Komentarz eksperta: Krzysztof Koziorowicz przed hitem kolejki Lotos Gdynia - Wisła Can-Pack Kraków

W przeszłości był trenerem Lotosu Gdynia, z którym święcił wielkie triumfy. W latach 2006-2009 prowadził reprezentację Polski koszykarek, przejmując ją po Arkadiuszu Konieckim. Obecnie jest trenerem CCC Polkowice, zespołu zajmującego 4. miejsce w tabeli tuż za wielką trójką polskiej ligi. Z nami dzieli się spostrzeżeniami i ocenia szansę Lotosu oraz Wisły przed sobotnim hitem PLKK.

Już w najbliższą sobotę w Gdyni dojdzie do prawdziwej koszykarskiej uczty. Naprzeciw siebie staną dwa najbardziej utytułowane zespoły ostatnich lat, czyli Lotos oraz Wisła Can-Pack Kraków. Jak przed tym spotkaniem szansę obu zespołów ocenia nasz rozmówca?

- Wiadomo, że spotykają się dwa zespoły, które od wielu już lat decydują o obliczu ligi koszykówki kobiet. W tym roku jest jednak drużyna, która nie poniosła jeszcze porażki, czyli AZS Gorzów, zaraz za nią plasuje się Lotos i Wisła. Krakowianki z kolei bardzo dobrze prezentują się w Eurolidze, gdzie uzyskały awans do najlepszej ósemki. Wisła przystępuje do więc do tego spotkania po wygranym, środowym meczu i udaje się do Gdyni na mecz z mistrzem Polski. Nie mniej jednak obu zespołom daję równe szanse, ale trzeba pamiętać, że krakowianki mogą być zmęczone rywalizacją z węgierskim Mizo Pecs. Wisła ma jednak na tyle silny skład personalny, że nie powinno to znacząco wpłynąć na jej dyspozycję - mówi trener Koziorowicz.

Wydaje się, że pierwsze piątki obu zespołów są wyrównane i ciężko jednoznacznie wskazać, który zespół lepiej prezentuje się personalnie. - Na pewno w ważnych momentach spotkania, w końcówkach meczu losy rywalizacji przesądzają indywidualności, ale o zwycięstwie decyduje zespół. Koszykówka to bowiem gra zespołowa. Dlatego też uważam, że personalne porównania pierwszych "5" nigdy nie są adekwatne - twierdzi nasz rozmówca.

A gdyby pokusić się o wymienienie mocnych, a także słabych stron obu zespołów.

- Nie chciałbym wymieniać nazwiskami, ale generalnie zestawienia personalne obu zespołów są na podobnym poziomie i ciężko jednoznacznie wskazać, kto w tym względzie posiada przewagę. Porównując strefę podkoszową to po jednej stronie mamy Ivanę Matović, wspomaganą przez Leciejewską i Jujkę, z drugiej zaś Ewelinę Kobryń i Burse. Natomiast o obwodzie Lotosu decyduje choćby Wright i Phillips, z kolei w Wiśle Cohen, Castro i Fernandez. I choćby wymienione przeze mnie zawodniczki i porównanie ich statystyk każe oceniać szansę obu zespołów 50 do 50 - ocenia trener Koziorowicz.

Lotos sensacyjnie przegrał w poniedziałek rozegrany awansem mecz z MUKS-em Poznań. Wisła z kolei przystępuje do rywalizacji podbudowana sukcesem w Eurolidze, co jest jej największym osiągnięciem w historii. Aspekt psychologiczny obok dyspozycji dnia może odgrywać w tym meczu kluczową rolę. - Przede wszystkim rozrywki ligowe rządzą się swoimi regułami. Zawodniczki obu zespołów to profesjonalistki. Lotos po porażce w Poznaniu z MUKS-em z pewnością przystąpi do tej rywalizacji podrażniony i będzie chciał się zrehabilitować pokonując właśnie Wisłę. Krakowianki z kolei podbudowane są sukcesami w Eurolidze, to na pewno doda im skrzydeł. Gospodynie mając atut własnego parkietu będą chciały go wykorzystać, a wiślaczki nie przyjeżdżają przecież do Gdyni z myślą o porażce - podkreśla trener Koziorowicz.

Personalnie oba zespoły wydają się najmocniejsze. Czy zatem można przypuszczać, iż w finale spotka się właśnie Lotos z Wisłą? Czy może szyki pokrzyżuje AZS Gorzów, a także CCC Polkowice?

- Wymieniłbym tutaj jeszcze chociażby drużyny Energii Toruń, Odry Brzeg i UTEX-u Rybnik. Wiele czynników wpływa na końcowy sukces. O wszystkim decyduje faza play-off. Nie ma jednak co ukrywać, że zespoły z Gorzowa, Krakowa i Lotosu są faworytami do końcowego triumfu w rozgrywkach. Jeśli chodzi natomiast o Polkowice to chcielibyśmy osiągnąć jak najlepszy wynik i sprawić dużą niespodziankę - kończy nasz rozmówca.

Komentarze (0)