Wisła i Alba mają w tym sezonie odmienne cele. Chorzowianie chcą włączyć się do walki o pierwszą czwórkę, z kolei wiślacy po sześciu kolejnych porażkach marzyli, aby wreszcie wygrać. Wprawdzie znów im się to nie udało, ale włożyli w swoją grę wiele ambicji, co sprawiło, że nie był to jednostronny mecz, a faworyt musiał wylać znacznie więcej potu, niż zakładał.
Początek nie zapowiadał jakichkolwiek kłopotów Alby. Już po czterech minutach, i skutecznej grze Adama Spychały, goście prowadzili 15:4 i chyba tak łatwo zdobywane punkty uśpiły ich czujność. Dwa przechwyty Jakuba Dwernickiego, po chwili skuteczna akcja w defensywie i to Wisła dopisała sześć punktów z rzędu. Z wysokiej przewagi robią się więc tylko cztery oczka różnicy, co mocno zdenerwowało trener Alby, Rafała Sobeckiego.
Po chwili trener gości miał jeszcze gorszy nastrój. Dwie celne trójki najskuteczniejszego zawodnika meczu, Dwernickiego, i po raz pierwszy to Wisła objęła prowadzenie (26:25). Ostatecznie przed przerwą goście zdołali ponownie odzyskać przewagę, ale II kwarta zakończyła się nieznacznym ich prowadzeniem (40:39). Zanosiło się więc na spore emocje, bo choć wiślacy gorzej radzili sobie na parkiecie w elementach czysto koszykarskich, to wolą walki i ambicją zyskiwali o wiele więcej.
Wynik po dwudziestu minutach mocno podrażnił chorzowian, bo zaraz po przerwie wręcz zmiażdżyli wiślaków. Zdobyli aż 12 oczek z rzędu, a krakowianie swoje pierwsze punkty w III kwarcie dopisali dopiero w szóstej minucie, kiedy to rzuty osobiste wykorzystał Szymon Czepiec. Ciąg dalszy tej odsłony gry był wyrównany, ale zawodnicy Alby z podniesionymi głowami, i pewni siebie, wychodzili na ostatnie dziesięć minut gry.
Te zaczęła trójka Dwernickiego, ale na nią identycznym rzutem odpowiedział Spychała. Na tablicy widniał wynik 56:68 i wtedy agresywna obrona gospodarzy na całym parkiecie zaczęła przynosić rezultaty. A że sporo pretensji miał do sędziów trener chorzowian, to w końcu został ukarany przewinieniem technicznym. Jako, że wcześniej wiślacy skutecznie zakończyli kilka akcji, więc niespodziewanie dogonili wynik. Przegrywali już tylko 67:68, a na niespełna cztery minuty przed końcem do wyrównania doprowadził Łukasz Pająk (70:70).
Na tym skończyła się jednak pogoń Wisły, bo z dystansu trafił Adam Białdyga i chorzowianie po raz trzeci nie dali się już dopaść. Końcówka była już niestety brzydka. Ze sporą ilością fauli, stąd też aż 65 rzutów osobistych, z obydwu stron. To po nich ustalony został ostateczny wynik.
Alba wygrywa w Krakowie, zgodnie z przewidywaniami. A młodzi wiślacy na pierwsze ligowe zwycięstwo w tym sezonie będą musieli poczekać. Dziś znów się nie udało, tym bardziej to przykre dla najlepszego na parkiecie Jakuba Dwernickiego, który zdobył aż 32 punkty!
Wisła Kraków - Alba Chorzów 78:87 (15:19, 24:21, 14:25, 25:22)
Wisła: Dwernicki 32 (5x3, 2 as., 6 prz.), Pajak 14 (11 zb.), Dudziewicz 14 (1x3, 2 bl.), Czepiec 9 (2 as.), Kępka 4, Haszczak 3, Eliasz-Radzikowski 2 (2 as.), Pilch 0, Depta 0.
Alba: Spychała 23 (4x3, 9 zb.), Adamczyk 20 (1x3, 7 as., 3 prz.), Walczuk 14, Białdyga 10 (2x3), Nowak 6, Jankowiak 5, Jesionek 5, Podbiał 3, Podulka 1.