- Ten zespół gaśnie w oczach - takimi słowami komentowali ze smutkiem fani Znicza całą sytuację, tuż po przegranym pojedynku. - W pierwszej rundzie wygrywaliśmy mecze, ponieważ w zespole była chemia, byliśmy kolektywem. Teraz zaczynają się popisy indywidualne, a na to jesteśmy za słabi. Na dodatek mieliśmy trochę kłopotów w tygodniu poprzedzającym to spotkanie. Musimy z tej porażki szybko wyciągać odpowiednie wnioski - tłumaczył Dariusz Szczubiał, trener Znicza.
Tylko pierwsze minuty były wyrównane. Obie drużyny zacieśniały szyki obronne. Po wolnym Johna Wiliamsona Znicz wygrywał jednym "oczkiem" (5:4), ale miał kłopoty ze zwiększeniem dystansu, ponieważ "młoda" Polonia grała jak równy z równym.
Jeźdźcy bez głowy
Coraz bardziej ambitnie grająca drużyna przyjezdnych małymi krokami uzyskiwała przewagę nad rywalem. Najpierw jednak w 6 minucie pierwszą "trójkę" meczu zaliczył Bartosz Sarzało, za moment skutecznie skontrował Tomasz Zabłocki. Jarosławianie odskoczyli na 6. punktów, na co błyskawicznie zareagował trener warszawian. Przerwa na żądanie poskutkowała i rywale wyszli na plus (12:13). Gdy za trzy trafił Marcin Dutkiewicz, a jego wyczyn równo z syreną I kwarty skopiował Dardan Berisha. W szeregach jarosławian zrobiło się nerwowo. Zamiast grać spokojnie i dokładnie ekipa z nad Sanu zachowywała się niczym jeździec bez głowy i seryjnie psuła akcje pod koszem. Dodatkowo zupełnie zapomniała o defensywie, więc rywale bez problemów budowali przewagę, która w 15. minucie wynosiła już 11. punktów (20:31).
Zabrakło poweru
Od początku drugiej połowy Znicz gonił wynik. Wreszcie przypominał zespół do którego przyzwyczaił swoich kibiców, a przynajmniej tak się wydawało. W 23 minucie tracił do gości tylko trzy punkty (39:42). Po celnym rzucie Keddricka Maysa zza linii 6,25 doprowadził do remisu po 47. Tymczasem Polonia nie dawała za wygraną. Dobra skuteczność z obwodu pozwoliła jej kontrolować rezultat do końca III kwarty. Niestety graczom Znicza samozaparcia i woli walki wystarczyło tylko na chwilę. Przyjezdni grali konsekwentnie swoje, odskakując gospodarzom. W 35. minucie Znicz przegrywała różnicą 8. punktów, za chwilę nawet 12. Goście odjeżdżali, a gospodarze zamiast walczyć spuścili głowy. Dla podopiecznych Mladena Starcevicia była to już druga wygrana z rzędu, która daje wiarę w utrzymanie drużyny w Polskiej Lidze Koszykówki. - Dorośliśmy już do ekstraklasy. Bywało, że takie końcówki przegrywaliśmy. Tym razem było inaczej. To nasz kolejny znakomity występ. Bardzo się cieszę, bo wciąż mamy, o co grać - podsumował szkoleniowiec warszawian.
MKS Znicz Jarosław - Polonia 2011 Warszawa 68 : 85 (15:20, 14:20, 28:20, 11:25)
MKS Znicz Jarosław: John Williamson 16, Jeremy Chappell 16, Keddrick Mays 13, Bartosz Sarzało 10, Tomasz Zabłocki 6, Michał Moralewicz 4, Dawid Witos 3, Dariusz Wyka 0, Mateusz Gazarkiewicz 0, Artur Mikołajko 0, Andrzej Misiewicz 0
Polonia 2011 Warszawa: Leszek Karwowski 18, Piotr Pamuła 16, Przemysław Lewandowski 14, Tomasz Śnieg 12, Marcin Dutkiewicz 8, Dardan Berisha 7, Jarosław Mokros 6, Rafał Bigus 2, Łukasz Wilczek 2, Adam Linowski 0, Marcin Kolowca 0