Zwycięzców się nie sądzi - rozmowa z Michałem Wołoszynem, koszykarzem Stali Stalowa Wola

Michał Wołoszyn to lider klasyfikacji najskuteczniejszych graczy w rzutach za trzy punkty. W sobotnich zawodach z Energą Czarnymi Słupsk skrzydłowy Stalówki trafił tylko 2 na 8 prób zza linii 6.25. - Z rzutami to akurat różnie bywa. Raz się trafi do kosza a raz nie - powiedział portalowi SportoweFakty.pl 25-letni wychowanek zielono-czarnych.

Kamil Górniak
Kamil Górniak

Kamil Górniak: Nie pierwszy raz w tym sezonie znowu słabo wykonywaliście rzuty wolne.

Michał Wołoszyn: Może nie mówmy już o tych rzutach wolnych. Wygraliśmy to spotkanie i nie ma co o tym wspominać. Trzeba się cieszyć z tego, co było dobre. W końcu zwycięzców się nie sądzi.

W potyczce z Energą Czarnymi trafiłeś 2 na 8 prób za trzy punkty. Wygląda na to, że lepiej ci idzie na wyjazdach.

- Z rzutami to akurat różnie bywa. Raz się trafi do kosza a raz nie. W mojej opinii najważniejsza jest jednak solidna defensywa, co pokazała nawet ostatnia akcja w sobotnich zawodach. Mecz można wygrać zarówno celną trójką, tak jak to zrobiła Polpharma Starogard Gdański w meczu z nami, ale i dobrą akcję właśnie w obronie, co udało się nam w ostatnim pojedynku.

W drugiej kwarcie mieliście kilka akcji z rzędu, z których powinny paść łatwe punkty. Niestety nie udało się. Pokarał was za to Marcin Sroka, który rzucił dwie trójki z rzędu i zamiast 20 oczek przewagi zrobiła się tylko kilka.

- Zgadza się, ale w ekstraklasie tak to wszystko wygląda. Taka jest specyfika tej ligi. Jeśli ty nie wykorzystasz kilku dogodnych okazji na punkty, to za chwile odbije się to na tobie dwukrotnie. Trzeba więc umiejętnie wykorzystywać nadarzające się okazje, bo jeśli tego się nie zrobi to przeciwnik w kilka chwil może oddać i wtedy wynik leci w dół.

Dwa pierwsze spotkania w lidze z Turowem i Asseco traktowaliście jak dobrą lekcję basketu. Teraz czekają was znów mecze z najlepszymi ekipami kraju. Dalej będziecie chcieli coś wyciągnąć od tych najlepszych czy może liczycie na niespodziankę i wygraną?

- Każde spotkanie traktujemy jak dobrą lekcję koszykówki i z każdej konfrontacji chcemy wyciągać jakieś wnioski, a co za tym idzie grać jeszcze lepiej. Na pewno czekają nas bardzo trudne pojedynki z elitą. Na wycieczkę tam nie jedziemy. Chcemy powalczyć i traktujemy te mecze jak każde inne w lidze. Jedziemy po wygraną.

A stać was na zwycięstwo, w którymś z tych trzech potyczek?

- Trudno powiedzieć. Anwil, Turów i Asseco to bardzo mocne ekipy. Trzeba popatrzeć na składy. Tam są bardzo solidni zawodnicy. Ta liga pokazała już, że można wygrywać z najlepszymi. Każde spotkanie może się różnie potoczyć. Zdarza się, że drużynę złapie jakiś kryzys czy w trakcie zawodów będzie miała dołek. Takie rzeczy trzeba wykorzystywać. Uważam, że jeśli będzie taka okazja, to postaramy się ją wykorzystać.

W sobotę jedziecie do Włocławka. Czeka was trudne zadanie, ale będzie to ciekawy pojedynek, gdyż naprzeciw siebie stanie dwójka najlepiej asystujących graczy ligi Krzysztof Szubarga i Jarryd Loyd, zagrasz przeciwko swojemu młodszemu bratu, a Michał Gabiński właśnie z Anwilu wrócił do Stalowej Woli.

- Dokładnie tak. To są jednak jakieś sprawy, o których mówi prasa czy kibice. My koncentrujemy się na samym meczu i nie jest dla nas ważne, kto akurat będzie grał. Nie ma znaczenia czy zagra Bartek, czy ktoś inny. Będziemy musieli stoczyć bardzo trudna walkę przez całe 40 minut. Bartkowi życzę jak najlepiej, ale chciałbym żeby Stalówka wygrała tą potyczkę.

Wariant pesymistyczny przewiduje porażkę. Na koniec pierwszej rundy macie 6 wygranych i 7 porażek. To dobry wynik? Mogliście mieć znacznie więcej zwycięstw patrząc na pojedynki ze Zniczem, Sportino czy Polpharmą, które przegraliście w samej końcówce.

- Zdecydowanie to jest bardzo dobry wynik i nie ma co z tym dyskutować. Nie zadowalamy się tym rezultatem i dalej idziemy do przodu. Jesteśmy dumni z tego jak gramy i że udaje się nam odnosić sukcesy. Cieszymy się z tego, że jest o nas tak głośno. Wielu ludzi wypowiada się o nas bardzo dobrze, a jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek wielu skreśliło nas i spisało na straty. Mówili, że jesteśmy głównym kandydatem do spadku i nie zdołamy się obronić przed degradacją. Pokazaliśmy jednak klasę i nie rozpamiętujemy tych porażek w samych końcówkach. W końcu kilka gier właśnie w podobnych okolicznościach rozstrzygnęliśmy na własną korzyść. Najważniejsze jest iść do przodu i z każdym przeciwnikiem bić się, tak jak to zrobiliśmy w sobotę z Energą Czarnymi Słupsk.

Po serii gier z potentatami czekają was dwa kolejne wyjazdy do Jarosławia i Warszawy. Tam będzie łatwiej o wygraną. Zakładacie już ile zwycięstw chcecie przywieźć z tych 5 pojedynków?

- Nie myślimy w tych kategoriach. Takie kalkulacje są dobre dla dziennikarzy i kibiców. Dla na każdy mecz jest najważniejszy. Tylko w ten sposób możemy podchodzić do spotkań w lidze, gdyż tylko tak możemy coś zdziałać.

Z Czarnymi nie mieliście słabej jednej kwarty, ale zdarzały wam się przestoje w każdej z odsłon meczu i traciliście uzyskaną przewagę.

- Zgadza się. Jeszcze nie potrafimy zagrać przez całe 40 minut na odpowiedni i równym poziomie. Wydaje mi się, że nie ma takiej ekipy w Polsce, która by to potrafiła. Rzadko zdarza się, że przez cały mecz gra się dobrze. Każdemu przytrafia się jakiś przestój, dołek. Najważniejsze jest, aby w takim momencie sprężyć się i zagrać na wysokim poziomie w defensywie. Nie można dopuścić, aby przeciwnik zdobył w tym fragmencie spotkania łatwych punktów. Trzeba taki moment przeczekać. Nam do tej poty jakoś się to udawało. Prowadziliśmy z Czarnymi kilkom oczkami, potem nas doszli, ale w ostatecznym rozrachunku to my cieszyliśmy się z kolejnego zwycięstwa w ekstraklasie.

Nie obawialiście się w końcówce, że może dojść do powtórki z meczu z Polpharmą i przegracie w podobnych okolicznościach?

- Byliśmy zbyt skoncentrowani na tym, co działo się na parkiecie. Nie myśleliśmy wtedy o potyczkach, które rozegraliśmy już wcześniej.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×