Emocjonująca końcówka w Stalowej Woli - relacja z meczu Stal Stalowa Wola - Polonia Azbud Warszawa

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Beniaminek z Podkarpacia do zapewnienia sobie utrzymania potrzebowała wygranej z Polonią Azbud Warszawa. Stalowcom ta sztuka się nie udała, ale korzystny dla zielono-czarnych wynik meczu Polonii 2011 Warszawa zapewnił Stali grę w ekstraklasie w przyszłym sezonie.

Koszykarze Stali Stalowa Wola do spotkania z Polonią podeszli bardzo zdeterminowani. Stalowcy chcieli za wszelką cenę zwyciężyć w tych zawodach i zapewnić sobie utrzymanie. - Zawodnicy Stali chcieli za bardzo wygrać i to ich zgubiło. Jeśli ktoś chce za bardzo, to później odbija się to na wyniku - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl gracz Polonii Mariusz Bacik. Stalówka grała zrywami, raz osiągała przewagę, by po chwili ją stracić.

Początek meczu należał do gości, którzy objęli szybko prowadzenie i odskoczyli na 0:6. Zielono-czarni bardzo szybko dzięki mocnej broni jaką są trójki doprowadzili do wyrównania. Następnie odskoczyli na cztery oczka, by w konsekwencji po pierwszej kwarcie przegrywać taką samą różnicą punktów. Gospodarze najlepiej zagrali w kolejnej odsłonie pojedynku, kiedy to zdobyli aż 28 oczek. Bardzo dobrze wprowadził się do gry Maciej Klima, który świetnie radził sobie pod koszem rywala. Ta część potyczki miała także innego bohatera - Pawła Pydycha, który w tym sezonie przed stalowowolską publicznością zagrał po raz pierwszy. Rozgrywający Stali świetnie wprowadził się na parkiet trafiając za trzy punkty. Takim samym rzutem 27-letni koszykarz zakończył drugą kwartę.

Stal po przerwie wyszła na parkiet jakby nie skoncentrowana. Gospodarze nie potrafili skutecznie trafić z gry przez blisko cztery minuty. Słabszą postawę przeciwnika wykorzystali Poloniści, którzy mozolnie niwelowali straty. Do boju swoich kolegów pobudził rzutem z dystansu David Godbold, który po odejściu Jarryda Loyda urasta do miana lidera drużyny. Potem Stalówce szło już lepiej i w 27. minucie po trafieniu bardzo dobrze grającego Tomasza Andrzejewskiego Stal prowadziła 53:44. Stratę w głównej mierze zmniejszył znakomicie spisujący się w ostatnich meczach młody koszykarz Czarnych Koszul Marcin Nowakowski.

Ostatnia kwarta zapowiadała więc emocje podobne do tych z Warszawy. - Te zawody były bardzo podobne do tych z Warszawy. O zwycięstwie zadecydowały 1-2 akcje. Mieliśmy chyba chłodniejsze głowy - mówił po spotkaniu Mariusz Bacik. Tak też i było. Stal znów nie radziła sobie w ataku, punktowała tylko z rzutów wolnych. I ponownie znak do ataku dał Godbold, znowu rzutem trzypunktowym. Dzięki temu trafieniu Stalowcy znowu wyszli na prowadzenie.

Wydaje się, że decydującym momentem w tym pojedynku był rzut Josha Alexandra za trzy punkty w ostatniej sekundzie akcji Polonii. Do końca było 150 sekund a na tablicy po celnym rzucie Amerykanina było 67:68. W końcówce goście mieli aż sześć rzutów osobistych, ale trafili tylko dwa, jak się okazało bardzo ważne. Ich skutecznym egzekutorem był … Alexander. Jego trafienie na 6 i pół sekundy przed końcem dało jednopunktowe prowadzenie. Czas wziął trener Stali Bogdan Pamuła. W decydującej akcji piłkę dostał Andrzejewski, ale nie trafił i to ekipa ze stolicy cieszyła się ze zwycięstwa.

Gospodarze z parkietu schodzili z opuszczonymi głowami, ale w konsekwencji porażka z Polonią wcale nie przeszkodziła Stali w walce o utrzymanie. Swój mecz przegrała Polonia 2011 Warszawa i dzięki temu zielono-czarni w przyszłym sezonie nadal grać będą na parkietach ekstraklasy.

Stal Stalowa Wola - Polonia Azbud Warszawa 69:70 (13:17, 28:18, 18:19, 10:16)

Stal Stalowa Wola: David Godbold 16 (4x3), Tomasz Andrzejewski 14, Paweł Pydych 11 (3x3), Marek Miszczuk 9 (1x3), Maciej Klima 9, Michał Wołoszyn 7 (1x3), Rafał Partyka 2, Michał Malczyk 1.

Polonia Azbud Warszawa: Eddi Miller 17 (5x3), Joshua Alexander 13 (3x3), Brandun Hughes 11 (1x3), Aleksander Perka 7, Marcin Nowakowski 6, Harding Nana 6, Przemysław Frasunkiewicz 6, Mariusz Bacik 4, Miłosz Ludwin 0, Michał Przybylski 0.

Sędziowali: Jakub Zamojski, Roman Putyra, Robert Morda.

Widzów: 1100.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)