NBA: Grzmot zlał Magików, solidny występ Gortata

Takiej porażki Orlando Magic nie zanotowali już dawno. Drużyna Marcina Gortata przegrała na wyjeździe z Oklahomą City Thunder 74:102. Nasz rodak nie ma jednak powodów do wstydu, bowiem w ciągu 22 minut zdobył osiem punktów i miał sześć zbiórek.

Taki stan rzeczy nie mógł trwać wiecznie. Mocno osłabione Orlando w końcu pękło. Drużyna z Florydy bez Vince’a Cartera, Rasharda Lewisa oraz Ryana Andersona nie miała nic do powiedzenia w starciu z Oklahomą City Thunder. Co prawda pierwszą kwartę wygrali jeszcze Magicy, ale w kolejnych odsłonach dominował tylko Grzmot. Gospodarze błyskawicznie powiększyli przewagę, wygrywając ostatecznie różnicą 28 punktów. To najgorsza porażka Orlando od lutego.

Wicemistrzowie NBA mieli fatalną skuteczność, wynosząca niecałe 37 proc. Zawiedli snajperzy, zwłaszcza J.J. Redick, 2/11 z gry (0/6 za trzy!). Oklahoma zdecydowanie wygrała walkę na zbiórkach (45:30) i miała o wiele więcej asyst (27:14).

- Nie jesteśmy obecnie dobrym zespołem. Mówiłem już o tym, ale nikt mnie nie słuchał. Mamy niską skuteczność, słabą obronę, wytrzymałość i nie jesteśmy zbyt szybcy. Widać więc wyraźnie, że nie jesteśmy dobrą drużyną - wyjaśnił Stan Van Gundy, szkoleniowiec Magic.

Tak jak się można było spodziewać, w wyjściowym składzie Magików oglądaliśmy po raz pierwszy Brandona Bassa. Silny skrzydłowy niczym jednak nie zachwycił. Poprawie zagrał za to Marcin Gortat, autor ośmiu punktów (4/8 z gry), sześciu zbiórek i bloku. Van Gundy znów próbował grać na "dwie wieże" (Howard i Gortat), ale po raz kolejny mogliśmy się przekonać, że pozycja silnego skrzydłowego jest Gortatowi zupełnie obca.

Zaskakująco dobrze w obecnym sezonie spisuje się Phoenix Suns. Zespół z Arizony pokonał w niedzielę Washington Wizards i z bilansem 6-1 jest na samym szczycie Konferencji Zachodniej. Początek meczu z Czarodziejami nie należał jednak do najłatwiejszych. Mnóstwo strat (15 w pierwszej połowie) oraz niesamowite rzuty Gilberta Arenasa spowodowały, że odpowiedni rytm gry Słońc nastąpił dopiero w połowie drugiej odsłony.

Przyjezdni zaczęli uskuteczniać swoją ulubioną grę, czyli run’n’gun. Steve Nash raz za razem obdzielał swoich kolegów idealnymi podaniami, a ci nie zastanawiając się długo, dziurawili kosz stołecznego zespołu. Kanadyjczyk zapisał na swoim koncie aż 17 asyst, co zdarzyło mu się już po raz trzeci w obecnym sezonie. Co ciekawe, czterech z pięciu graczy pierwszej piątki zakończyło mecz z double-double. Nie miał go jedynie Jason Richardson, choć to właśnie on był najskuteczniejszym zawodnikiem z 22 punktami.

- Staramy się grać bardzo proste akcje, ale i tak wszystko zależy od defensywy rywala. Myślę, że na początku chcieliśmy być zbyt kreatywni, a to niezbyt pasuje do naszego stylu gry - powiedział Alvin Gentry, opiekun Phoenix.

Brak dwóch podstawowych graczy podkoszowych (Gasol, Bynum) nie był żadnym problemem dla Los Angeles Lakers. Jeziorowcy łatwo uporali się z Szerszeniami, triumfując po raz piąty z rzędu. Jak zwykle swoje zrobił Kobe Bryant, który 26 ze swoich 28 punktów zdobył w pierwszej połowie. Bardzo dobrze spisali się tym razem gracze drugiego planu Lakers, tacy jak D.J. Mbenga (10 punktów, 12 zbiórek i 4 bloki) czy Shannon Brown (15 oczek). - Mieliśmy łatwiejsze zadanie, niż się spodziewałem. Byliśmy przygotowani na ich pogoń w drugiej połowie, ale ta nie nastąpiła - przyznał Phil Jackson, trener Lakers.

Detroit Pistons - Philadelphia 76ers 88:81 (23:19, 20:18, 21:22, 24:22)

(B. Gordon 23, C. Villanueva 16, R. Stuckey 13 - A. Iguodala 24, M. Speights 15, W. Green 13)

Washington Wizards - Phoenix Suns 90:102 (29:26, 22:30, 20:24, 19:22)

(G. Arenas 20, A. Blatche 20, C. Butler 19 - J. Richardson 22, C. Frye 18 (10 zb), A. Stoudemire 17 (12 zb))

Oklahoma City Thunder - Orlando Magic 102:74 (23:25, 30:19, 26:13, 23:17)

(K. Durant 28, R. Westbrook 17 (10 as), N. Krstic 14 - D. Howard 20, M. Pietrus 15, J. Nelson 10)

Sacramento Kings - Golden State Warriors 120:107 (30:29, 35:25, 31:23, 24:30)

(T. Evans 23, B. Udrih 20, J. Thompson 19 (10 zb) - S. Jackson 21, C. Maggette 20, A. Randolph 14)

Portland Trail Blazers - Minnesota Timberwolves 116:93 (33:24, 29:21, 30:22, 24:26)

(A. Miller 21, L. Aldridge 19 (10 zb), T. Outlaw 19 - N. Jawai 16, R. Gomes 15, A. Jefferson 12 (10 zb), C. Brewer 12)

Los Angeles Lakers - New Orleans Hornets 104:88 (27:17, 28:25, 27:16, 22:30)

(K. Bryant 28, S. Brown 15, L. Walton 11 - C. Paul 15, D. West 11, E. Okafor 10 (14 zb))

Komentarze (0)