Konfrontacja miejscowego Znicza z ekipą Igorsa Miglinieksa planowo miał odbyć się 18 listopada, jednak z powodu choroby kilku zawodników z Pomorza, władze Polskiej Ligi Koszykówki postanowiły przełożyć to spotkanie właśnie na dzień 15 grudnia.
Pojedynek jakże dwóch różnych drużyn z jednego ale dość istotnego powodu. Gospodarze wtorkowych zawodów - Znicz Jarosław od samego początku wymieniani wśród grona jednych z pierwszych do spadku. Zresztą patrząc na kłopoty klubu z Podkarpacia - nie było w tym nic aż tak dziwnego. Trener Dariusz Szczubiał dokonał jednak niemożliwego i ze swoją ekipą zajmuje górne rejony tabeli.
Powiem nawet szczerze, że lepiej miło jest się rozczarować, niż niemiło zaskoczyć. Druga część tego zdania ewidentnie tyczy się zespołu ze Słupska.
Goście z wielkimi aspiracjami, wielkimi personami, oraz ze stabilnym budżetem - zawodzą i to mocno i tak naprawdę do dziś nie wiadomo dlaczego. 11. pozycja w tabeli Polskiej Ligi Koszykówki i tylko 4. zwycięstwa z 11. rozegranych potyczek, to jak na drużynę, która w ubiegłym sezonie zajęła miejsce tuż za podium - nie napawa optymizmem.
Coś jednak zmieniło się na plus w ekipie Igorsa Miglinieksa, gdy do drużyny dołączył Tyrone Brazelton z Asseco Prokomu Gdynia. Amerykański rozgrywający wniósł dużo świeżości do swojej nowej drużyny w konsekwencji czego "Czarne Pantery" wygrały z wicemistrzem Polski 88:83, w dużej mierze dzięki kapitalnej grze wspomnianego playmekera. Sympatycy pomorskiego klubu od razu uwierzyli w odmianę ich zespołu, jednak nie tak się wszystko ułożyło. Po wygranej przyszły dwie porażki. Pierwsza z Mistrzem Polski, a druga bolesna z beniaminkiem PLK - Stalą Stalowa Wola w ostatniej kolejce i o ile o przegraną z zespołem z Gdyni nikt nie robi tragedii, to po porażce z "Hutnikami", w Słupsku aż zawrzało. Wyprawa na Podkarpacie nie tak miała wyglądać. Tym razem Słupszczan czeka, wydaje się jeszcze trudniejsza przeprawa tym razem w Jarosławiu z rewelacją rozgrywek - Zniczem Jarosław.
Jarosławianie w obecnej chwili zajmują 6. pozycję z 7. zwycięstwami. Swoją postawą udowodnili już, że zwycięstwa które osiągnęli to nie chwilowy zryw i wzniesienie na wyżyny, a monolit stworzony przez Dariusza Szczubiała i kapitalna atmosfera w drużynie. Drużyna w której każdy wie co ma robići nikt nie przejmuje się indywidualnymi statystykami - liczy się dobro zespołu. Wiadomą jest, że siła Znicza to trio amerykańskich graczy wspomaganych przez krajowych zawodników.
Jarosławianie w ostatniej kolejce musieli uznać wyższość wicemistrzów Polski - Turowa Zgorzelec. Zwycięstwo gościom z przygranicznego miasta nie przyszło jednak łatwo i gdyby nie, zatrzymanie Jeremyego Chappella to różnie mogłoby się to skończyć. Ale jak to mówią - "Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem" i tak jak powiedział na konferencji pomeczowej rozgrywający Znicza Keddrick Mays - gramy dalej i będzie lepiej.
Jak będzie tym razem? Czy w koncu silna kadrowo ekipa Czarnych Słupsk zaskoczy, czy może po raz kolejny jarosławscy amerykanie pokażą przeciwnikowi swoją klasę. O tym dowiemy się już niebawem.
MKS Znicz Jarosław - Energa Czarni Słupsk / wtorek 15.12.2009 godz. 19.00