Gortat, EuroBasket, Woods - rok 2009 w polskiej koszykówce

Marcin Gortat i EuroBasket to dwa słowa klucze, które charakteryzują polską koszykówkę w kończącym się 2009 roku. O ile jednak sukces środkowego z Łodzi w NBA jest naszym powodem do dumy i chwały, o tyle wrześniowe mistrzostwa Europy już zdecydowanie nie. Portal SportoweFakty.pl zaprasza na podsumowanie najważniejszych wydarzeń w mijającym roku.

EuroBasket

To prawda, mieliśmy duże oczekiwania przed najważniejszą imprezą na Starym Kontynencie. Chyba słusznie, bo Gortat, Lampe, Ignerski, Szewczyk i Logan to nazwiska, które mogły zapewnić nam grę o coś więcej, niż tylko wyjście z grupy. Rzeczywistość okazała się jednak inna. Polacy rozpoczęli świetnie, dwie wygrane z Bułgarią i Litwą rozbudziły apetyty sympatyków basketu. Nic z tego jednak nie wyszło, bowiem cztery kolejne porażki spowodowały, że zajęliśmy w końcowej klasyfikacji 9. miejsce.

Sukcesem tego wyniku nazwać na pewno nie można. Fakt faktem, biało-czerwoni ulegli czołowym zespołom EuroBasketu (Turcja, Słowenia, Serbia, Hiszpania), ale nie to powinno martwić najbardziej. Nasz zespół nie miał wartościowych zmienników, a trener Muli Katzurin sprawiał wrażenie, że nie zawsze panuje nad wydarzeniami dziejącymi się na parkiecie.

Mistrzostwa się skończyły i przyszedł czas podsumowań. Można było wyczuć niedosyt, a nawet rozczarowanie. Trenerem naszej kadry przestał być izraelski coach, a marzenia o dzikiej karcie na mistrzostwa świata szybko zostały rozwiane. Inna sprawą jest fakt, że kończymy rok 2009 bez trenera męskiej reprezentacji. Komisja PZKosz nie rekomendowała bowiem zarządowi żadnego z jedenastu kandydatów, którzy zgłosili się do konkursu...

EuroBasket nie był także sukcesem pod względem organizacyjnym. Gdyby nie rzesze kibiców z innych krajów (Litwa, Słowenia!), większość hal nie byłaby wypełniona nawet w połowie. Na żadnym ćwierćfinale nie było więcej niż 6 tysięcy fanów basketu, a kapitalny półfinał Serbia-Słowenia oglądało "tylko" 8,5 tysiąca sympatyków. Podobna okazja, aby oglądać w akcji ten sport na tak wysokim poziomie nie powtórzy się przecież prędko.

NBA - Where Polish Hammer In Big Final Happens

Mecze koszykarskiej ligi NBA sprawiają, że ortodoksyjni fani tych rozgrywek przez kilka miesięcy przestawiają swój tryb życia na nocny. Z całą pewnością jeszcze większa rzesza sympatyków basketu poczyniła tak radykalne zmiany, kiedy Marcin Gortat i jego Orlando Magic bili się o najwyższe laury w najlepszej koszykarskiej lidze na świecie. Drużyna z Florydy była prawdziwą rewelacją zeszłych rozgrywek i doszła do samego finału. Tam jednak musiała uznać wyższość potężnych Los Angeles Lakers.

Polak mógł jednak być zadowolony z tego sezonu. Udowodnił, że jest klasowym centrem i jeśli dostaje okazję do gry, to ją perfekcyjnie wykorzystuje. Kilka double-double Gortata pokazało, że gdyby środkowy z Łodzi dostawał od trenera 30-35 minut gry, takie osiągnięcia byłyby na porządku dziennym. Wszyscy więc wyczekiwali letniego okienka transferowego i ofert, które napłyną do naszego rodzynka w NBA.

