Final Four Euroligi: Faworyci grają w finale!

Regal FC Barcelona i Olympiacos Pireus zagrają w wielkim finale Final Four Euroligi 2010 w Paryżu. Obie drużyny nie miały jednak łatwej przeprawy w półfinale. Katalończycy wygraną zapewnili sobie dopiero w ostatniej kwarcie, zaś grecka ekipa potrzebowała dogrywki by pokonać swojego rywala. Tym samym CSKA Moskwa i Partizan Belgrad zmierzą się ze sobą w meczu o trzecie miejsce.

Regal FC Barcelona wzięła srogi rewanż na zespole CSKA Moskwa za porażkę w półfinale Final Four Euroligi z poprzedniego sezonu i w tych samych okolicznościach podczas paryskiego turnieju pokonała rosyjskiego hegemona różnicą 10 punktów. Tyle punktów dokładnie zdobył debiutujący na tej imprezie Ricky Rubio, dokładając do tego dorobku również osiem asyst, co złożyło się na 19 oczek evaluation.

Trudno jednak powiedzieć, że to młody Hiszpan był tym koszykarzem, który robił różnicę, bowiem w różnych częściach spotkania inni zawodnicy brali na siebie ciężar zdobywania punktów. W pierwszej kwarcie, gdy rywale wyszli na prowadzenie 11:4, na parkiecie pojawił się Fran Vazquez i zdominował grę pod koszami, zaś w drugiej odsłonie kilka oczek z rzędu zdobyli Juan Carlos Navarro i Jaka Laković, a Barcelona zanotowała run 10-0 i prowadziła do przerwy.

"Armia Czerwona" w niczym nie przypominała błyskotliwego zespołu, który w ćwierćfinale play-off rozprawił się z Cają Laboral Baskonia i jedynie tylko Ramunas Siskauskas (19 punktów w całym meczu) pojedynczymi akcjami starał się zniwelować straty. Na każde zagranie moskiewskiej drużyny Hiszpanie odpowiadali jednak momentalnie, zaś wpuszczony na parkiet Sasha Kaun, choć zrównoważył walkę pod koszami, nie dał rady wyprowadzić drużyny na prowadzenie.

Przed ostatnią kwartą Katalończycy mieli więc sześć oczek przewagi i wszystkie atuty po swojej stronie - grali szybciej, skuteczniej i bardziej zespołowo. Podczas gdy J.R. Holden pudłował na potęgę (tylko 1/8 za trzy), Rubio co i rusz popisywał się dwójkowymi zagraniami z Boniface N’Dongiem i Barcelona prowadziła 56:50. Wówczas jednak spokój trenera Xavi Pascuala niesportowym faulem na Kaunie zaburzył Vazquez i dopiero celne trójki Navarro i Lorbeka przesądziły o zwycięstwie faworyta.

Trudno wyróżnić jednego koszykarza w szeregach zwycięzców, bowiem każdy gracz, który pojawiał się na placu gry, dokładał swoją cegiełkę do wygranej, a w tym ultra defensywnym spotkaniu głębia ławki okazała się na wagę złota. Dla CSKA bowiem punktowało tylko sześciu zawodników, w tym ledwie dwóch rezerwowych. Zabrakło zwłaszcza trafień Viktora Khryapy (2/7 z gry) i Zorana Planinicia (0/7).

Regal FC Barcelona - CSKA Moskwa 64:54 (12:11, 17:10, 18:20, 17:13)

Regal: Vazquez 11 (6 zb.), Navarro 10 (2x3), Rubio 10 (2x3, 8 as.), N’Dong 9, Mickeal 8 (6 zb.), Lorbek 7 (1x3, 9 zb.), Grimau 4, Laković 3 (1x3), Morris 2 (6 zb.), Basile 0

CSKA: Siskauskas 19 (2x3, 5 as.), Langdon 12 (2x3), Kaun 9 (10 zb.), Holden 7 (1x3), Khryapa 5 (1x3), Ponkrashov 2, Mensah-Bonsu 0, Planinić 0, Smodis 0, Vorontsevich 0

Olympiacos Pireus był stuprocentowym faworytem rywalizacji z Partizanem Belgrad i choć ostatecznie awansował do finału Final Four Euroligi, by tego dokonać potrzebował dogrywki, którą zapewnił sobie rzutem na taśmę dzięki przytomności umysłu Josha Childressa. Amerykanin w ostatniej akcji regulaminowego czasu zebrał piłkę w ataku i wsadem doprowadził do remisu i dodatkowych pięciu minut. W tej części spotkania Grecy szybko zapewnili sobie przewagę, której nie oddali do ostatniej syreny.

Zapowiedzią nerwowej końcówki były już pierwsze akcje drugiego półfinału. Koszykarze Partizana nie zamierzali składać broni przed bardziej utytułowanym przeciwnikiem, szybko ruszyli do ataku i po kilku akcjach objęli prowadzenie 10-2. Podobać się zwłaszcza mogła gra duetu Bo McCalebb - Aleks Marić i w momencie gdy tylko jeden bądź drugi zawodnik siadał na ławce, inicjatywę na parkiecie przejmowali Grecy. Choć cały czas fatalnie spisywał się Litwin Linas Kleiza, spod kosza punktował Sofoklis Schortsanitis, zaś z obwodu Milos Teodosić i Olympiacos jeszcze przed przerwą odrobił wszystkie straty.

Po zmianie stron wreszcie obudził się wspomniany Kleiza, który jakby przypomniał sobie, że stawką pojedynku jest wielki finał Final Four Euroligi i momentalnie zanotował siedem oczek z rzędu (47:40 dla ekipy z Pireusu), lecz na jego trafienia szybko zareagował Dusan Kecman, wsadem punkty zdobył Marić i po trzech kwartach na tablicy wyników pojawił się remis.

Wówczas stało się jasne, że tego wieczora lepszy okaże się ten zespół, który będzie miał nerwy ze stali. W poczynania obu drużyn wkradł się stres, zaczęły mnożyć się straty i niecelne rzuty. W ostatniej minucie przytomny Teodosić zebrał piłkę pod atakowanym koszem, zaś będąc faulowany, trafił oba rzuty wolne i wydawało się, że bliżej sukcesu jest Olympiacos (65:62). Fantastyczną trójką popisał się wówczas Kecman, a po chwili dwa oczka dodał McCalebb i szala przechyliła się w stronę Partizana. Do końca spotkania pozostawało zaledwie kilka sekund, gdy trener Panayotis Iannakis poprosił o czas. W następnej akcji zaś chaos w walce o zbiórkę wykorzystał szczęśliwie Childress i trzeba było grać dogrywkę.

W dodatkowych pięciu minutach emocji nie brakowało, ale to grecka drużyna pewnie dyktowała warunki. Trzy gwiazdy Olympiacosu, Childress, Kleiza oraz Teodosić, zdobywały punkty po akcjach jeden na jeden albo z linii osobistych. Tercet ten do spółki uzyskał aż 53 punkty z 83 drużyny. Po stronie Partizana 21 oczek rzucił McCalebb, który zagrał na swoim normalnym poziomie. Do pełni szczęścia zabrakło więc dobrej gry Lawrence’a Robertsa (tylko pięć punktów).

Partizan Belgrad - Olympiacos Pireus 80:83 OT (17:15, 11:18, 24:19, 15:15, 13:16)

Partizan: McCalebb 21 (1x3), Marić 17 (8 zb.), Vesely 13 (10 zb.), Kecman 11 (3x3), Bozić 8 (2x3), Rasić 5 (1x3), Roberts 5 (7 zb., 5 as.), Djekić 0, Milosević 0, Mitrović 0, Vranes 0

Olympiacos: Kleiza 19 (11 zb.), Childress 17, Teodosić 17 (3x3), Schortsanitis 11, Papaloukas 10 (5 as.), Bouroussis 9 (1x3, 6 zb.), Beverley 0, Halperin 0, Mavrokefalidis 0, Penn 0, Vasilopoulos 0, Vujcić 0

Komentarze (0)