Spektakl z cyklu "We love this game" w TD Garden

Niesamowite widowisko stworzyli koszykarze Boston Celtics i Cleveland Cavaliers w bostońskiej hali TD Garden. W meczu otwierającym niedzielne zmagania "Celci" okazali się lepsi o cztery oczka. W pojedynku tym było wszystko. Efektowne akcje, wielkie emocje, przewinienia techniczne i usunięcie trenera z ławki. Ostatecznie w spektaklu tym lepsi okazali się gospodarze, którzy w końcówce meczu wytrzymali ciśnienie na linii rzutów osobistych.

W tym artykule dowiesz się o:

"Kawalerzyści" wygrywając w Bostonie pieczętowali sobie pierwsze miejsce w Konferencji Wschodniej na zakończenie rundy zasadniczej. Gospodarze jednak od początku robili wszystko, żeby do tego nie dopuścić, bo sami walczą jeszcze o trzecie miejsce.

Kibice w TD Garden mieli spore obawy przed meczem co do dyspozycji swoich ulubieńców, gdyż ci ponieśli ostatnio trzy kolejne porażki na swoim terenie (kolejno z San Antonio Spurs, Oklahoma City Thunder i Houston Rockets). Mobilizacja wśród gospodarzy była jednak niesamowicie wielka.

Podopieczni Doca Riversa rozpoczęli mecz od prowadzenia 8:1, a kwartę otwierającą mecz wygrali 33:24 głównie dzięki fenomenalnej postawie zawodników obwodowych, Raya Allena i Rajana Rondo. - W pierwszej kwarcie Cavs wolno wracali do obrony, co udało nam się wykorzystać, stąd aż 33 punkty na naszym koncie - mówił zadowolony po tej części meczu Rivers. W drugiej częsci meczu do odrabiania strat "Kawalerię" poderwał Mo Williams, który trafił swoich pierwszych sześć rzutów z gry w meczu i straty Cavs zmalały do 5 oczek. Końcówka pierwszej połowy należała jednak do gospodarzy. Najpierw zza linii 6,25 trafił Paul Pierce, a równo z końcową syreną tym samym popisał się Rondo. Dzięki temu bostończycy schodzili do szatni z 15 oczkami zaliczki.

Duża zasługa takiej przewagi to znakomita defensywa przeciwko liderowi Cavs. O kim mowa wiadomo. "King James" trafił tylko 4 z 13 rzutów i miał na swoim koncie 10 punktów. - Powstrzymanie go od penetracji i zmuszanie do rzutów z półdystansu - to dzisiejszy pomysł na powstrzymanie Jamesa - powiedział krótko Pierce o recepcie na LBJ-a.

Po przerwie James zaczął grać lepiej, ale na fali był Ray Allen. Ten czterokrotnie trafił zza lini 7,24 w trzeciej kwarcie i w pojedynkę wyprowadził swój zespół na ponad 20 punktów przewagi. W tym czasie "Kawalerzyści" stracili dodatkowo swojego szkoleniowca. Mike Brown tak sugestywnie domagał się faulu po jednej z akcji, że sędziowie odesłali go do szatni. To jednak w jakiś sposób mobilizująco podziałało na jego podopiecznych.

Rozkręcił się LBJ, który w czwartej kwarcie wziął ciężar gry na siebie. "Król" w ostatniej ćwiartce zaczął grać inaczej i zdobył w niej aż 20 punktów. Dodatkowo solidna obrona wymusiła w końcu pudła po stronie gospodarzy i kilka strat. To wszystko przełożyło się na to, że "Kawaleria" odrobiła 22 oczka straty z 3 kwarty i na 4 minuty przed końcem Cavs objęli jednopunktowe prowadzenie. Wtedy nastał czas weteranów w ekipie "Celtów". Gdy szóstą swoją trójkę ustrzelił Ray Allen, na 46 sekund przed końcem było 112:108 dla gospodarzy. Na 3 sekundy przed końcem było jednak 115:113, a na rzut za 3 punkty z szybkiego ataku zdecydował się LBJ. Dziwna była to decyzja tym bardziej, że lider Cavs do tej pory spudłował wszystkie swoje próby zza linii 7,24, a było ich 7. Nie inaczej było tym razem. James spudłował, a w odpowiedzi dwa rzuty wolne wykorzystał Kevin Garnett pieczętując wygraną bostończyków.

Nerwy, emocje, dogadywanki, znakomity powrót do gry i 6 przewinień technicznych - w tym meczu było wszystko, a to z pewnością tylko przedsmak tego, co będzie się działo w decydującej o mistrzostwie fazie play off...

Boston Celtics - Cleveland Cavaliers 117:113 (33:24, 31:25, 34:32, 19:32)

Boston: R.Allen 33, K.Garnett 19, R.Rondo 16 (14 as), P.Pierce 16, K.Perkins 10 (10 zb), G.Davis 8, T.Allen 7, R.Wallace 6, M.Finley 2, S.Williams 0

Cleveland: L.James 42, M.Williams 17, A.Jamison 16 (10 zb), J.J.Hickson 14 (11 zb), A.Parker 10, Z.Ilgauskas 10, L.Powe 2, J.Moon 2, D.West 0, J.Williams 0

Źródło artykułu: