Kolejna porażka Sportino, oznacza dla tej ekipy, prawdopodobnie degradację z najwyżej klasy. Sympatycy drużyny z Kujaw nadal mogą mieć nadzieje, że ich ulubieńcy wywalczą utrzymanie. Jednak oprócz kompletu zwycięstw do końca sezonu, słabe wyniki muszą notować równocześnie inne zespoły. Kotwica, która zajmuje ostatnie bezpieczne miejsce w tabeli, oraz Polonia 2011, również będąca przed inowrocławianami w ligowej klasyfikacji.
Pod nieobecność kontuzjowanego Gintarasa Kadziulisa, a także już od początku drugiej kwarty meczu innego rzucającego Iwo Kitzingera, który w dziewięć i pół minuty popełnił pięć fauli, ważną rolę w drużynie gospodarzy odegrał Paweł Malesa. 24-latek otrzymał od trenera Muiznieksa 29 minut, najwięcej w tym sezonie. I dobrze je wykorzystał. Sportino rzucił 15 punktów, w tym aż 11 w drugiej połowie. Były one o tyle istotne, bo do przerwy sopocianie niespodziewanie przegrywali 31:42. - Zupełnie przespaliśmy pierwszą połowę. Nie potrafię powiedzieć, dlaczego tak się stało. Później nasza gra się zmieniła. Pomogła konkretna rozmowa, jaką w przerwie przeprowadziliśmy w szatni - powiedział Malesa.
Oprócz Malesy, 15. bądź więcej punktów zdobyli dla Trefla także Cliff Hawkins, Lawrence Kinnard i Saulius Kuzminskas. Dwaj ostatni byli najskuteczniejszymi graczami swojej ekipy, a ponadto każdy z nich, zanotował imponującą liczę zebranych piłek. Amerykanin wywalczył 15 zbiórek, a 27-letni Litwin - 10. - Kuzminskas, to świetny gracz. Należy zwrócić na niego dużą uwagę - przestrzegał już przed meczem w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Paweł Storożyński, skrzydłowy Sportino. Ten, którego bardzo się obawiał, w czwartej odsłonie mocno pomógł swojemu zespołowi w odrabianiu strat. W cztery minuty zdobył wszystkie dziewięć oczek Trefla, który doprowadził do remisu 63:63. Od tamtej chwili podopieczni Aleksandra Krutikowa opadli z sił. Do końca meczu rzucili o dziewięć punktów mniej, niż gospodarze. - Musimy poćwiczyć rozkładanie sił i koncentracji na cały mecz - zaznaczył center inowrocławian, Tomasz Kęsicki.
Sportino znajduje się obecnie w fatalnej sytuacji. Ma co prawda jeszcze iluzoryczne szanse na utrzymanie się w ekstraklasie, ale aby to osiągnąć, spełnionych musi być kilka warunków. - Dopóki będą choćby matematyczne szanse na pozostanie w PLK, drużyna będzie o to walczyć. Zawodnicy zapowiedzieli, że łatwo się nie poddadzą - mówi dla SportoweFakty.pl Artur Kisielewicz, rzecznik prasowy klubu z Inowrocławia. - Trzeba walczyć do samego końca. Musimy zrobić wszystko, aby osiągnąć nasz cel. I nawet, gdy nam się to nie uda, by móc potem stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie, że zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy - dodaje dla naszego serwisu Storożyński.