Na początek nasza rozmówczyni pokusiła się o podsumowanie obu spotkań. Leciejewska była nieco zaskoczona tak dobrą postawą torunianek w dwumeczu. - Nie spodziewałam się takiego nastawienia drużyny z Torunia. W środę pokazały naprawdę bardzo dobrą koszykówkę, tak samo zresztą jak w tym spotkaniu. Zabrakło sił drużynie Energii. My tych sił miałyśmy nieco więcej, aczkolwiek w środę przegrałyśmy praktycznie wygrany mecz w ostatnich sekundach. Mimo to szybko się zregenerowałyśmy i potrafiłyśmy odnieść zwycięstwo, od początku do końca kontrolując przebieg wydarzeń na parkiecie - rozpoczęła. - Jest 1:1. Jedziemy do Torunia i miejmy nadzieję, że tam również powalczymy o zwycięstwo - kontynuuje.
Pierwsze spotkanie gdynianki niespodziewanie przegrały 73:74, mimo, iż jeszcze przed czwartą odsłoną meczu prowadziły różnicą dziewięciu "oczek". Pojawia się pytanie: Co stało się z zespołem w ostatniej kwarcie? - Ciężko tak naprawdę mi to ocenić w tym momencie. Na pewno będziemy analizować ten środowy, przegrany mecz. Być może wstąpiło w nas jakieś lekkie rozluźnienie i pojawiła się myśl: "a prowadzimy to pewnie wygramy" - analizuje skrzydłowa Lotosu. Po chwili zaś dodaje: - Tak nie powinno być. Od początku do końca musimy być skoncentrowane, nawet jeśli prowadzimy dziewięcioma punktami. Coś w nas pękło, coś się stało, zespół z Torunia to wykorzystał, zachował zimną krew, no i wygrał to spotkanie.
W obu spotkaniach Magdalena Leciejewska była wyróżniającą się postacią swojego zespołu. W pierwszym, środowym spotkaniu zdobyła 16 punktów i zebrała 12 piłek, z kolei w czwartek po raz kolejny popisała się double-double i oprócz 15 "oczek" zanotowała również 13 zbiórek. W dwumeczu daje to bardzo dobry bilans 31 punktów i aż 25 zbiórek. To musi budzić podziw i cieszyć zawodniczkę Lotosu. - Taki dorobek punktowy to w głównej mierze zasługa koleżanek, które dogrywały mi bardzo dobre piłki. Cieszę się, że gramy zespołowo i nie dążymy do indywidualnych osiągnięć - uśmiecha się "Lecia". Wie, że gdyby nie koleżanki z zespołu to tych indywidualnych statystyk mogłoby nie być. - Koleżanki szukały mnie na pozycji, podawały piłkę, a ja trafiałam. Mam nadzieję, że utrzymam tę formę już do końca - mówi z nadzieją w głosie.
Brak Wisły Kraków w decydujących bataliach o mistrzostwo Polski to z pewnością wielka niespodzianka. Krakowianki odpadły już w pierwszej fazie play-off, kiedy to musiały uznać wyższość zespołu CCC Polkowice. - Na pewno jest to spora niespodzianka. Myślę, że nikt się tego nie spodziewał. Zespół z Polkowic jest jednak dobrą drużyną więc ta rywalizacja była ciekawa. Wygrał lepszy. No i Wisła musi się z takim rozstrzygnięciem pogodzić - twierdzi nasza rozmówczyni.
A jak ocenia szansę Wisły w Final Four Euroligi? - Życzę im jak najlepiej. Grają z Walencją i mam nadzieję, że zwycięsko wyjdą z tego pojedynku, tym bardziej, że w polskiej lidze nie mają już o co walczyć. Co prawda grają o piąte miejsce i myślę, że tę lokatę wywalczą, ale życzę im z całego serca, aby powalczyły w Final Four i być może zagrają w finale - kończy bohaterka dwumeczu Lotos - Energa.