Wisła Can-Pack była w poprzednim sezonie PLKK jednym z kandydatów do mistrzostwa, ale kilka porażek z teoretycznie niżej notowanymi zespołami sprawiło, że "Biała Gwiazda" zajęła po sezonie zasadniczym dopiero 4. miejsce i już w półfinale play-off trafiła na gdyński Lotos. Porażka z odwiecznym rywalem wyrzuciła Wisłę poza Euroligę, bo w niej grać mogły tylko dwa zespoły z Polski, a Wisła na finiszu sezonu była zaledwie trzecia.
Działacze "Białej Gwiazdy" mocno walczyli o przyznanie od FIBA-Europe "dzikiej karty", ale tej nie otrzymali. Drużyna została zgłoszona do mniej prestiżowych rozgrywek FIBA Eurocup i wtedy szczęście uśmiechnęło się jednak do Wisły. Z powodów kłopotów finansowych rozwiązano sekcję koszykówki w CSKA Moskwa i to miejsce rosyjskiego zespołu zajęły wiślaczki.
Jako, że na starcie rozgrywek w grupie B, CSKA miała zmierzyć się z Avenidą, to właśnie zastępująca Rosjanki Wisła zagra w Salamance i od razu przyjdzie jej rywalizować z faworytem grupy. W końcu Avenida to uczestnik poprzedniego "Final Four", a o sile hiszpańskiego zespołu wciąż decyduje Amerykanka Le'Coe Willingham, Belgijka Anke DeMondt oraz Hiszpanki Isabel Sánchez i Silvia Domínguez. I choć na pewno brakować będzie w tym sezonie znakomitej Donnette Snow, to zastąpić ją mają mierząca 195 cm Rosjanka Olga Podkovalnikova oraz mierząca 193 cm, a reprezentująca wyspy Saint Vincent i Grenadyny, Sancho Lyttle, którą miłośnicy WNBA doskonale znają z występów w Atlancie Dream i z gry w All-Stars Game.
Hiszpanki mają za sobą cztery mecze w swojej rodzimej lidze. Na razie trzy z nich zakończyły zwycięstwami, ale uległy innemu zespołowi, który zagra w Eurolidze, Rivas Escopolis. Mimo tej wpadki nie ulega wątpliwości, że to jedna z mocniejszych ekip na kontynencie.
Z tego też powodu wiślaczki poniekąd skazane są na pożarcie, ale nikt inny nie zna tak dobrze Salamanki, jak wspomniany trener José Ignacio Hernández, który na pewno poszuka jakiegoś sposobu na wygraną, a zapytany przeze mnie, czy cieszy się, że już na starcie euroligowej przygody pojedzie w rodzinne strony, opowiedział: - I tak, i nie. Tak, ponieważ zawsze miło jest wrócić do domu, szczególnie po ostatnim tak wspaniałym sezonie. Natomiast nie, ponieważ prawdopodobnie już w pierwszym meczu, do tego na wyjeździe, przyjdzie nam zmierzyć się z najsilniejszą drużyną w grupie, posiadającą bardzo dobry skład. I ciężko się z trenerem Wisły Can-Pack nie zgodzić.
Tym bardziej, że prowadzona przez Hiszpana Wisła wciąż nie może złapać właściwego rytmu nawet w polskiej lidze. Do dobrych występów dorzuca słabsze, stąd też już na starcie dwie porażki - u siebie z CCC Polkowice oraz na wyjeździe z Odrą w Brzegu. Wciąż też wiślaczki nie mają skompletowanego składu, bo dopiero na początku listopada spodziewany jest przyjazd innej gwiazdy WNBA z Atlanty Dream, Brazylijki Iziane Castro Marques. Na razie ekipa spod Wawelu, z Janell Burse i Eweliną Kobryn na czele będzie musiała radzić sobie bez niej.
- Najważniejsze jest dla nas, aby zwyciężać na własnym parkiecie. W Eurolidze każda wyjazdowa wygrana jest trudnym zadaniem, więc zdajemy sobie sprawę, że czeka nas ciężka gra o awans do kolejnej fazy rozgrywek - mówił trener Hernández i choć wiślaczki w środowy wieczór czeka trudne zadanie, to na pewno nie można odbierać im szans. Trafiły bowiem do dość wyrównanej grupy, gdzie teoretycznie każdy może wygrać z każdym.
Nie pozostaje nam więc nic innego, jak nasłuchiwać dobrych wieści z Salamanki, aby start w Eurolidze w sezonie 2009/2010, jak zapowiadają wiślaccy prezesi, był historyczny. Bo wierząc w moc trenera Hernandeza Wisła Can-Pack chce osiągnąć najlepszy jak dotąd wynik, a tym byłaby co najmniej gra w pierwszej ósemce. Czy to realne? Pierwszą odpowiedź da już potyczka z faworyzowanymi Hiszpankami.
Perfumerías Avenida Salamanca - Wisła Can-Pack Kraków (środa, godz. 20:30)