Asseco Prokom Gdynia wygrało ten mecz, gdyż uzyskało w trzeciej kwarcie około trzydziestopunktową przewagę. Tak ogromna różnica troszkę zdekoncentrowała gospodarzy, którzy zaczęli popełniać proste błędy przy wyprowadzaniu piłki spod swojego kosza. Mimo tego, że Gdynianie w pewnym momencie mieli problem ze zdobywaniem punktów, trener Tomas Pacesas nie zdecydował się wprowadzić ponownie Qyntela Woodsa na parkiet. Jednak nie wolno zapomnieć o bardzo dobrej postawie gości, walczyli praktycznie do ostatniego co pozwoliło im uzyskać tak korzystny wynik.
Od pierwszych minut spotkanie przebiegało pod dyktando Mistrzów Polski, którzy z łatwością zdobywali punkty z praktycznie każdej pozycji. Z racji tego, że gospodarze zatrudnili nowego centra Radko Vardę, mecz z trybun oglądał Ronald Burrell. Z kolei zawodnicy ze Stalowej Woli popełniali proste błędy, dla przykładu dwukrotnie pod rząd kroki popełnił Jaryd Loyd. W dobrej formie rzutowej wydawał się być Marek Miszczuk, który otworzył mecz trafiając za trzy punkty. Po indywidualnej akcji 2+1 Qyntela Woodsa Gdynianie prowadzili 14:10 w siódmej minucie spotkania. Najlepszym strzelcem, zdobywcą trzynastu punktów po dziesięciu minutach był wspomniany wcześniej Woods, który wręcz się bawił ze swoimi przeciwnikami ogrywając ich jak chce. Niestety w drużynie gości nie było widać koszykarza będącego wstanie pociągnąć grę, tak aby nawiązać walkę z Asseco Prokomem.
Druga kwarta rozpoczęła się od skutecznego bloku na Woodsie Macieja Klimy, jednak chwilę później sam poszkodowany zrewanżował się tym samym. Obie drużyny rozdrażnione słabą skutecznością rzutową zaczęły poczynać cyrk na parkiecie, zupełnie bezsensowne akcje w ataku sprawiły, że na szczęście Tomas Pacesas zdecydował się powstrzymać to wszystko prosząc o czas na żądanie. Po piętnastu minutach gry wreszcie trener Asseco Prokomu zdecydował się wprowadzić na parkiet nowego zawodnika Radko Vardę, który od razu wykorzystał izolację i zdobył łatwe dwa punkty. To właśnie wejście Vardy sprawiło, że gospodarze zaczęli grać zdecydowanie bardziej agresywnie w obronie, dzięki czemu mogli wyprowadzać szybkie kontrataki zdobywać punkty po spektakularnych wsadach Logan - Kostrzewski - Jagla - Varda, cztery różne, ale jakże piękne popisy. Taka postawa Mistrzów Polski rozbudziła trochę kibiców na hali, którzy zdawali się zasypiać na trybunach. Warto podkreślić, że po pierwszej połowie gospodarze prowadzili 51:38, a bośniacki center miał na swoim koncie 8 punktów, które zdobył w ciągu pięciu minut.
Druga połowa ku zdziwieniu wszystkich wyglądała zupełnie inaczej. Goście próbowali dogonić swoich rywali, w ich szeregach pierwsze skrzypce grał przede wszystkim Jaryd Loyd oraz Michał Wołoszyn, którzy popisywali się wysoką skutecznością rzutową. Drużyna ze Stalowej Woli pokazała, że zawsze walczy do końca i pomimo trzydziesto-punktowej straty podopieczni Bogdana Pamuły starali się odrabiać. Trener Tomas Pacesas spokojnie patrzył na poczynania swojego zespołu, praktycznie przez cały czas grali trzej Polacy, to może budzić podziw, ale również uznanie, iż Mistrzowie Polski walczą o zwycięstwo nie wystawiając najmocniejszego z możliwych składu. Ponownie dużo minut dostał Jan-Hendrik Jagla, który na szczęście dla Gdynian z meczu na mecz prezentuje się coraz lepszą formę. Cztery trafione trójki przy skuteczności czterdziestu czterech procent to osiągnięcie godne uznania. Na pochwałę w trzeciej i czwartej odsłonie zasługuje praktycznie cały zespół trenera Pamuły. Można się tylko cieszyć, że Polacy tak dzielnie potrafią walczyć nie patrząc na to przeciw komu przyszło im się zmierzyć. Ostatecznie Asseco Prokom Gdynia pokonuje 102:98 Stal Stalową Wolę i dalej pozostaje jedyną niepokonaną drużyną.
Ratko Varda jest nowym koszykarzem Mistrzów Polski. Jak na pierwszy występ należy go pochwalić za dobrą grę w ataku, zdobył czternaście punktów. Niestety jego poczynania w obronie nie były zadowalające, brakuje mu odpowiedniego przygotowania motorycznego. Widać, że miał dosyć długą przerwę - Nie chciałbym oceniać jeszcze Vardy, to na pewno solidny koszykarzy, który wniesie do naszej drużyny dużo doświadczenia. Póki co nie jest jeszcze gotowy do gry w pełnym wymiarze czasowym - powiedział po spotkaniu trener Tomas Pacesas. Ciężko porównywać Bośniaka z byłym już centrem Pape Sowem. Można przypuszczać, iż Asseco Prokom zyska w ataku, ale może troszkę stracić w obronie. Widać, że ten zawodnik ma silne nogi, a jego mocną stroną jest rzut z półdystansu. Pytanie tylko, czy zdąży się przygotować do najważniejszego spotkania z Chimki Moskwa, które zadecyduje o awansie do TOP 16.
Asseco Prokom Gdynia - Stal Stalowa Wola 102:98 (22:15, 29:23, 21:27, 26:33)
Asseco: Jan-Hendrik Jagla 22, David Logan 20, Qyntel Woods 19, Ratko Varda 14, Daniel Ewing 11, Adam Hrycaniuk 8, Lorinza Harrington 2, Mateusz Kostrzewski 2, Adam Łapeta 2, Łukasz Seweryn 2, Piotr Szczotka 0.
Stal: Jarryd Loyd 34, Michał Wołoszyn 22, David Godbold 12, Marek Miszczuk 10, Tomasz Andrzejewski 9, Michał Gabiński 5, Marius Kasiulevicius 3, Maciej Klima 3, Jacek Jarecki 0, Marcin Malczyk 0.