Michał Wołoszyn.