Demolka w drugiej połowie - relacja z meczu Energa Czarni Słupsk - Asseco Prokom Gdynia

Energa Czarni Słupsk tylko do drugiej kwarty była w stanie nawiązać walkę z Asseco Prokomem Gdynia, lecz trzecia odsłona pozbawiła gospodarzy najmniejszych szans na uratowanie przedłużenia serii. Mistrz Polski wygrał drugą połowę różnicą 41 punktów a cały mecz 111:65 i tym samym awansował do półfinału. Bardzo dobry zawody rozegrał Daniel Ewing, który rzucił 27 oczek.

- Nie poddamy się bez walki. Zdajemy sobie sprawę z naszych braków kadrowych, ale mamy nadzieję, że ambicją można przezwyciężyć wszystko - mówił przed trzecim meczem Dainius Adomaitis, trener Energi Czarnych Słupsk. Jego podopieczni nastawili się sprawienie sensacji w konfrontacji z mistrzem Polski Asseco Prokomu Gdynia i przedłużenie serii do czterech spotkań, lecz o ile pierwsza połowa dawała gospodarzom pewne nadzieje, w drugiej gdynianie rozwiali wszelkie wątpliwości.

Koszykarze Energi Czarnych przyzwyczaili już do tego, że w pierwszej kwarcie prezentowali się lepiej od czempiona i tak samo było w Hali Gryfia. Mantas Cesnauskis na obwodzie, a Chris Daniels pod koszem, zapewnili miejscowym kilkupunktową przewagę, począwszy od stanu 8-0, a następnie 18:7. Goście z Trójmiasta, nauczeni doświadczeniem poprzednich pojedynków, nie forsowali jednak tempa a trener Tomas Pacesas pozwolił przebywać na parkiecie rezerwowym.

Na placu gry pojawili się zatem Jan Hendrik Jagla, wchodzący ostatnio do gry z ławki Adam Hrycaniuk i Przemysła Zamojski i jak się okazało to właśnie ten ostatni okazał się asem w talii litewskiego szkoleniowca. Z polskim obrońcą nie radził sobie ani Jacek Sulowski, ani Alex Harris i już po dwóch kwartach miał on na swoim koncie 16 oczek, w tym cztery trójki (ogółem 22 punkty). To właśnie dzięki kapitalnej grze 24-latka Asseco Prokom jeszcze przed przerwą wyszedł na prowadzenie 47:42.

Utrata przewagi już po dwudziestu minutach wpłynęła na zawodników słupskiej ekipy demotywująco. Wszak pierwsze dwie odsłony, przetrzebieni kontuzjami, grali na sto procent swoich możliwości, a jednak nie potrafili utrzymać kilkupunktowej zaliczki, która pozwoliłaby z nadzieją spojrzeć na drugą połowę. Osłabienie mentalne okazało się wodą na młyn dla rywala, a zwłaszcza dla dwóch gwiazd z Gdyni: Davida Logana i Qyntela Woodsa. Obaj do spółki zdobyli w tej części pojedynku 20 z 35 punktów zespołu, który osiągnął 27 oczek przewagi i stało się jasne, że tą konfrontację zakończy w trzech aktach.

Prawdziwą gwiazdą spotkania okazał się jednak inny Amerykanin, Daniel Ewing. Będący najczęściej w cieniu najważniejszych koszykarzy w taktyce trenera Pacesasa, tym razem playmaker zdobył 27 (8/8 za dwa, 3/4 za jeden) punktów w 23 minuty i rozegrał swoje najlepsze spotkanie w tym sezonie.

- Fatalnie, że w taki sposób zakończyliśmy naszą przygodę z play-off. Mam na myśli ostatnie piętnaście minut, które były dla nas prawdziwym dyshonorem. Na nasze usprawiedliwienie powiem, że Asseco Prokom w rywalizacji z nami to ten sam zespół, który odnosił sukcesy w Eurolidze i będzie je nadal odnosił w TBL - mówił po spotkaniu Dainius Adomaitis. Jego rodak na ławce gdynian był oczywiście innego zdania. - Cieszę się, że skończyliśmy serię w trzech meczach, które nie były dla nas łatwe, jak można sądzić. Dużo sił kosztowało nas wracanie do gry, gdy słupszczanie w każdym starciu prowadzili na początku. O naszym zwycięstwie przesądziła defensywa - powiedział Pacesas.

Energa Czarni Słupsk - Asseco Prokom Gdynia 65:111 (22:14, 20:33, 13:35, 10:29)

Energa Czarni: Cesnauskis 20 (3x3), Daniels 15 (3x3, 12 zb.), Leończyk 12, Booker 6, Harris 6, Sulowski 3 (1x3), Przybyszewski 2, Przyborowski 1, Pabian 0, Żurawski 0

Asseco Prokom: Ewing 27 (3x3), Zamojski 22 (5x3), Logan 16 (4x3), Woods 12 (1x3), Varda 8, Jagla 7 (2x3), Burrell 5, Hrycaniuk 5, Kostrzewski 3, Harrington 2, Łapeta 2, Szczotka 2

Źródło artykułu: