Jeremy Sochan pierwotnie miał zagrać tylko w jednym sparingu polskiej kadry przed turniejem kwalifikacyjnym do Igrzysk Olimpijskich w Walencji - w piątek w katowickim Spodku, przeciwko Nowej Zelandii. Ostatecznie jednak udało mu się "wynegocjować" również występ w sobotnim meczu przeciwko Filipinom w Sosnowcu. Polacy po emocjonującym spotkaniu pokonali Filipińczyków 82:80.
Informację o występie Sochana PZKosz podał dopiero w dniu starcia z Filipinami. - Czułem się na parkiecie dobrze i generalnie było dobrze - podsumował w swoim stylu Sochan po meczu. Ostatecznie 21-latek zapisał na swoim koncie 8 punktów i 4 zbiórki.
Jeremy Sochan: Najważniejsze być gotowym na Walencję
Po spotkaniu gracz San Antonio Spurs znalazł krótki moment na rozmowę z mediami. Spytaliśmy przede wszystkim, jak doszło do tego, że udało mu się jednak "wywalczyć" grę w kolejnym spotkaniu "Biało-czerwonych".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poszła na plażę o 8 rano. Co za zdjęcia!
- Zapytałem się, czy mogę wystąpić w tym sparingu, bo bardzo chciałem zagrać - powiedział WP SportoweFakty Sochan. - Bo tylko ten raz do tej pory wystąpiłem przeciwko Nowej Zelandii, a jest dla mnie bardzo ważne, by złapać ten rytm. Powiedziano mi, że mogę zagrać w sobotę tylko 12 minut, ale te kilkanaście minut to jest zawsze lepiej, niż zero - przyznał 21-latek.
PZKosz już wcześniej tłumaczył, że chodzi o rozsądne gospodarowanie obciążeniami Sochana, który wraca do gry po urazie stawu skokowego.
W Sosnowcu widać było, że Sochan coraz lepiej funkcjonuje, jeśli chodzi o zrozumienie z drużyną. Zwłaszcza w drugiej kwarcie zaczynał coraz śmielej sobie poczynać. - No właśnie. I to jest najważniejsze, aby być gotowym na Walencję - podkreślał. - Muszę znaleźć ten rytm, to "czucie" i myślę, że w tym meczu w Sosnowcu pod tym względem było już lepiej.
We wspomnianej drugiej kwarcie 21-latek zdobył 6 punktów, co wzbudziło entuzjazm na trybunach. - Faktycznie był moment i to nie będzie moment ostatni - uśmiechał się Sochan.
Milicić: Wiemy, co może Sochan
W drugiej połowie, gdy zawodnik San Antonio Spurs nie rywalizował już na parkiecie, dopingował kolegów z ławki. Wybijał sobie nawet rytm klaszcząc o... plecy Igora Milicicia Juniora. Widać, że Sochan coraz lepiej łapie kontakt z kolegami z drużyny narodowej.
Zapytaliśmy Sochana, czy już go ręka nie boli od rozdawania autografów, bo gracz NBA napracował się solidnie podpisując w Sosnowcu dziesiątki koszulek, czapeczek i pocztówek. Własną koszulkę po meczu też "stracił" i wywiadu udzielał już bez niej. - Jeszcze ręka nie boli – śmiał się Sochan.
Zadowolony z kolejnego występu Sochana dla Polski był też selekcjoner Igor Milicić. - Wiemy, co on może. Myślę, że pewne rzeczy pokazał. Na pewno Jeremy może nam pomóc. Najważniejsze, że jest zdrowy i wkomponował się do naszego składu bardzo fajnie - podkreślał szkoleniowiec "Biało-czerwonych".
Turniej kwalifikacyjny do IO rozgrywany w Hiszpanii rozpocznie się już 2 lipca. W grupie Polacy zmierzą się z Finlandią i Bahamami.
Justyna Krupa, dziennikarka WP SportoweFakty
Sochan w końcu zagrał, ale rządził kto inny. Efektowne przełamanie Polaków
Mówił, że Probierz będzie prosił Boga o wybaczenie. Teraz "pokój i miłość"