Nie ma wyników, atmosfery, motywacji - relacja z meczu Sportino Inowrocław - AZS Koszalin

Sportino Inowrocław przegrało czwarty kolejny mecz, tym razem uległo AZS-owi Koszalin 74:84. Oprócz uciekających punktów i coraz gorszej sytuacji w tabeli, nie najlepsza jest także atmosfera wewnątrz drużyny, a głośno o tym mówią zarówno trener, jak i zawodnicy.

- Jest to przykre, że znów nie wygraliśmy. Teraz, aby to usprawnić, to potrzeba już chyba jakiś radykalnych decyzji. Niektóre rzeczy, które miały miejsce na parkiecie, nie powinny się w ogóle się zdarzyć. Wyciągnę z tego konsekwencje - skomentował trener inowrocławian Andrzej Kowalczyk. Mowa tu m.in. o odepchnięciu w trzeciej kwarcie Teda Scotta przez Łukasza Żytko. - Sami musimy wyjaśnić to między sobą. Przykro mi, że coś takiego się stało. Po prostu górę wzięły emocje jego i moje - powiedział rozgrywający, który po odejściu Grzegorza Arabasa został kapitanem zespołu. Funkcję tę pełnił przez cały zeszły sezon. - Nie wiem, co tu się dzieje. Nie powinienem mówić takich rzeczy, ale my nie jesteśmy już nawet na dnie. To jest coś gorszego. Nie ma żadnych pozytywów - dodał Żytko.

W zupełnie odmiennych nastrojach byli po spotkaniu gracze AZS-u, którzy po tym, jak ekipę objął Mariusz Karol, wygrali drugi raz z rzędu. Pod jego wodzą ulegli wcześniej tylko Treflowi Sopot. - Jest to dość komiczna sytuacja. Jeszcze nie skończyła się nawet runda, a trener, który prowadził zespół na początku rozgrywek, teraz opiekuje się innym, i przyjeżdża z nim, by grać przeciwko byłemu. Cieszę się ze zwycięstwa, bo mimo, że mecz był wyrównany, przez dość długi czas utrzymywaliśmy kilka oczek przewagi i z taką zaliczką udało nam się dotrwać do końca - powiedział szkoleniowiec AZS-u. - Moi zawodnicy bardziej angażowali się w grę. A można to zauważyć choćby po liczbie zbiórek, bo nasze 40, przy 27 rywala, to duża różnica - dodał. W jego zespole wyróżniał się Michael Kuebler, który gdy tylko pojawił się na parkiecie, rozpoczął swój festiwal trójek. W sumie trafił ich sześć. - Bardzo trudno było nam go powstrzymać - przyznał Przemysław Łuszczewski, skrzydłowy gospodarzy. Amerykanin w samej tylko drugiej kwarcie, zdobył tyle samo punktów, co, nie wliczając w to Teda Scotta, ośmiu pozostałych graczy inowrocławian, przez całą... pierwszą połowę! Scott ponownie był najskuteczniejszym graczem Sportino, ale większość ze swojego dorobku (24 punkty) zdobył w pierwszych dwudziestu minutach. Po przerwie trafił tylko sześć oczek.

- Wszyscy mieliśmy nadzieje na zwycięstwo. Gdybyśmy wygrali, poprawiłyby się nasze nastroje. Ale tak się nie stało. Pod koniec AZS zagrał bardziej dojrzale - wyjawił Łuszczewski, który dwa ostatnie sezony spędził właśnie w Koszalinie. - Nie był to może dobry mecz w naszym wykonaniu, ale zwyciężyliśmy, i to w tej chwili jest najważniejsze. To kolejny krok do przodu AZS-u - powiedział Grzegorz Surmacz, skrzydłowy "Akademików". To właśnie on, George Reese i Dante Swanson głównie przyczynili się w ostatniej kwarcie do utrzymania wcześniej wypracowanej przewagi. - Jest coraz lepiej. Widać światło i wszyscy powoli zmierzamy w jego stronę - podsumował Karol.

Sportino Inowrocław - AZS Koszalin 74:84 (15:15, 20:26, 21:21, 18:22)

Sportino: Ted Scott 24, Przemysław Łuszczewski 9, Quinton Day 9, Sani Ibrahim 9, Łukasz Żytko 8, Mindaugas Budzinauskas 7, Vitalius Stanevicius 4, Slavisa Bogavac 2, Maciej Raczyński 2, Artur Robak 0.

AZS: Michael Kuebler 24, George Reese 16, Dante Swanson 13, Adam Metelski 8, Grzegorz Surmacz 7, Igor Milicic 7, Sebastian Balcerzak 3, Łukasz Wiśniewski 3, Vladimir Tica 3.

Źródło artykułu: