Krzysztof Kaczmarczyk: Tegoroczny sezon jest w twoim wykonaniu niezwykle udany. Jesteś najskuteczniejszą zawodniczką swojego zespołu UMMC Jekaterynburg, w którym gra cała plejada gwiazd. Jest się zatem z czego cieszyć, bo chyba sezon toczy się po myśli twojej i twojego zespołu.
Agnieszka Bibrzycka: Tak. Sezon jak do tej pory mogę uznać za bardzo udany. Cieszę się szczególnie z tego względu, że gram równo w każdym meczu, a to na pewno łatwe nie jest. Co do zdobyczy punktowych jest to sprawa drugorzędna, tym bardziej, że w naszym zespole praktycznie każda zawodniczka może rzucić 20 i więcej punktów w meczu. Siła tkwi w zespołowości i te punkty u nas się równo rozkładają, więc ciężko jest przeciwnikowi zatrzymać nie tylko mnie, ale również cztery inne zawodniczki, które aktualnie przebywają na boisku.
W drużynie UMMC mamy do czynienia z całą plejadą gwiazd. Jak trener Gundars Vetra radzi sobie z tym wszystkim? Każdej zależy chyba na tym, żeby grać, a nie siedzieć na ławce. Ty na minuty narzekać chyba nie możesz, a i wśród tych największych na parkiecie jesteś wiodącą postacią.
- Rzeczywiście trener Gundras nie ma łatwego zadania. Mamy dwanaście świetnych zawodniczek i każda z nas mogła by grać po czterdzieści minut w każdym innym zespole, a tu czasami trzeba się zadowolić 20, a niekiedy nawet i 10 minutami w meczu. Na treningach jest zdrowa rywalizacja i każda z nas walczy o swoje miejsce w zespole, a na meczu gra właśnie ta piątka, która jest w najlepszej dyspozycji. My wszystkie jesteśmy profesjonalistkami i mamy już duże doświadczenie - sezon jest długi i ciężki, dlatego każda z nas, gdy wychodzi czy na 5 minut, czy na 30 minut, daje z siebie sto procent. Nasza siła to zespołowość. Trudno u nas wskazać kto jest liderką w zespole, na kim obrona powinna się skupić więcej, na kim mniej.
Znakomitą dyspozycję dostrzegli fani koszykówki, którzy wybrali Agnieszkę Bibrzycką do pierwszej piątki drużyny Europy w tegorocznym Meczu Gwiazd, który odbędzie się w mieście twojego ostatniego polskiego klubu, czyli w Gdyni. Jest to dla ciebie duża nobilitacja i wyróżnienie? Jak zareagowałaś na tą wiadomość?
- Tak bardzo się cieszę, że w tym roku będę miała okazje zagrać przed gdyńską publicznością. Mam wiele wspaniałych wspomnień i wiele sukcesów związanych z zespołem Lotosu i całym Trójmiastem. Na pewno będę się starała pokazać z jak najlepszej strony na Meczu Gwiazd.
Jak zawodniczki traktują takie spotkania? Jest to bardziej zabawa w koszykówkę i promocja tego sportu, czy raczej rywalizacja o prestiżową wygraną no i statuetkę dla najlepszej uczestniczki meczu?
- Wynik w takim meczu to sprawa drugorzędna. Przede wszystkim to zabawa. Natomiast dla polskiej koszykówki, dla miasta Gdynia i na pewno też dla mnie, to świetna okazja do popularyzacji koszykówki w kraju. Wiem, że z okazji Meczu Gwiazd mają być zorganizowane spotkania z młodzieżą ze szkół, pokazowe treningi - mam nadzieję, że dzięki temu choć trochę zachęcimy dzieciaki do uprawiania sportu, a w szczególności właśnie koszykówki.
Wróćmy do drużyny. W lidze rosyjskiej nie pozostawiacie złudzeń swoim rywalkom. Spartak Moskwa Region Vidnoje, czyli wasz największy rywal, musiał już uznać waszą wyższość dwukrotnie. Pokonałyście Spartak w lidze i w finale Pucharu Rosji. W tym sezonie zgarniecie Spartakowi wszystkie trofea sprzed nosa? W Eurolidze za cel z pewnością macie bowiem wygraną w całych tych rozgrywkach, gdzie głównym rywalem, podobnie jak w lidze rosyjskiej, będzie Spartak. Po raz kolejny może dojść do waszego pojedynku w półfinale Final Four. Czy w końcu uda się pokonać rywala i przerwać jego trzyletnią dominację w Eurolidze?
- W lidze rosyjskiej walka o tytuł toczy się praktycznie tylko miedzy nami, a Spartakiem. Rzeczywiście dwa razy udało nam się już wygrać z nimi w tym sezonie, ale wcale łatwo nie było. Nasze mecze przypominają bitwę, w której walczy się o każdy centymetr parkietu, o każdą piłkę. W takich meczach każdy błąd może zaważyć o wygranej lub przegranej. Dla mnie najważniejszym celem w tym roku jest wygranie Euroligi. Oczywiście nie chcę zapeszyć, ale jeśli wejdziemy do Final Four, to przyjdzie nam walczyć znowu ze Spartakiem o finał, a to będzie już "wojna", którą musimy wygrać.
W swojej karierze zaliczyłaś dwa największe rosyjskie zespoły, czyli Spartak oraz UMMC Jekaterynburg. Możesz w jakimś stopniu te zespoły porównać ze sobą, jeśli chodzi o organizację? I jak wygląda to na tle drużyny z Gdyni, z której to odeszłaś właśnie do Rosji.
- Co do organizacji, to te dwa rosyjskie zespoły funkcjonują bardzo podobnie. W UMMC ze względu na to, że podróże zabierały by nam większość czasu, podróżujemy czarterami. Warunki na drogach w Rosji są wręcz ekstremalne, dlatego mamy kierowców. Każdy klub ma swoje plusy i minusy, ale każdemu przyświeca jeden cel na końcu drogi - sukces zespołu.
Sezon w Europie swoją drogą, a w WNBA swoją. Czy masz w swoich planach powrót do tej ligi? Masz jakieś oferty gry za oceanem czy wakacje zamierzasz spędzić na odpoczynku i przygotowaniu się do kolejnego sezonu w Europie?
- Co roku zastanawiam się nad powrotem do WNBA. Na oferty nie mogę narzekać, natomiast po dość ciężkim sezonie w Rosji jedyne o czym marzę, to o powrocie do kraju. Praktycznie cały sezon w Jekaterynburgu to zima plus do tego dochodzi tęsknota za rodziną. Odpoczynek więc w gronie rodzinnym i dużo, dużo słońca - to jest to, czego mi najbardziej potrzeba.
W 2011 roku w Polsce odbędą się Mistrzostwa Europy koszykarek. Niedawno na trenera kadry wybrany został Dariusz Maciejewski. Jak oceniasz ten wybór? Myślisz, że to najbardziej odpowiednia osoba na to stanowisko?
- Nie mnie oceniać czy to dobry wybór, czy nie. Pewnie czas i wyniki kadry zweryfikują czy to był dobry wybór.
Gdy grałaś w Polsce, walka o tytuł rozstrzygała się praktycznie tylko pomiędzy drużynami z Gdyni i Krakowa. Teraz do tego duetu dołączyła m.in. drużyna KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wielkopolski. Starasz się śledzić wydarzenia w polskiej lidze, która w tym sezonie jest niezwykle wyrównana i interesująca?
- Tak śledzę ligę na bieżąco przede wszystkim ze względu na moją siostrę, która gra w Pruszkowie. Liga jest rzeczywiście bardzo ciekawa... w przeciwieństwie do rosyjskiej (śmiech). Widać, że poziom wielu zespołów jest bardzo wyrównany i ciężko wskazać faworyta. Tylko się cieszyć, bo to na pewno podoba się kibicom.
Wisła Can Pack Kraków słabiej radzi sobie w tym sezonie na polskich parkietach, ale znakomicie gra w Eurolidze, gdzie podobnie, jak UMMC, dotarła już do ćwierćfinałów. Jak oceniasz krakowski zespół na europejskich parkietach w tym sezonie?
- Rzeczywiście Wisła idzie jak burza w Eurolidze i tylko się cieszyć, że polski zespół ma takie sukcesy. Wisła miała jednak dużo szczęścia trafiając do najsłabszej, moim zdaniem, grupy w Eurolidze. Na pewno ciężej miał Lotos czy też my w naszej grupie. Tak czy inaczej Kraków czeka teraz bardzo ciężka przeprawa z Brnem i na pewno ta konfrontacja pokaże, na co tak naprawdę stać Wisłę. Kibicuję dziewczynom i mam nadzieję, że spotkamy się w Final Four.
Sezon wkracza w decydujący fragment. Jak oceniasz, jaki będzie to finisz dla was? Będzie happy end i potrójna korona dla UMMC?
- Tak jak już mówiłam wcześniej, jeśli dostaniemy się do Final Four wszystko rozegra się pomiędzy nami, a Spartakiem. Niestety przez takie, a nie inne reguły FIBA (przy dwóch drużynach z tego samego państwa w Final Four, obie z urzędu rywalizują ze sobą w jednym z półfinałów - przyp. red.) będziemy musiały się wyeliminować w półfinale, a dla mnie to taki mały finał. Jeśli to nam się uda droga do tego najważniejszego trofeum będzie otwarta - taki jest nasz cel i moje marzenie!