Niedzielne spotkanie nie mogło gorzej zacząć się dla Magików. Po zaledwie kilkudziesięciu sekundach palce u nogi skręcił Vince Carter i musiał na dobre opuścić parkiet. W jego miejsce pojawił się J.J. Redick, który rozegrał kapitalne zawody. W ciągu 46 minut zapisał na swoim koncie 23 punkty, osiem asyst i siedem zbiórek. - Myślę, że kluczem do świetnego występu J.J. był fakt, że dałem mu odpocząć na początku meczu. Te półtorej minuty, tak żeby był świeższy - żartował Stan Van Gundy.
Szkoleniowiec wicemistrzów NBA nie musiał także martwić się z powodu absencji Mickaela Pietrusa, bowiem jego rolę idealnie przejął inny zmiennik, Ryan Anderson. Autor 19 punktów, w tym czterech trójek, idealnie wkomponował się w grę ekipy z Florydy, która triumfowała po raz 13 w ostatnich 15 meczach.
Spotkanie rozstrzygnęło się na początku ostatniej odsłony. Punktował oczywiście Redick, a Orlando po serii 18:7 na dobre odskoczyło rywalom. Carmelo Anthony, który w całym meczu zgromadził 26 oczek, ani razu nie trafił z gry w czwartej kwarcie.
Marcin Gortat w niewiele ponad pięć minut zanotował tylko dwa punkty.
Po pokonaniu Cleveland Cavaliers, tym razem nie dali szans Boston Celtis. Mowa o San Antonio Spurs, którzy wracają do wielkie formy, głównie za sprawą Manu Ginobiliego. Kapitalnie spisujący się ostatnio Argentyńczyk trafiał z niesamowitych pozycji równo z końcową syreną, efektownie zablokował samego Kevina Garnetta, a co najważniejsze, zdobył 28 punktów i poprowadził Ostrogi do 12 wygranej w ostatnich 16 meczach.
- Manu jest świetny w ostatnim miesiącu. To jest ten sam zawodnik z czasów, kiedy zdobywaliśmy mistrzostwa ligi. Bez Tony’ego (Parkera) jest ważne, aby ktoś wziął ciężar gry na siebie. I on to robi – powiedział Gregg Popovich, trener Spurs. Koszykarze z Teksasu mogą być już spokojni o awans do play off. Jeszcze niedawno SA balansowało na granicy 8. miejsca, lecz po serii zwycięstw jest już ex aqueo na 6. lokacie z Oklahomą City Thunder.
Jeszcze do przerwy było 44:43 dla gości, jednak trzecia kwarta wygrana 33:17 przez Ostrogi załatwiła sprawę. Ginobili otrzymał solidne wsparcie od Richarda Jeffersona (16 punktów i 11 zbiórek), a pod koszem dominował duet Duncan-Blair (w sumie 20 zbiórek). - To był jeden z tych wieczorów, kiedy graliśmy ohydnie - podsumował Doc Rivers, trener Celtów.
- Mecz może nie był piękny, ale był to już przedsmak play off. Cieszę się, że mogliśmy uzyskać trochę takiego doświadczenia przed najważniejszymi spotkaniami w sezonie - mówił po wygranym meczu Brandon Roy, którego Portland pokonało na wyjeździe Oklahomę. Rzucający Smug miał 20 punktów, a sześć oczek więcej dołożył Andre Miller. Dzięki temu zwycięstwu OKC, Portland i SA Spurs mają identyczny bilans.
Grzmot starał się jak mógł w końcówce, ale wszystko na co ich było stać tego dnia, to doprowadzenie do remisu po 84. W decydujących fragmentach więcej opanowania i skuteczności zaprezentowali bardziej doświadczeni koszykarze ze stanu Oregon. 29 punktów i 13 zbiórek uzbierał Kevin Durant, który mógł jeszcze doprowadzić do dogrywki, ale jego trójka na siedem sekund przed końcem nie znalazła drogi do kosza.
