Nie byli faworytami tej serii, a prowadzą już 3-1. Minnesota Timberwolves, bo o nich mowa, w niedzielę znów obronili własny parkiet przed Los Angeles Lakers. To było zacięte i świetne spotkanie.
Gospodarze w czwartej kwarcie rzucili się w szalony pościg, zwieńczony happy-endem. Wygrali tę odsłonę aż 32:19, a cały mecz 116:113.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Karolina Kowalkiewicz nie kryła entuzjazmu. "Odkryłam nową pasję!"
- Czułem, że w końcówce są wymęczeni, nie mieli paliwa. Chcieliśmy utrzymać nasze szybkie tempo gry i robić to, co robiliśmy wcześniej - tłumaczył później w rozmowie z mediami Anthony Edwards, zdobywca 43 punktów. Gwiazdor Leśnych Wilków trafił 12 na 23 oddane rzuty z gry, w tym 5 na 10 za trzy i 14 na 17 wolnych.
Lakers są na krawędzi. Mieli sporą przewagę, ale ją roztrwonili. Już tylko jedna porażka dzieli ich od odpadnięcia z fazy play-off.
- Mieliśmy kilka naprawdę dobrych pozycji. Luka spudłował ważny rzut, po którym mogliśmy prowadzić siedmioma, ja spudłowałem też w bardzo istotnym momencie. Mieliśmy swoje szanse, ale ich nie wykorzystaliśmy - mówił otwarcie LeBron James.
Lakers doznali porażki pomimo faktu, że trafili 19 na 47 rzutów za trzy. Doncić miał 38 oczek, choć wykorzystał tylko 13 na 28 prób z pola. James zapisał przy swoim nazwisku natomiast 27 punktów, 12 zbiórek i osiem asyst.
Wynik:
Minnesota Timberwolves - Los Angeles Lakers 116:113 (28:32, 33:26, 23:36, 32:19)
(Edwards 43, Randle 25, McDaniels 16 - Doncić 38, James 27, Hachimura 23)
Stan serii: 3-1 dla Timberwolves
LeBron wie jak wyjść z 3:1 do 3:4, już to przerobił w 2016:))))