W finale na zwycięzcę pary Lotos - Energa czeka AZS Gorzów Wielkopolski. Gorzowianki potrzebowały trzech spotkań, aby udowodnić swoją wyższość nad CCC Polkowicami. Już sam awans zespołu prowadzonego przez trenera Krzysztofa Koziorowicza do półfinału był sporą niespodzianką, wszak polkowiczanki w ćwierćfinale wyeliminowały uczestniczkę finałowego turnieju Euroligi kobiet - Wisłę Kraków.
AZS więc spokojnie czeka, czego nie można powiedzieć ani o Lotosie ani o Enerdze. W czwartek oba zespoły zmierzą się w piątym spotkaniu, którego stawką będzie awans do wielkiego finału. Obrończynie trofeum niemiłosiernie męczą się z Katarzynkami. Niewiele brakowało, a zespół Jacka Winnickiego przegrałby rywalizacją w czterech meczach. Po trzech rozegranych Energa prowadziła bowiem 2:1. Na szczęście dla gdynianek w czwartym pojedynku stanęły one na wysokości zadania i doprowadziły do remisu, a tym samym piątego meczu w Gdyni. Tutaj gdynianki nie mają zwyczaju przegrywać. Choć na uwadze trzeba mieć pamiętne spotkanie z sezonu zasadniczego, kiedy to Lotos dostał lekcję koszykówki od...Energi Toruń i AZS-u Gorzów. Oba te mecze zakończyły się wysoką porażką gdynianek.
Toruński dwumecz pomiędzy Lotosem, a Energą nieco przypominał przebiegiem rywalizację gdyńską. Zarówno tutaj, jak i we wcześniejszych spotkaniach mistrzynie Polski mimo prowadzenia przez większą część meczu w czwartej kwarcie nagle przestają grać, co skrzętnie wykorzystują rywalki. Zarówno w pierwszym przegranym pojedynku Lotosu, jak i tym trzecim to Lotos był stroną przeważająca, a na ostatnie fragmenty spotkania wychodził z kilkupunktową przewagą. Z czego wynika takie rozluźnienie, by nie powiedzieć brak koncentracji? Recepty na taki stan rzeczy nie potrafiła odnaleźć, Magdalena Leciejewska. - Nie mam pojęcia, dlaczego tracimy w czasie meczu wcześniej wywalczoną przewagę - zastanawiała się skrzydłowa Lotosu. - Być może wstąpiło w nas jakieś lekkie rozluźnienie i pojawiła się myśl: "a prowadzimy to pewnie wygramy" - tak z kolei skwitowała pierwsze niepowodzenie popularna "Lecia".
Premierowy mecz półfinałowy zakończył się zwycięstwem Energii 74:73. W drugim Lotos pewnie zwyciężył 74:58. Następnie rywalizacja przeniosła się do Torunia. Tutaj ponownie podopieczne trenera Winnickiego musiały gonić rywali. Trzeci mecz Katarzynki wygrały 70:65. Klasą dla siebie był wówczas zabójczy duet Energii w osobach: Chatiry Egenti, a także Alicii Gladden. Liderki torunianek popisały się double-double. Łącznie zdobyły 43 punkty (odpowiednio 22 i 21) oraz zebrały 22 piłki (10 i 12). To właśnie gra na tablicach miała być przewagą gdynianek. Potwierdziły to pierwsze dwa pojedynki, a także ten czwarty. W nim Lotos zagrał już na swoim poziomie i wygrał 76:68, z kolei na deskach 39:25.
Warto również przytoczyć słowa opiekuna Energi, który po drugim spotkaniu w Gdyni zapowiadał, iż chciałby, aby jego zespół wygrał choć jeden mecz w Toruniu, a wówczas rywalizacja znów przeniesie się nad morze. - Mam nadzieję, że uda nam się wygrać, aby zagrać to piąte spotkanie - stwierdził Elmedin Omanić. - A w nim już wszystko się może zdarzyć - dodał.
Początek czwartkowej rywalizacji o godzinie 18.00 w Hali przy ulicy Górskiego.