W przypadku zwycięstwa gości, ŁKS nie tylko zakończy sezon i straci szansę na grę w ekstraklasie w przyszłym sezonie, ale straci także ... siatkę z jednego z koszy. Ewentualna wygrana Zastalu zapewni bowiem podopiecznym Tomasza Herkta awans i choć do rozegrania zostanie jeszcze finał I ligi, to na dobrą sprawę rozgrywki i poważna gra o stawkę, będzie już zakończona.
Łodzianie zapowiadają jednak, że nie położą się na parkiecie i zrobią wszystko, aby losy tej rywalizacji rozstrzygnęły się dopiero w przyszły czwartek w Zielonej Górze. Już w pierwszym meczu ŁKS był blisko sprawienia niespodzianki, jaką byłoby z pewnością ich zwycięstwo w hali rywala. Wtedy zabrakło zimnej krwi i skuteczności z rzutów wolnych i choć goście doszli na 1,5 minuty przed końcową syreną na 61:64, to od tego momentu punkty zdobywał już tylko zespół Zastalu, wygrywając ostatecznie różnicą 12 "oczek".
Jako że mecze w play-offach odbywają się co 4 dni, ciężko napisać cokolwiek nowego, bowiem nic się od ostatniego pojedynku nie zmieniło. Zawodnicy z Łodzi nie urośli od tego czasu, więc przewaga wzrostu ponownie będzie po stronie Zastalu. W czym swojej szansy mogą szukać gospodarze? W twardej nieustępliwej walce, w poprawie skuteczności rzutów z dystansu i przede wszystkim osobistych, a także w kibicach, którzy z pewnością będą szóstym zawodnikiem (nr 6 jest zresztą w tym klubie zarezerwowany dla fanów i żaden koszykarz nie nosi go na koszulce)
Zastal natomiast prawdopodobnie ponownie postawi na grę na Mateusza Jarmakowicza, który w Zielonej Górze był najlepszym zawodnikiem na parkiecie, a poza tym już same warunki fizyczne tego gracza przy niższym zespole z Łodzi, pozwalają upatrywać w tym elemencie przewagę Zastalu.
Gracze z Zielonej Góry pojechali do Łodzi już w sobotę, chcąc przystąpić do niedzielnej potyczki w jak najlepszej formie.
ŁKS Sphinx Petrolinvest Łódź - Intermarche Zastal Zielona Góra
niedziela 25 kwietnia, godz. 18:15