Aż przez jedenaście kolejek ACB Real Madryt ogrywał swoich przeciwników w hiszpańskiej ACB, co ostatecznie doprowadziło do stanu, w którym drużyna pozostawała jedyną niepokonaną w lidze. W tym samym czasie przegrała tylko raz w Eurolidze, więc działacze klubu zacierali ręce z zadowolenia - zwracały się gigantyczne pieniądze zainwestowane w zespół, przełożone na sprowadzenie wielkich gwiazd włącznie z trenerem.
W połowie grudnia nastąpiła jednak zadyszka potentata. Najpierw Królewscy przegrali w lidze z beniaminkiem z Obradoiro, potem receptę na nich znalazł Asseco Prokom, aż wreszcie w miniony weekend w szlagierowym spotkaniu podopieczni Ettore Messiny zostali rozbici przez Caję Laboral Baskonia. Trzy porażki w ciągu kilkunastu dni? To zdecydowanie za dużo jak dla działaczy Realu oraz dla samego włoskiego szkoleniowca, którego problemy powiększyły się znacznie wraz z kontuzją Sergi Llulla i słabą formą Sergi Vidala oraz Pablo Prigioniego. Wobec zaistniałej sytuacji Messina szybko doszedł do porozumienia z włodarzami klubu - muszą być wzmocnienia.
Równie rychło wybrano głównego kandydata - Marko Jaricia, który ostatnie siedem sezon spędził na parkietach NBA. W tym roku nie rozegrał jednak żadnego spotkania, a kierownictwo Memphis Grizzlies szukało klubu wyrażającego chęci na pokrycie ponad siedmiomilionowego kontraktu zawodnika. Dla Realu jednak żadna kwota nie stanowi problemu i obie strony szybko osiągnęły konsensus, podpisując umowę, która wejdzie w życie w momencie, gdy koszykarz przejdzie pomyślnie testy medyczne.
Warto dodać, iż Real od zeszłego lata poszukiwał graczy z najwyższej półki, zawzięcie starając się sprowadzić do drużyny kogoś z NBA. Anthony Parker, Primoż Breżec czy mający za sobą przeszłość w najlepszej lidze świata Sarunas Jasikevicius nie chcieli jednak podjąć rozmów z klubem z Madrytu. Dlatego też o transferze Jaricia należy rozmawiać w kontekście prawdziwego hitu.
30-letni dziś zawodnik to wysoki (198 cm) rozgrywający, który w Realu ma pełnić funkcję podobną do tej Theodorakisa Papaloukasa w CSKA Moskwa za czasów prowadzenia drużyny właśnie przez trenera Messinę. Obaj panowie znają się z przeszłości, bowiem Serb grywał pod skrzydłami włoskiego szkoleniowca w barwach Kinderu Bolonia w latach 2000/02 a w tym pierwszym sezonie był nawet czołową postacią ekipy, która wygrała Euroligę. Już więc jako 24-latek Jarić osiągnął praktycznie wszystko w europejskiej koszykówce, bowiem w roku 2001 wygrał z Jugosławią Mistrzostwo Europy, a rok później reprezentacja Serbii i Czarnogóry sięgnęła po Mistrzostwo Świata.
Stąd też przed sezonem 2002/2003 obrońca podjął decyzję o przenosinach za ocean i podpisał kontrakt z Los Angeles Clippers. W swoim pierwszym sezonie w NBA rozegrał 66 meczów ze względu na kontuzję kostki, notując średnio 7,4 punktu, 2,9 asysty i 2,4 zbiórki. Następnie dwa lata również upłynęły pod znakami mniejszych lub większych urazów, lecz choć zmniejszyła się ilość spotkań, zwiększyły się średnie - do stanu 9,9 punktu, 6,1 asysty i 3,2 zbiórki. W roku 2005 więc Jarić za sumę pięciu milionów dolarów parafował umowę z Minnesota Timberwolves. W ekipie Leśnych Wilków grał trzy lata , w najlepszym okresie notując około 8 oczek, 4 asyst i 3 zbiórek. Następnie związał się z Memphis Grizzlies, gdzie w minionym sezonie wystąpił w 51 meczach, legitymując się średnimi tylko 2,5 punktu i 1,5 asysty. Ogółem Serb wyszedł na parkiet w NBA w 445 spotkaniach.