Zespół Arkadiusza Miłoszewskiego w Warszawie pokonał już ŁKS Łódź i Olimp Start Lublin oraz był bliski zwycięstwa ze Spójnią Stargard Szczeciński. Problemem drużyny są końcówki, w których młodym zawodnikom wyraźnie brakuje opanowania na boisku. Przykładem ostatnich dni jest mecz w Wałbrzychu, który Tempcold przegrał różnicą jednego punktu, choć na 18 sekund przed końcem prowadził 100:96 i miał piłkę. Tydzień później, również w samej końcówce, drużyna uległa na własnym parkiecie MOSiR Krosno.
- Musimy wcześniej wypracowywać większą przewagę, gdyż w końcówkach wyraźnie nie mamy szczęścia - mówił po tamtym spotkaniu drugi szkoleniowiec warszawskiego zespołu Dariusz Sońta.
Ostatnie minuty meczu nie są także mocną stroną rywali. Znicz Basket tylko w czterech z osiemnastu ligowych spotkań był lepszy od swoich przeciwników w czwartej kwarcie. W poprzedniej kolejce pruszkowianie długo prowadzili w Łodzi z miejscowym ŁKS, ale na początku ostatniej części meczu stracili szesnaście punktów z rzędu i przegrali. -Jeśli zagramy z Tempcoldem podobnie jak w ostatnim meczu, to jestem spokojny o końcowy wyniki - mówi kapitan Znicza Basket Dominik Czubek.
Goście zagrają w Warszawie bez kontuzjowanych młodzieżowców Michała Aleksandrowicza i Michała Świderskiego. Niepewny jest również występ Grzegorza Malewskiego, który boryka się z anginą. - To twardy chłopak, nawet z wysoką gorączką wyjdzie na boisku - zapewnia Czubek.
Po 18. kolejkach Tempcold traci do Znicza Basket jeden punkt, dlatego sobotni mecz może okazać się kluczowy w walce o play-off. - Wygrana jest dla nas bardzo ważna. Gdyby nie kilka przegrany spotkań w końcówce bylibyśmy już w ósemce, niestety przegrywaliśmy i nadal musimy walczyć o play-off - analizuje trener Politechniki Arkadiusz Miłoszewski. - W pierwszy meczu w Pruszkowie, mimo wzmocnień z ekstraklasy, przegraliśmy. Teraz czas na rewanż. Nie zdecydowaliśmy jeszcze z trenerem Mladenem Starceviciem, czy wzmocnimy się tym razem - kończy Miłoszewski.