Mistrz NBA i MVP ostatnich finałów, Jaylen Brown nazwał Giannisa Antetokounmpo... dzieckiem. Chodzi o incydent z początku drugiej kwarty.
Zaczęło się od tego, że Grek uderzył Browna łokciem w twarz, za co został ukarany faulem ofensywnym. Chwilę później, gdy obaj gracze wracali na drugą stronę boiska, Antetokounmpo wyciągnął rękę w geście przeprosin, ale w ostatniej chwili ją cofnął i przeczesał nią włosy, przy tym się uśmiechając.
"Jest dzieckiem"
Grek za moment ponownie z uśmiechem na twarzy wyciągnął rękę na znak pojednania, lecz Brown tym razem odmówił, kręcąc głową. - Giannis to dziecko - powiedział zawodnik Boston Celtics stacji NBC Sports Boston po meczu. - Skupiłem się na pomaganiu mojej drużynie w wygranej, i właśnie to osiągnęliśmy dziś wieczorem - dodał Brown.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Znów jest z Neymarem?! Brazylijska modelka zachwyca urodą
Emocje 28-latka dały o sobie znać także później na boisku - w czwartej kwarcie został ukarany faulem niesportowym za próbę zablokowania Antetokounmpo, gdy ten zmierzał w kierunku kosza. Brown stwierdził później jednak, że nie miało to związku z wcześniejszym zajściem.
To był żart
Gwiazdor Milwaukee Bucks podczas konferencji prasowej wyraził zdziwienie, że Brown tak poważnie potraktował jego gest.
- Oczywiście, to był żart - powiedział dziennikarzom. - Gramy w koszykówkę, ale trzeba mieć z tego zabawę. Uważam, że jest niesamowitym graczem, który robi wszystko, by jego drużyna wygrywała. Jest bardzo konkurencyjny. Wielokrotnie graliśmy przeciwko sobie - komplementował rywala Grek, po czym wyjaśnił swoje zachowanie.
- Zawsze żartujemy sobie w trakcie gry. Robię tak nawet z moimi dziećmi. Czasem mówię: daj piątkę. Ups, jesteś za wolny. Po prostu to zrobiłem i cieszyłem się chwilą. To było zabawne. Jeśli nazwano mnie dzieckiem, to niech tak będzie... Jeśli będę miał okazję, zrobię to znowu - podsumował Antetokounmpo.
Celtics w niedzielę pokonali Bucks 113:107, pogłębiając ich problemy. Drużyna z Wisconsin legitymuje się w tym momencie fatalnym bilansem 2-8.