Kontuzjowany Jalen Brunson wrócił do gry w drugiej połowie, a New York Knicks wygrali trzecią kwartę 36:18, odwracając losy drugiego meczu półfinału Konferencji Wschodniej.
Gospodarze odrobili w środę 12 punktów straty, które mieli do Indiana Pacers i ostatecznie po świetnej drugiej połowie znów obronili własny parkiet, zwyciężając 130:121. Jest już 2-0!
- To wojownik. Nie wątpiłem nawet przez moment w to, czy wróci na parkiet. Tak wygląda cały sezon. Nieważne, co się dzieje, kontuzja, mikrouraz, czy cokolwiek, on zawsze wraca. Kiedy to dziś zrobił, wszyscy zyskaliśmy dodatkową pewność siebie - mówił o swoim liderze w rozmowie z mediami Donte DiVincenzo.
ZOBACZ WIDEO: Poważnie zachorowała. Pojawiły się obrzydliwe komentarze
Nie dość, że w środę urazu nabawił się Brunson, to w końcówce wyłączony z gry był jeszcze Ogugua Anunoby.
Knicks trafili przede wszystkim 14 na 30 rzutów za trzy i popełnili tylko dziewięć strat. Brunson w 32 minuty rzucił 29 punktów. Wspomniani DiVincenzo i Anunoby dodali po 28 oczek.
Pacers też byli dobrze dysponowani (15/34 za trzy, dziewięć strat), ale nie wytrzymali na finiszu. Gościom na nic zdały się 34 oczka, które rzucił Tyrese Haliburton.
- Zasługujemy na sprawiedliwe traktowanie - grzmiał na konferencji prasowej odnosząc się do pracy sędziów trener Pacers, Rick Carlisle, który nie dokończył środowego spotkania, bo otrzymał dwa faule techniczne i musiał opuścić strefę ławki.
Trzeci i czwarty mecz serii odbędzie się teraz w Indianapolis.
Wynik:
New York Knicks - Indiana Pacers 130:121 (36:36, 27:37, 36:18, 31:30)
(Brunson 29, DiVincenzo 28, Anunoby 28 - Haliburton 34, Toppin 20, Nembhard 15)
Stan serii: 2-0 dla Knicks
Zobacz także:
Nic dwa razy się nie zdarza? A jednak! Co za emocje
Szok w Ostrowie! Śląsk złamał Stal