Prawdziwy sprawdzian siły - zapowiedź meczu AZS Koszalin - Anwil Włocławek

Fani AZSu Koszalin mają powody do dumy, gdyż ich ulubieńcy w czterech meczach ligowych odnieśli trzy zwycięstwa. Anwil Włocławek spisuje się jednak jeszcze lepiej, gdyż póki co nie schodził jeszcze z parkietu pokonany. W sobotę obie drużyny zmierzą się w Koszalinie i właśnie to spotkanie dobitnie pokaże prawdziwą siłę tych dwóch zespołów z czołówki PLK.

Do sobotniego starcia w lepszych nastrojach przygotowywali się podopieczni Igora Griszczuka, którzy w zeszłym tygodniu wygrali w lidze czwarty raz z rzędu. Anwil pokonał wówczas lokalnego rywala, Sportino Inowrocław 82:60, choć po ostatnim gwizdku sędziego trener nie szczędził słów krytyki pod adresem swoich koszykarzy. - Jedyne co mnie cieszy, to fakt, że wygraliśmy. Zagraliśmy bardzo słaby mecz, przegraliśmy wyraźnie zbiórki i popełniliśmy wiele niepotrzebnych strat - mówił wówczas Białorusin z polskim paszportem. Włocławianie dodali na swoje konto dwa punkty głównie dzięki bardzo skutecznej grze w ostatniej kwarcie, w której zaaplikowali rywalom kilka trójek. I na ten element będą musieli zwrócić uwagę koszykarze AZSu w sobotę.

- Anwil jest bardzo silny na dystansie, co udowodnili nie tylko meczem ze Sportino, ale właściwie wszystkimi spotkaniami tego sezonu - godzi się z tą opinią Igor Milicić, który niegdyś zdobywał z kujawskim zespołem mistrzostwo Polski, a od sezonu 2008/2009 broni barw ekipy z Koszalina. I choć statystyki mówią co innego (jedynie 4,8 punktu oraz 1,3 asysty), chorwacki Polak odgrywa bardzo ważną rolę w zespole trenera Rade Mijanovicia głównie dzięki temu, iż dysponuje paszportem naszego kraju. Poza Łukaszem Wiśniewskim i Gregiem Surmaczem, reszta Polaków spisuje się bowiem bardzo przeciętnie.

Wydaje się, że do meczu z Anwilem gospodarze przystąpią w nienajlepszych humorach po ostatniej porażce w bardzo prestiżowym meczu z Energą Czarnymi Słupsk. W końcu pojedynki derbów Pomorza od lat elektryzują nie tylko ten region, ale i całą ligę. Póki co z podniesionym czołem mogą chodzić fani słupszczan, a koszalinianom pozostaje zacisnąć zęby i walczyć o dwa punkty w kolejnych spotkaniach. - W tamtym meczu zabrakło koncentracji. Wyszliśmy na parkiet przestraszeni i ciężko było nam później wrócić do gry. Popełniliśmy też sporo strat, które nie powinny się wydarzyć - tłumaczy Milicić, dodając po chwili - Teraz będziemy chcieli powetować sobie tamtą porażkę w starciu z Anwilem.

Kluczem do zwycięstwa którejś drużyny będzie to, w jakim stopniu zneutralizuje atuty przeciwnika, a tym z pewnością są wspomniane rzuty za trzy punkty. Włocławianie bardzo często korzystają z tej broni i równie często trafiają (dotychczas 47/111 i 42 procent). Koszalinianie zaś decydują się na takie zagrania trochę rzadziej (38/87), lecz mają lepszy współczynnik - 43 procent. W obu drużynach nie brakuje strzelców, którzy potrafią seriami dziurawić kosz przeciwnika z dystansu, dlatego z pewnością będziemy świadkami wspaniałego pojedynku Andrzeja Pluty (średnio 15,5 punktu) z Michaelem Kueblerem (18,0), który w zespole trenera Mijanovicia wydaje się mieć carte blanche w tym elemencie.

Pasjonująca zapowiada się także rywalizacja skrzydłowych, którzy zadomowili się już w PLK. Nikogo bowiem nie trzeba przekonywać o ofensywnych umiejętnościach Goerge’a Reese’a, który w każdym spotkaniu rzuca przeciętnie 12 punktów i zbiera 7,8 piłki z tablic, będąc bardzo ważnym ogniwem AZSu. Tak samo jednak jak Amerykanin jest istotny dla ekipy z Pomorza, tak Mujo Tuljković odgrywa kluczową rolę w Anwilu. Bośniak spędza na parkiecie średnio ponad 40 minut (co jest efektem dwóch dogrywek w Poznaniu), dzięki czemu notuje przeciętnie 17,8 punktu oraz 7,5 zbiórki. - Anwil świetnie rzuca za trzy punkty, wręcz rewelacyjnie. Oni dużo biegają i wymieniają mnóstwo podań. Jeśli powstrzymamy te elementy, to na pewno wygramy - zapowiada Reese. W wypowiedzi Bośniaka jest więcej rezerwy. - W Koszalinie gra się bardzo ciężko, bo to mała hala i kibice są bardzo blisko. Musimy zatem być skoncentrowani od samego początku i grać swoją koszykówkę. Wtedy będzie nam łatwiej - wyjaśnia Tuljković.

AZS pokonał Anwil u siebie w dwóch minionych sezonach, grając bardzo widowiskowo oraz ofensywie. W obecnych rozgrywkach trener Mijanović zmienił radykalnie taktykę drużyny, która bazuje na większej intensywności w defensywie. Anwil Griszczuka to drużyna o wielkim potencjale w ataku, która choć wygrywa w lidze, cały czas szuka własnego stylu i pełni formy. Jedno jest pewne - spotkanie będzie prawdziwym sprawdzianem siły obu drużyn i z pewnością odpowie na wiele ważnych pytań. Jeśli wygrają gospodarze, będzie jasne, że mogą być czarnym koniem całych rozgrywek, a gdy lepsi okażą się przyjezdni, piąte zwycięstwo w lidze zamknie usta wszystkich krytykom.

Mecz odbędzie się w sobotę, 31 października o godzinie 18.00 w Hali Gwardii. Bilety są jeszcze do nabycia w Biurze Turystycznym Turysta przy ulicy Andersa.

Źródło artykułu: