Grupa A:
Bobby Dixon (20 punktów w całym meczu) oraz Mindaugas Lukauskis szybko wyprowadzili ASVEL na nieoczekiwane prowadzenie 14-0 w starciu z faworyzowanym mistrzem Włoch, Montepaschi Siena. Zanim goście się obudzili, po pierwszej kwarcie przegrywali Różnicą dziewiętnastu oczek. Taki obrót sprawy rozjuszył podopiecznych Simone Panigianiego, którzy w kolejnych dziesięciu minutach pozwolili gospodarzom rzucić zaledwie... trzy punkty! A sami dzięki dobrej postawie w ofensywie Romaina Sato, Henry’ego Domercanta i Terrella McIntyre’a, powrócili do gry by w kolejnych fazach meczu dokonać dzieła zniszczenia. Świetny mecz zanotował zwłaszcza ten pierwszy gracz, zdobywając 33 punkty i sześć zbiórek. McIntyre za to rozdał aż 10 asyst i jest liderem tej klasyfikacji w całej Eurolidze. - To dla nas ważna wygrana, bo pozwala zachować czyste konto i utrzymać pierwsze miejsce w grupie. Choć mam pretensje do swoich zawodników o pierwsze dziesięć minut, niesamowicie zagraliśmy w drugiej kwarcie, która ustawiła dalszy przebieg meczu - cieszył się po spotkaniu Panigiani, a załamania nie krył za to Vincent Collet, trener ASVEL. - Nie myślałem, że jest to możliwe by w ciągu dziesięciu minut tylko raz trafić do kosza z gry. Niemniej jednak gratuluję bardzo dobrej defensywy Montepaschi.
ASVEL Villeurbanne - Montepaschi Siena 65:82 (29:10, 3:21, 16:26, 17:25)
(Dixon 20 (4x3), Traore 11 (5 zb.), Foirest 9 (1x3) - Sato 33 (4x3, 6 zb.), Domercant 14 (4x3), Stonerook 9 (3x3))
Poważny ból głowy ma Velimir Perasović. Jego Cibona Zagrzeb przegrała po raz trzeci w Eurolidze i jeśli marzy jeszcze o awansie do fazy TOP 16, musi zacząć wygrywać. W środę chorwacki zespół uległ w Stambule tamtejszemu Fenerbahce Ulkerowi. W tym wybitnie defensywnym meczu gospodarzy do zwycięstwa poprowadził Oguz Savas, który zanotował double-double w postaci 14 punktów i 10 zbiórek. To właśnie dzięki jego dobrej grze Turcy wyszli na kilkupunktowe prowadzenie w trzeciej kwarcie, którego nie oddali już do samego końca. - Nie graliśmy dobrze, ale wygraliśmy i z tego trzeba się cieszyć. Gdybyśmy lepiej trafiali rzuty wolne czy zebrali o kilka piłek więcej, wygralibyśmy pewniej i wyżej - wyjaśniał Bogdan Tanjević, trener Fenerbahce. Wspomniany Perasović szukał przyczyn porażki. - W pierwszej połowie nasza obrona była niezła, ale później coś się zacięło. Fenerbahce zdominowało grę, a my nie mieliśmy argumentów by się przeciwstawić. Poza tym słabo zagrali nasi wysocy.
Fenerbahce Ulker Stambuł - Cibona Zagrzeb 67:62 (11:18, 21:14, 17:11, 18:19)
(Savas 14 (10 zb.), Onan 11 (2x3), Greer 9 (1x3), Mrsić 9 (3x3) - Gordon 15 (1x3, 6 as., 5 zb.), Graves 14 (2x3), Radosević 10 (6 zb.))
1. | Montepaschi Siena | 6 | 3-0 | 251-169 | +82 |
---|---|---|---|---|---|
2. | Fenerbahce Ulker Stambuł | 5 | 2-1 | 204-220 | -16 |
3. | Rega FC Barcelona | 4 | 2-0 | 163-118 | +45 |
4. | Żalgiris Kowno | 4 | 2-0 | 135-136 | -1 |
5. | ASVEL Villeurbanne | 3 | 0-3 | 193-231 | -38 |
6. | Cibona Zagrzeb | 3 | 0-3 | 161-233 | -72 |
Grupa B:
Nie ma już śladu w obozie Olympiacosu Pireus po inaugurującej sezon 2009/2010 porażce dwa tygodnie temu. Podopieczni Panayotisa Iannakisa wygrali dwa ostatnie spotkania, w środę nie dając najmniejszych szans Lietuvosowi Rytas Wilno. Gospodarze już po pierwszej połowie prowadzili różnicą 21 oczek, a gdy w trzeciej kwarcie litewska drużyna zniwelowała straty do dwunastu punktów, następny fragment meczu Linas Kleiza i spółka wygrali 17-2 i spokojnie utrzymali przewagę do samego końca. - To było niezłe, co zaprezentowali moi gracze. Mówię to świadomie i mimo tego, że w pewnym momencie straciliśmy koncentrację. Kilka moich wskazówek podczas przerwy na żądanie przywróciło jednak poprzedni stan. Widać, że czas działa na naszą korzyść - powiedział na konferencji prasowej trener Olympiacosu. W jego zespole pierwsze skrzypce grał wspomniany Litwin, którzy zdobył 20 oczek a o dwa mniej miał Josh Childress. - Gospodarze byli dzisiaj lepsi... i mocniejsi, i szybsi i bardziej kreatywni. Zagrali wielki mecz, a my nie zrobiliśmy nic, by im w tym przeszkodzić - stwierdził natomiast Rimas Kurtinaitis. Najlepszym strzelcem w jego zespole okazał się Marko Bjelica - 16.
Olympiacos Pireus - Lietuvos Rytas Wilno 97:73 (25:14, 27:17, 23:19, 22:23)
(Kleiza 20 (4x3, 6 zb.), Childress 18, Teodosić 12 (2x3) - Bjelica 16, Jomantas 15, Babrauskas 12 (4x3))
1. | Olympiakos Pireus | 5 | 2-1 | 259-231 | +28 |
---|---|---|---|---|---|
2. | Lietuvor Rytas Wilno | 5 | 2-1 | 219-229 | -10 |
3. | Unicaja Malaga | 4 | 2-0 | 158-132 | +26 |
4. | Efes Pilsen Stambuł | 3 | 1-1 | 147-144 | +3 |
5. | Partizan Belgrad | 2 | 0-2 | 131-149 | -18 |
6. | Entente Orlean | 2 | 0-2 | 134-163 | -29 |
Grupa C:
- Wiedzieliśmy, że czeka nas ciężki mecz i wszystko było w naszych rękach. Nie zagraliśmy jednak tego, co sobie zakładaliśmy, a rzymianie to zbyt solidny przeciwnik, by nie wykorzystać naszych słabości - przyznał szczerze trener Georgios Bartzokas po porażce swojej drużyny, Maroussi Ateny z Lottomatiką Rzym. Dzięki zwycięstwu w stolicy Grecji ekipa z Półwyspu Apenińskiego nadal pozostaje niepokonana a środowa wygrana nie była zagrożona ani przez chwilę. Świetny mecz rozegrał tercet Kennedy Winston - Ibrahim Jaaber - Andre Hutson, który do spółki rzucił 43 oczka. Po stronie gospodarzy 15 punktów zdobył Jamon Lucas. - Po zwycięstwach z Cają Laboral i CSKA w Moskwie, bardzo chcieliśmy zdobyć kolejne dwa oczka i tak też się stało. Jestem zadowolony z przebiegu meczu i myślę, że odegramy znaczącą się rolę w tej edycji Euroligi - wyrażał nadzieję Nando Gentile, szkoleniowiec Lottomatiki.
Maroussi Ateny - Lottomatica Rzym 71:83 (17:27, 24:20, 18:19, 12:17)
(Lucas 15 (1x3), Kaimakoglou 13 (2x3), Homan 11, Keys 11 (1x3) - Winston 16 (3x3), Jaaber 14 (2x3, 7 as.), Hutson 13, Gigli 10 (1x3))
1. | Lottomatica Rzym | 6 | 3-0 | 234-205 | +29 |
---|---|---|---|---|---|
2. | Maroussi Ateny | 4 | 1-2 | 217-224 | -7 |
3. | Maccabi Tel Awiw | 3 | 1-1 | 166-151 | +15 |
4. | CSKA Moskwa | 3 | 1-1 | 135-139 | -4 |
5. | Caja Laboral Baskonia | 3 | 1-1 | 151-158 | -7 |
6. | Union Olimpija Lublana | 2 | 0-2 | 140-166 | -26 |
Grupa D:
Choć mistrz Niemiec, EWE Baskets Oldenburg przegrał pierwszą kwartę różnicą 15 oczek, nie załamał się i w kolejnej fazie meczu podjął walkę. Na tyle, by wygrać tę część spotkania ponad dwudziestoma punktami i do przerwy prowadził w Moskwie w pojedynku z Khimki 42:36. Po zmianie stron warunki gry dyktowali jednak już tylko gospodarze i to oni wygrali po raz drugi w tej edycji Euroligi. Podobać się mógł przede wszystkim Paulius Jankunas - 23 punkty i 7 zbiórek. - To było typowe, euroligowe starcie na początek sezonu. Mieliśmy lepsze i słabsze momenty, ale to dobrze. Taki mecz to świetna lekcja dla kilku nowicjuszy na najwyższym europejskim poziomie, których mam w składzie - mówił na konferencji prasowej Sergio Scariolo. Szkoleniowiec EWE, Predrag Krunić tłumaczył zaś - W drugiej kwarcie zagraliśmy kapitalnie i gdybyśmy tak grali zawsze - bylibyśmy mistrzami wszystkich rozgrywek. Niestety w końcówce popełnialiśmy proste błędy. W jego drużynie dobre zawody rozegrał standardowo Je’Kel Foster, autor 17 punktów i sześciu asyst.
Khimki Moskwa - EWE Baskets Oldenburg 77:72 (24:9, 12:33, 19:13, 22:17)
(Jankunas 23 (3x3, 7 zb.), Fridzon 12, Javtokas 12, McCarty 11 (1x3) - Foster 17 (1x3, 6 as.), Majstorović 14 (1x3, 5 zb.), Carter 13 (3x3, 5 zb.), Scekić 10 (2x3))
O meczu mistrza Polski z wicemistrzem Włoch szerzej piszemy w osobnej relacji.
Asseco Prokom Gdynia - Armani Jeans Mediolan 88:83 (16:25, 27:14, 21:21, 24:23)
(Logan 23 (4x3, 6 zb.), Jagla 16 (2x3, 6 zb., 4 as.), Ewing 12 (1x3, 5 zb.) - Finley 25 (3x3), Petravicius 20 (5 zb.), Acker 18 (1x3), Maciulis 11 (1x3))
1. | Khimki Moskwa | 5 | 2-1 | 227-254 | -27 |
---|---|---|---|---|---|
2. | Panathinaikos Ateny | 4 | 2-0 | 176-133 | +43 |
3. | Armani Jeans Mediolan | 4 | 1-2 | 232-237 | -5 |
4. | EWE Baskets Oldenburg | 4 | 1-2 | 229-237 | -8 |
5. | Asseco Prokom Gdynia | 4 | 1-2 | 241-264 | -23 |
6. | Real Madryt | 3 | 1-1 | 175-156 | +19 |