Koszykarze PBG Basketu Poznań spisują się ostatnio zdecydowanie poniżej oczekiwań. Nic więc dziwnego, że w zespole ze stolicy Wielkopolski przed początkiem sobotniego spotkania panowała wielka mobilizacja. Do drużyny powrócił kontuzjowany jeszcze niedawno Andrija Ciric, który był zresztą jedną z kluczowych postaci swojego zespołu w pierwszych dwudziestu minutach.
Można powiedzieć, że poznaniacy doskonale odrobili pracę domową. W pierwszej połowie kompletnie niewidoczni byli Keddric Mays i Jeremy Chappel, którzy należą do najlepszych strzelców w PLK. Próbował ich zastąpić Tomasz Zabłocki, który dwoił się i troił na boisku. PBG miał jednak znacznie więcej atutów. Obok wspomnianego Cirica świetne zawody rozgrywał również Wojciech Szawarski. - Tak czasami bywa, że jedni trafiają, a inni gracze kompletnie nie potrafią się wstrzelić. Cieszę się bardzo, że pomogłem trochę zespołowi. Aż strach pomyśleć, jaki byłby wynik do przerwy, gdybym jeszcze ja nie trafiał - mówił z ulgą szczęśliwy Tomasz Zabłocki. Do przerwy gospodarze prowadzili 48:33 i byli drużyną zdecydowanie lepszą w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła.
W drugiej części meczu obejrzeliśmy zupełnie inną drużynę z Jarosławia. Przede wszystkim właściwy rytm złapali Mays i Chappel, którzy grali koncertowo, ośmieszając wielokrotnie obronę poznańskiej ekipy. Przewaga gospodarzy topniała w mgnieniu oka i po trafieniu Chappela w końcówce trzeciej kwarty był już remis. Wydawało się, że poznaniacy będą w stanie się jeszcze pozbierać, jednak czwarta odsłona spotkania potwierdziła dominację gości.
Wspomnianych liderów Znicza wspomagał jeszcze John Williamson ,a ważne punkty zdobywał również Andrzej Misiewicz. W rezultacie, rozpędzeni jarosławianie odnieśli w pełni zasłużone zwycięstwo, wygrywając 93:82. Co ciekawe, Zniczowi w końcowym sukcesie nie przeszkodziła przegrana w sposób zdecydowany walka na tablicach. - W przerwie nie było żadnych ostrych słów. Uważam, że to po prostu nie ma sensu. Rozmawiałem ze swoimi zawodnikami i wiedziałem, że bardzo przeżywają to, co stało się w pierwszej połowie. Chciałem, żeby to oni mówili o tym, co się dzieje. Usłyszałem od nich to, czego się spodziewałem. Wyciągnęliśmy wspólnie wnioski i zagraliśmy po przerwie dużo lepiej - mówił o recepcie na sukces trener gości, Dariusz Szczubiał.
W zupełnie innym nastroju był Eugeniusz Kijewski. Jego drużyna przegrała kolejny pojedynek we własnej hali. - Cały czas mamy problemy z wysokimi zawodnikami. Dzisiaj bardzo słabo zagrali Radke i Kliajevic. Trudno myśleć o zwycięstwie, jeśli trafia się spod kosza ze skutecznością na poziomie 38 procent. Problemem jest również sytuacja kadrowa. Wojciech Szawarski, który nie trenuje z zespołem, zagrał dziś dobrze. Podobnie Ciric, który grał do momentu, kiedy miał siły. Do przerwy jakoś to wyglądało. W drugiej połowie zagraliśmy słabiej w defensywie i efektem jest porażka. Jak już jednak powiedziałem, ciężko myśleć o wygranej, gdy nie trafia się spod kosza. Myślę, że konieczny jest gracz, który wzmocni naszą strefę podkoszową - tłumaczył zawiedziony szkoleniowiec gospodarzy.
PBG Basket Poznań - Znicz Jarosław 82:93 (25:16, 23:17, 21:33, 13:27)
PBG Basket: Białek 20, Cirić 17, Szawarski 16, Kljajević 12, Duvnjak 8, Graves 5, Radke 4.
Znicz Jarosław: Mays 24, Chappel 18, Williamson 17, Zabłocki 16, Misiewicz 10, Sarzało 5, Witos 3.