Sokół Łańcut trzykrotnie w obecnych rozgrywkach grał w inowrocławskiej hali przeciwko Sportino. I trzykrotnie też, podkarpackiej drużynie przyszło zaznać goryczy porażki. Ostatnie dwa mecze łańcucianie rozgrywali w ubiegły weekend, kiedy to walczyli o awans do Dominet Bank Ekstraligi. Sobotnia (53:68) oraz niedzielna (54:66) porażka z inowrocławianami, przekreśliły marzenia tejże drużyny o ekstraklasie w tym sezonie.
- Możliwe, że mecze ze Sportino przegraliśmy naszą słabą skutecznością zarówno za dwa jak i za trzy punkty. W niedzielę doszliśmy już inowrocławian na osiem oczek, jednak później zabrakło nam koncentracji. Sportino to wykorzystało, trafiło kilka "trójek" i ponownie musieliśmy gonić wynik - powiedział Jerzy Koszuta, skrzydłowy łańcuckiej drużyny.
W obydwu pojedynkach rozegranych w Inowrocławiu, na parkiecie nie pojawił się kontuzjowany Marcin Salamonik.
- Niestety nie udało się wyleczyć kontuzjowanej nogi Marcina na mecze w Inowrocławiu. Uraz ten był poważny i nie można było w tej sytuacji igrać z jego zdrowiem. Na pewno szkoda, że nie mógł wystąpić z nami, bowiem jest to podstawowy zawodnik naszej drużyny.
- Sądzę, że zarówno w sobotę i niedzielę zagrałem przeciwko Sportino dwa najgorsze mecze w sezonie. Wielka szkoda iż były one najważniejsze w sezonie. - zakończył koszykarz łańcuckiej drużyny.