Długo myślałem nad wyjściową piątką - komentarze po meczu Znicz Basket - Żubry

Dziesiąty w historii ligowy pojedynek Znicza Basket z Żubrami zakończył się zwycięstwem zespołu z Pruszkowa. Koszykarze Romana Skrzecza wygrali dzięki trafieniu Janavora Weatherspoona na 15 sekund przed końcem. Bohaterem gości mógł być Artur Bajer, który w ostatniej akcji meczu rzucał na zwycięstwo.

Marek Kubiak (trener Żubrów Białystok): Przegraliśmy na własne życzenie. Walka na boisku toczyła się od pierwszej do ostatniej sekundy. Nie trafiliśmy aż 13 rzutów osobistych. Bardzo bolą dwie akcje nietrafione na pusty kosz w czwartej kwarcie. Każdy mógł wygrać ten mecz.

Roman Skrzecz (trener Znicza Basket Pruszków): Zespół z Białegostoku grał bardzo mądrze i umiejętnie wykorzystywał każdy nasz błąd. Cierpliwością i zaangażowaniem "przepchnęliśmy" te zawody. Za kilka tygodni nikt nie będzie pamiętał o stylu naszej wygranej. Długo zastanawiałem się, kto wyjdzie w pierwszej piątce. Podjąłem pewne ryzyko, jak widać opłaciło się. Nie spodziewałem się jednak, że Żubry będą z taką regularnością trafiały za trzy punkty.

Artur Bajer (Żubry Białystok): Do zwycięstwa zabrakło nam skuteczności na linii rzutów wolnych, nie trafiliśmy w ten sposób aż 13 razy. To nie ja miałem rzucać na zwycięstwo w tym meczu, ale tak jakoś wyszło. Dostałem piłkę, kończył się czas, dlatego zdecydowałem się na rzut. Szkoda, że nie wpadło. Kiedyś w każdym meczu oddawałem przynajmniej jeden rzut za 3 punkty, ale w Pruszkowie i Radomiu o tym zapomniałem. Nie będę ukrywał, że duży wpływ na to miała kontuzja ręki. W Żubrach powoli się odbudowuję, dlatego wracam do rzucania z obwodu.

Sławomir Nowak (Znicz Basket Pruszków): W pewnym momencie mieliśmy już ośmiopunktową przewagę, wówczas trzeba było zagrać cierpliwiej. Za szybko podejmowaliśmy decyzje i to się zemściło. Nigdy nie miałem specjalnych problemów z opanowaniem zagrywek, dlatego dwa treningi z kolegami wystarczyły do poznania podstawowych ruchów na boisku. Jak doznałem rozcięcia skóry na głowie? Wyskoczyłem do zbiórki i przez jednego z rywali zostałem uderzony przypadkowo łokciem. Nie wiem przez kogo, ale po tym meczu będę bogatszy o kilka szwów.

Komentarze (0)