Jeremy Chappell: Bardzo chcieliśmy wygrać

Nie ma w PLK bardziej wszechstronnego koszykarza niż Jeremy Chappell. Amerykanin to prawdziwy lider Znicza Jarosław, dzięki któremu podkarpacka drużyna rozegrała jeden z najlepszych sezonów zasadniczych w swojej historii, a teraz rywalizuje z Polonią Azbud Warszawa w fazie pre play-off. W drugim spotkaniu postawieni pod ścianą jarosławianie zwyciężyli różnicą trzech oczek, głównie za sprawą wspomnianego Amerykanina.

W środę Znicz Jarosław stanął przed ścianą mając tylko jedno wyjście. Żeby zachować szansę na awans do ćwierćfinału PLK i nie zakończyć sezonu 2009/2010 już w kwietniu, podopieczni Dariusza Szczubiała musieli pokonać Polonię Azbud Warszawa. Jeszcze na minutę pod końcem wynik pozostawał sprawą otwartą, bowiem gospodarze prowadzili tylko 72:71. Wówczas jednak przyjezdni zaczęli celowo faulować, licząc przy tym, że miejscowi będą mylić się z linii rzutów wolnych. Na nieszczęście dla nich, dwukrotnie do osobistych podchodził Jeremy Chappell i w ten sposób zapewnił Zniczowi zwycięstwo.

- Bardzo mocno chcieliśmy dzisiaj wygrać i zagraliśmy jak prawdziwy zespół: niesamolubnie, dzieląc się piłką i myślę, że możemy sobie pogratulować - tłumaczy rozradowany Amerykanin, który tym razem przebywał na parkiecie przez całe czterdzieści minut. W tym czasie po raz kolejny miał możliwość zaprezentowania swoich wszechstronnych umiejętności. Zdobył 24 oczka, miał sześć asyst, sześć fauli wymuszonych oraz cztery zbiórki i tyle samo przechwytów, co summa summarum dało 30 oczek evaluation. - Gram tak, jak pozwalają mi obrońcy rywala. Sądzę, że mogę być zadowolony bo zagrałem dobrze i drużyna wygrała - ucina zawodnik komentarz na temat swojego występu.

Znicz pokonał Polonię Azbud po zaciętej końcówce, choć doprowadził do niej na własne życzenie. Do przerwy jarosławianie prowadzili bowiem 40:28 i wydawało się, że spokojnie kontrolują przebieg meczu. Zryw warszawiaków w trzeciej kwarcie spowodował, że gra kosz za kosz utrzymała się do ostatnich sekund, w których skutecznie zagrał Amerykanin. - Oczywiście, że popełniliśmy kilka błędów, ale nie sądzę by było warto teraz to rozważać. I tak popełniliśmy mniej pomyłek, niż we wcześniejszych meczach kiedy brakowało nam rozważnej, niesamolubnej koszykówki - zauważa Chappell.

Zapytany o szczegóły, które przesądziły o zwycięstwie Znicza, koszykarz wskazuje na rozumienie nakreślonej przez trenera Szczubiała taktyki oraz solidną, zespołową obronę. - Wygraliśmy z kilku powodów. Po pierwsze - nasz system rotacyjny sprawdził się dzisiaj idealnie i każdy z nas, kiedy wchodził na parkiet, wiedział co ma na nim robić, jakie są jego zadania - tłumaczy 23-letni obrońca, dodając - Całkiem nieźle radziliśmy sobie ponadto w defensywie, co było wynikiem bardzo dobrej komunikacji. Krzycząc, pomagaliśmy sobie i zwracaliśmy uwagę na błędy.

Warto dodać, że Amerykanin wystąpił w tym meczu z urazem, podobnie zresztą jak Artur Mikołajko, zaś na placu gry z powodu kontuzji pleców nie pojawił się Tomasz Zabłocki. W obliczu tych problemów zwycięstwo Znicza staje się jeszcze bardziej cenne i pokazuje, że jeśli w zespole jest wola walki od pierwszej do ostatniej minuty, wówczas przezwyciężyć można wszelkie przeciwności losu.

Dlatego też, choć większość ekspertów wskazuje na Polonię Azbud, koszykarze z Podkarpacia liczą na dobry wynik w piątkowym meczu, którego stawką będzie awans do ćwierćfinału PLK. W pierwszym pojedynku tych zespołów w Hali Koło "Poloniści" zwyciężyli tylko 94:88, więc najbliższe starcie również zapowiada na ciężką przeprawę dla obu zespołów. Recepta na sukces? - Mam nadzieję, że osiągniemy dobry wynik w Warszawie. Będziemy chcieli zagrać tak samo, jak w środę i sądzę, że nie jesteśmy bez szans - kończy swoją wypowiedź Chappell.

Komentarze (0)