Mniej biletów dla fanów Anwilu na mecze finałowe w Gdyni

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Między klubami Tauron Basket Ligi istnieje dżentelmeńska umowa, by drużynie kibicom drużyny przyjezdnej zapewnić jak najlepszą możliwość śledzenia meczu wyjazdowego swoich ulubieńców. O tej niepisanej zasadzie zapomnieli jednak szefowie Asseco Prokomu Gdynia przed najważniejszymi meczami finałowymi z Anwilem Włocławek.

Przepisy o bezpieczeństwie imprez masowych mówią wprost, że gospodarz imprezy masowej, a za taką uważany jest mecz koszykówki, musi zapewnić nie mniej niż 5 procent pojemności obiektu na sektor przewidziany dla kibiców drużyny przyjezdnej i udostępnić im odpowiednią ilość wejściówek.

O tej zasadzie zapomnieli jednak w Gdyni włodarze Asseco Prokomu i to w najbardziej nieodpowiednim momencie. Tuż przed dwoma pierwszymi meczami finałowymi play-off Tauron Basket Ligi, w której obrońca trofeum zmierzy się z Anwilem Włocławek. - Koledzy z Gdyni robią nam, mówiąc kolokwialnie, schody - opowiada o całej sprawie Zbigniew Polatowski, prezes Anwilu, który dla swoich kibiców chciał nabyć 150 biletów w tym samym sektorze, w którym fani tego zespołu dopingowali swoich ulubieńców w meczu sezonu zasadniczego.

Jak łatwo policzyć 150 wejściówek wobec 5000 pojemności (miejsca siedzące) hali to jedynie 3 procent, więc klub z Włocławka tak naprawdę miałby prawo zażądać jeszcze 100 dodatkowych biletów. Tymczasem włodarze Asseco Prokomu nie tylko radykalnie zmniejszyli ilość wejściówek dla fanów Anwilu, ale jeszcze zmienili sektor. - Dostaliśmy odpowiedź, że otrzymamy 80 wejściówek i to na takiej "jaskółce", że trzeba lornetki brać ze sobą, żeby widzieć zawodników - denerwuje się prezes Polatowski, a 80 sztuk to jedynie 1,6 procenta pojemności całej hali...

O tym, żeby zapewnić kibicom drużyny przyjezdnej jak najbardziej korzystne warunki śledzenia sportowego widowiska wiedzą wszystkie drużyny Tauron Basket Ligi. - My zaproponowaliśmy im by dali nam bilety w tak dogodnym miejscu do oglądania, w jakim my im dajemy na naszej hali. Ale tam chyba boją się naszych kibiców, bo wiedzą jak nasi kibice dopingują - puentuje prezes klubu, dodając po chwili - Chciałbym, żeby to było jasne: Nie dano nam biletów w miejscu, gdzie dano nam w meczu ligowym sezonu zasadniczego, tylko w najgorszym z możliwych.

W półfinale włocławianie mierzyli się z Polpharmą Starogard Gdański i klub z Kociewia zgłosił zapotrzebowanie na 150 wejściówek plus 20 dodatkowych za ławką rezerwowych zespołu, którą to ilość Anwil udostępnił bez problemu. W ramach rewanżu Polpharma przekazała Anwilowi 100 biletów oraz 20 dodatkowych zaproszeń za ławką drużyny, czyli tyle, o ile poprosił klub z Włocławka.

Co, ciekawe, obecne problemy nie są pierwszymi w wykonaniu Asseco Prokomu. Rok temu, gdy oba zespoły walczyły między sobą w półfinale PLK, w kasach klubowych w Sopocie odmawiano sprzedaży biletów osobom spoza Trójmiasta, a konkretnie z Włocławka, wcześniej prosząc o wylegitymowanie. Było to reakcją na fakt, że w kolejce stało wielu fanów Anwilu na co dzień studiujących bądź mieszkających w Trójmieście.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)