Dru Joyce: Zamierzamy walczyć w każdym meczu

Choć podstawowym rozgrywającym i głównym motorem napędowym Anwilu Włocławek jest Krzysztof Szubarga, jego zmiennik Dru Joyce spisuje się w swojej roli znakomicie i bez zbędnej przesady można powiedzieć, że to bardzo ważne ogniwo zespołu. Amerykanin gra dokładnie tak, jak oczekuje od niego trener Igor Griszczuk i z pewnością będzie mocnym punktem zespołu w rywalizacji finałowej.

Cała seria play-off Tauron Basket Ligi ułożyła się dla Anwilu Włocławek w taki sposób, że zespół mierzy się kolejno tylko z tymi drużynami, które okazały się być ich pogromcami w sezonie zasadniczym. Najpierw w ćwierćfinale włocławianie łatwo odprawili z kwitkiem Polonię Azbud Warszawa 3-0, a następnie w półfinale tylko jeden mecz urwali im koszykarze Polpharmy Starogard Gdański.

Finałowa rywalizacja z mistrzem Polski Asseco Prokomem Gdynia nie będzie jednak w niczym przypominać dwóch poprzednich. Obrońca trofeum z pewnością postawi zdecydowanie cięższe warunki gry włocławianom, wszak jest faworytem całej konfrontacji a część ekspertów zadaje sobie pytanie czy mistrz Polski może wygrać play-off bez zaliczenia żadnej porażki. Co na to koszykarze Anwilu Włocławek? - Nasz rywal to kapitalna ekipa, która w tym sezonie przebojem wdarła się do czołówki Europy. My się jednak nie położymy przed nimi, robiąc dokładnie coś innego - zamierzamy walczyć w każdym meczu - tłumaczy Dru Joyce, drugi rozgrywający zespołu.

Amerykanin jest zmiennikiem Krzysztofa Szubargi i w tej roli odnajduje się znakomicie. Trener Igor Griszczuk docenia niekonwencjonalne umiejętności filigranowego (około 180 cm wzrostu) rozgrywającego oraz fakt, że dzięki swojej budowie jest szybszy od większości koszykarzy na swojej pozycji w lidze. To przekłada się na średnio prawie dwie kwarty spędzane na parkiecie. - Trener wierzy we mnie i darzy zaufaniem, którego nie mogę zawieść. W każdej chwili jestem gotowy wejść na parkiet i wspomóc swoich kolegów - deklaruje zawodnik, który w każdym meczu zdobywa przeciętnie 7,6 punktu i 3,4 asysty.

W finałowej serii Joyce stanie naprzeciwko Daniela Ewinga i Lorinzy Harringtona, dwójki playmakerów Asseco Prokomu, którzy są od niego zdecydowanie bardziej atletyczni i silniejsi fizycznie. Jaka jest recepta koszykarza z Włocławka na starcie z gdynianami? - Nie koncentruję się na indywidualnych pojedynkach. Wygrywa bądź przegrywa cały zespół. My będziemy walczyć od pierwszej do ostatniej minuty każdego meczu, starając się zrealizować taktykę trenera. Zamierzamy dać z siebie wszystko - przekonuje Amerykanin.

Pytanie tylko czy to "wszystko" okaże się wystarczające. To Asseco Prokom ma wszystkie atuty po swojej stronie, od większej ofensywnej siły rażenia rozpoczynając, poprzez dłuższą ławkę rezerwowych, a na przewadze własnego parkietu kończąc. No i broni tytułu mistrzowskiego, więc każda ewentualna porażka nie byłaby tylko zwykłą przegraną - byłaby kataklizmem, katastrofą. - Dla nas awans do finału jest wielkim sukcesem, ale to nie znaczy, że nie chcemy zrobić jeszcze jednego kroku. Oczywiście, że chcemy i poprzez ambitną walkę poszukamy swojego szczęścia - twierdzi Joyce.

Rywalizację ustawią pierwsze dwa mecze, które rozegrane zostaną w Gdyni. Jeśli włocławianom uda się pokonać rywala chociaż w jednym spotkaniu w jego własnej hali, wówczas będą w wyjątkowo komfortowych warunkach przed dwoma meczami w Hali Mistrzów. Swojej szansy z pewnością będą szukać w tym, że to przeciwnicy stawiani w roli stuprocentowego faworyta a oni sami grają bez presji, gdyż przedsezonowy cel w postaci gry w finale zrealizowany został kilka dni temu. - Ciężko pracujemy od kilku miesięcy i teraz mamy szansę zapisać się w historii. Na pewno nie będzie łatwo ale wierzę to jest finał i wszystko może się zdarzyć - puentuje swoją wypowiedź rozgrywający Anwilu.

Komentarze (0)