- Musimy w tych ostatnich 10 meczach dać z siebie wszystko. Walczymy o jak najlepszą pozycję w wyścigu do play off - zapowiedział Jeff Green, skrzydłowy Thunder.
Sacramento Kings z Beno Udrihem na czele (18 punktów, 15 asyst i 10 zbiórek) postraszyło Cleveland Cavaliers i długo stawiało opór najlepszej drużynie w lidze. Dopiero kiedy Kawalerzyści włączyli piąty bieg, a LeBron James rozpoczął swój koncert, mecz się rozstrzygnął. Król zdobył 34 punkty, osiem asyst i siedem zbiórek, ale najważniejszym wydarzeniem tego dnia był powrót do zespołu Zydrunasa Ilgauskasa. Transparenty z literką Z zalały Quicken Loans Arena - nic w tym dziwnego, bowiem Litwin to legenda klubu z Ohio. Występuje tam od początku swojej kariery, czyli od 1997 roku.
- To było coś, co zapamiętam przez długi czas. To będzie jedno z moich ulubionych doświadczeń jako zawodnika Kawalerzystów - powiedział doświadczony center.
Cleveland Cavaliers - Sacramento Kings 97:90 (30:21, 28:31, 20:24, 19:14)
(L. James 34, A. Jamison 26, A. Parker 10, J.J. Hickson 10 - A. Nocioni 21, B. Udrih 18 (15 as, 10 zb), C. Landry 17)
Milwaukee Bucks - Memphis Grizzlies 108:103 po dogrywce (24:23, 22:21, 24:29, 24:21, d. 14:9)
(B. Jennings 29, J. Salmons 25, A. Bogut 18 (11 zb) - Z. Randolph 31 (15 zb), R. Gay 20, M. Conley 18 (10 as))
Atlanta Hawks - Indiana Pacers 94:84 (26:31, 22:19, 24:13, 22:21)
(J. Smith 21 (13 zb), A. Horford 18 (12 zb), J. Crawford 17 - T. Murphy 21 (14 zb), D. Granger 18, B. Rush 14)
Orlando Magic - Denver Nuggets 103:97 (22:24, 30:27, 25:26, 26:20)
(J.J. Redick 23, R. Anderson 19, D. Howard 18 (11 zb) - C. Anthony 26, C. Billups 18, Nene 13, J.R. Smith 13)
Miami Heat - Toronto Raptors 97:94 (26:23, 17:26, 24:28, 30:17)
(D. Wade 32, U. Haslem 23, J. Anthony 13 - C. Bosh 19, J. Jack 18, A. Bargnani 17)
Detroit Pistons - Chicago Bulls 103:110 (22:28, 22:34, 32:22, 27:28)
(R. Hamilton 29, R. Stuckey 20, T. Prince 13 - F. Murray 23, D. Rose 21, B. Miller 17)
Minnesota Timberwolves - Phoenix Suns 105:111 (25:26, 19:40, 31:17, 30:28)
(K. Love 23 (22 zb), A. Jefferson 19 (16 zb), R. Gomes 16 - A. Stoudemire 30 (17 zb), C. Frye 17, L. Barbosa 16)
Oklahoma City Thunder - Portland Trail Blazers 87:92 (21:30, 28:20, 22:24, 16:18)
(K. Durant 29 (13 zb), J. Green 14, T. Sefolosha 12 - A. Miller 26, B. Roy 20, L. Aldridge 14)
Boston Celtics - San Antonio Spurs 73:94 (23:19, 20:25, 17:33, 13:17)
(P. Pierce 18, K. Garnett 12 (10 zb), S. Williams 11 - M. Ginobili 28, R. Jefferson 16 (11 zb), G. Hill 15)
Los Angeles Clippers - Golden State Warriors 103:121 (36:29, 14:40, 33:26, 20:26)
(R. Butler 21, E. Gordon 20, B. Davis 18 - R. Williams 25, A. Tolliver 19, S. Curry 18)