Spowodowane jest to także różnicami regulaminowymi, jak chociażby zakaz gry obcokrajowców na zapleczu ekstraklasy. Co ciekawe, w meczu pucharowym, każdy z klubów musiał grać według zasad, panujących w jego lidze. W łódzkim zespole musiał więc przez całe spotkanie przebywać na parkiecie młodzieżowiec, podczas gdy ten obowiązek nie dotyczył Akademików, którzy musieli się martwić jedynie o to, aby grało dwóch Polaków.
Gospodarze przystąpili do meczu bojaźliwie i z respektem dla silnego przeciwnika. Choć gra w obronie wyglądała nieźle, to widać było brak pomysłu w ataku. Koszalinianie odskoczyli więc szybko z wynikiem na kilka punktów (11:19), głównie dzięki rzutom za 3 punkty, którymi "kaleczyli" łodzian, gdy tylko ci zostawili ich na ułamek sekundy bez szczelnego krycia (m.in. Dante Swanson i Sebastian Balcerzak). W końcówce pierwszej kwarty świetną asystę do Tomasza Pisarczyka zaliczył Krzysztof Morawiec, po chwili za 3 punkty trafił Dariusz Kalinowski i po 10 minutach było tylko 20:23.
Na początku drugiej odsłony gospodarze wyszli nawet na 4-punktowe prowadzenie po kilku udanych akcjach Filipa Keniga - najskuteczniejszego tego dnia zawodnika ŁKS-u. Koszalinianie z czasem podkręcili jednak tempo, wymusili kilka strat łodzian i odzyskali prowadzenie, którego, jak się później okazało, nie oddali już do końca spotkania.
W drugiej połowie na trybunach pojawił się Radosław Czerniak, który brał udział wcześniej w zajęciach Szkoły Trenerów PZKosz i na ławce trenerskiej zastępował go Piotr Zych. Obecność szkoleniowca nie sprawiła jednak jakiegoś nagłego przebudzenia w ŁKS-ie, na co jednak trudno było liczyć, bowiem choć ambicji łodzianom nie brakowało i walczyli zacięcie, to jednak umiejętności były niewątpliwie po stronie zespołu z ekstraklasy. Cała druga połowa wyglądała podobnie - goście grali "na luzie", stopniowo powiększając przewagę, zaś łodzianie, często rotowani przez trenera Zycha, próbowali nawiązać walkę i nadrobić mniejsze umiejętności i gorsze warunki fizyczne, ambicją i walecznością. Popis gry dał natomiast Vladimir Tica, który zdobył 25 punktów i zanotował świetną skuteczność 88% z gry (8/9) i 100% z linii rzutów wolnych (9/9).
Podstawowy cel ŁKS-u w tym pojedynku został wypełniony - praktycznie każdy z zawodników dostał swoją szansę (z wyjątkiem narzekającego na drobny uraz Michała Krajewskiego i oszczędzanego przed ligowym pojedynkiem Kuby Dłuskiego) i mógł się pokazać na tle silnego przeciwnika. Nikt nie ukrywał, że najważniejsza dla ŁKS-u jest liga i aktualne przygotowania podporządkowane są meczowi z Sokołem Łańcut, który odbędzie się już w sobotę. Koszalinianie także swój cel wypełnili, a było nim zwycięstwo i przełamanie serii 7 porażek, a zarazem pierwsza wygrana nowego trenera - Mariusza Karola (który podobnie jak Radosław Czerniak jest jednym z kandydatów na trenera Reprezentacji Polski).
ŁKS Sphinx Petrolinvest Łódź - AZS Koszalin 72:93 (20:23, 13:22, 15:24, 24:24)
ŁKS Sphinx Petrolinvest: Kenig 14, Kalinowski 13, Kromer 12, Bartoszewicz 8, Pisarczyk 7, Wall 6, Szczepaniak 4, Treka 3, Grabowski 3, Morawiec 2, Tonkiel 0.
AZS: Tica 25, Reese 15, Surmacz 14, Balcerzak 12, Swanson 10, Kuebler 10, Wiśniewski 4, Urbański 3, Diduszko, Stępień i Milicić 0.
Sędziowali: Białas, Wojdak i Giza.