Najbardziej konkretną złożyli Dallas Mavericks i Gortat był już jedną nogą w klubie z Teksasu. Mógłby tam spokojnie walczyć o miejsce w wyjściowym składzie z podstarzałym i przeciętnie spisującym się Erickiem Dampierem. Dość niespodziewanie jednak Orlando wyrównało ofertę Mavs, w związku z czym do transferu nie doszło.

Mało kto spodziewał się takiej decyzji. Wcześniej sam Otis Smith (generalny menedżer Magic) zapewniał, że nie będzie trzymał Gortata w zespole, jeśli trzeba będzie mu płacić pięć milionów dolarów za sezon. Obecnie Polak głównie za siedzenie na ławce otrzymuje 5,8 miliona... Pieniądze to jedno, a występy na parkiecie to drugie. Niestety reprezentacyjny środkowy nie ma póki co dobrego sezonu, a jego średnie w porównaniu z zeszłymi rozgrywkami nieco się pogorszyły. Obecnie jest to 3,2 punktu i 3,6 zbiórki przy 13 minutach, a w sezonie 2008/2009 3,8 punktu i 4,5 zbiórki w 12,5 minuty.

Kobieta zmienną jest

Nie udały się także mistrzostwa Europy w wykonaniu naszych koszykarek. Dopiero 11. miejsce na łotewskim turnieju trzeba uznać za porażkę, zwłaszcza, że do awansu do ćwierćfinału zabrakło tak naprawdę jednego zwycięstwa. Polki wyszły z grupy z bilansem 2-1, lecz w drugiej rundzie nie sprostały Słowaczkom, Hiszpankom i Czeszkom. Słaby turniej rozegrała szczególnie Agnieszka Bibrzycka, która w decydującym meczu z naszymi rywalkami zza południowej granicy zdobyła 0 punktów. Po mistrzostwach dymisję złożył Krzysztof Koziorowicz, którego w połowie grudnia zastąpił Dariusz Maciejewski, trener rewelacji FGE - KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wielkopolski.

A’propos Bibrzyckiej. Nasza najlepsza koszykarka nie zawodzi w elitarnej Eurolidze. Jej UMMC Jekaterynburg jest jednym z głównych faworytów do triumfu w tych rozgrywkach. Rosyjski zespół prowadzi w grupie A z bilansem 7-1, a Bibrzycka jest w drużynie najlepszą strzelczynią, zbierającą i przechwytującą.

Jeszcze bardziej dumni powinniśmy być z postawy Wisły Can-Pack Kraków. Biała Gwiazda to jedna z dwóch ekip w Eurolidze, która nie zaznała goryczy porażki. Podopieczne Jose Ignacio Hernandeza zwyciężyły wszystkie osiem spotkań i mogą być spokojne o awans do kolejnej fazy gier. Nieco gorzej wiedzie się Akademiczkom z Gorzowa (3-5), które jednak absolutnie dominują na polskich parkietach (15-0!), a najgorzej spisuje się Lotos Gdynia (2-6). Nie ma co jednak narzekać, wszak to pierwszy taki przypadek w historii polskiej koszykówki, kiedy trzy nasze zespoły rywalizują w najbardziej prestiżowych rozgrywkach na Starym Kontynencie.

Prokom i nowy dominator polskich parkietów

W Polsce bez zmian - króluje Prokom. Pod koniec maja ekipa Tomasa Pacesasa wywalczyła szósty tytuł dla Sopotu, po czym przeniosła się do sąsiedniej Gdyni. W tegorocznych rozgrywkach także nie zapowiada się, aby hegemonia najlepszej drużyny w naszym kraju została przerwana. A wszystko to dzięki Qyntelowi Woodsowi. Zawodnik to fenomenalny, jak na polskie realia oczywiście. Zbiera, rzuca, podaje, wsadza. Potrafi wszystko. Na naszym podwórku jeszcze nigdy nie było gracza z takiego poziomu, więc tym bardziej cieszy fakt, że udało się go zatrzymać na nowy sezon.

Liga jest nudna, bo Prokomowi nikt nie podskoczy. W Eurolidze nie jest już tak różowo. Ostatnio co prawda była mega euforia po zwycięstwie nad Realem Madryt, ale awans do Top16 nadal nie jest pewny. Nie warto chyba wspominać o innych sprawach związanych z PLK. Chaos licencyjny czy podobne problemy organizacyjne przylgnęły do naszych rodzimych rozgrywek już jakiś czas temu.

Polonia 2011 Warszawa. Specjalnie na końcu, bo to jeszcze melodia przyszłości. Młodzi i ambitni koszykarze ze stolicy nie boją się nikogo i walczą jak równy z równym z dużo wyżej notowanymi rywalami. Utrzymają się czy nie - to mało ważne. Grunt, żeby takie nazwiska jak Śnieg czy Berisha rozwijały się w podobnym tempie jak obecnie. Z nich będzie pożytek!

Polacy za granicą

Nie można zapomnieć o całej rzeszy naszych rodaków biegających za piłką poza granicami naszego kraju. Kolonia zawodników i zawodniczek jest naprawdę bardzo duża, choć tylko nieliczni prezentują wysoki i warty uwagi poziom. W poprzednim sezonie mistrzem Czech został Robert Tomaszek, choć w CEZ Nymburk był skonfliktowany z Katzurinem i grał "ogony". Z kolei wicemistrzostwo Rosji wywalczył Maciej Lampe, a jego dobra gra w Chimki Moskwa zaowocowała transferem do słynnego Maccabi Tel Awiw.

W trwających rozgrywkach Lampe nie prezentuje się już tak dobrze, a ostatnio zaczęły się nawet pojawiać pogłoski, że polski podkoszowy opuści Izrael. Skupmy się jednak na pozytywnych aspektach. Szymon Szewczyk to najjaśniejsza postać spośród trójki naszych rodaków w Lega Basket. Średnio 9,7 punktu i 7,2 zbiórki to efekty bardzo dobrej postawy gracza Air Avellino.

Solidne występy notuje również Dylewicz, klubowy kolega Szewczyka. W Hiszpanii regularnie punktuje Ignerski, ale największą furorę za granicą robi Paweł Mróz. Niespełniony talent polskiej koszykówki jest gwiazdą w lidze słowackiej (16,7 punktu i 8,9 zbiórki), gdzie wystąpił nawet w Meczu Gwiazd. Szkoda, że to tylko liga słowacka...

Co nas czeka w 2010?

Przede wszystkim mistrzostwa świata mężczyzn. Kandydatów do gry o medale wielu, ale złoto chyba znowu dla USA. Wszystko będzie zależało od motywacji i podejścia gwiazd NBA. Wade, James, Bryant, Anthony, Bosh, Howard, Paul. Kto zagra, a kto zrobi sobie wolne? O prymat na świecie zagrają także koszykarki. W Czechach faworytek upatrywać trzeba będzie w Australijkach, Amerykanach, Rosjankach i Brazylijkach.

NBA. Im bliżej play off, tym walka coraz bardziej "na serio". Na Zachodzie trwa hegemonia Lakers, ale na pewno nie można lekceważyć czających się rywali: Spurs, Blazers, Mavs, Suns, Nuggets. Na Wschodzie ciekawiej: Celtics zdrowi i skuteczni, Cavs rozkręcają się na dobre, Magic chcą powtórzyć sukces sprzed roku. Będzie się działo, jak co roku zresztą. We love this game, don’t we?

Nowy etap w obu reprezentacjach. Zarówno trener Maciejewski, jak i nie wybrany jeszcze szkoleniowiec męskiej kadry, muszą zebrać odpowiednią grupę ludzi, która docelowo będzie w stanie poprawić wyniki z ostatnich mistrzostw Europy. Nikogo przecież nie zadowalają 9. czy 11. lokaty w takich turniejach. Powodzenia!

Komentarze (0)