Cel zrealizowany - Sportino w 2008 roku

Już przed rozpoczęciem ligowych rozgrywek Sportino Inowrocław jednym tchem było wymieniane w gronie głównych kandydatów do awansu do Dominet Bank Ekstraligi. Ostatecznie podopieczni Jacka Winnickiego cel ten zrealizowali i jako pierwsi spośród pierwszoligowców wywalczyli awans na ekstraklasowe parkiety. Wielkiej radości na Kujawach nie popsuły nawet dwa przegrane pojedynki w finale ze Zniczem Jarosław.

Przegrana inauguracja

Pierwszą rundę koszykarze Sportino zakończyli na drugiej pozycji, ustępując pierwszeństwa jedynie Wiecko Zastalowi Zielona Góra, który fotel lidera zajmował mając na swoim koncie komplet trzydziestu punktów. I właśnie z drużyną wywodzącą się z "Winnego Grodu" przyszło rywalizować inowrocławianom w pierwszej rewanżowej serii gier. Zanim jednak doszło do pojedynku lidera z wiceliderem, Sportino w charytatywnym meczu zmierzyło się we własnej hali z grającą w ekstraklasie - Polpharmą Starogard Gdański. Drużyna "Kociewskich Diabłów" na Kujawy przyjechała bez najlepszego strzelca ligi - Donalda Copelanda oraz dotychczasowego trenera Jerzego Chudeusza, z którym dzień wcześniej rozwiązano kontrakt. Szkoleniowiec gospodarzy Jacek Winnicki także nie mógł skorzystać ze wszystkich swoich koszykarzy. Brakowało bowiem Tomasza Wojdyły oraz Lewisa Loftona. Spotkanie zakończyło się wygraną inowrocławian 87:79, a do zwycięstwa zespół poprowadził duet Michał ŚwiderskiŁukasz Żytko. Obaj zapisali na swoim koncie po 22 punkty.

- Bardzo się cieszę, że wygraliśmy. Po tak ciężkich treningach jakie mieliśmy, w spotkaniu z Polpharmą wyglądaliśmy dobrze motorycznie i jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli to równie dobrze, a może nawet i lepiej powinno być w meczu z Zastalem - wyjawił po spotkaniu "Świder".

Atmosfera jaka panowała w szeregach inowrocławian przed meczem z Wiecko Zastalem była bardzo bojowa. Pokonując zielonogórzan Sportino udowodniłoby, iż wymienianie ich przed sezonem w gronie faworytów nie było przypadkowe. Spotkanie jednak od samego początku nie ułożyło się po myśli inowrocławian. Przegrane dwie pierwsze kwarty odpowiednio 19:26 i 8:17, pokazały jak silnym zespołem w tym sezonie są podopieczni Tadeusza Aleksandrowicza. Kujawski zespół co prawda próbował w kolejnych dwóch odsłonach "nadgonić" wynik, jednak w ostatecznym rozrachunku musiał uznać wyższość rywala, który wygrał 77:63. W inowrocławskim zespole znów błysnął Świderski. Tym razem 21-letni skrzydłowy rzucił 20 oczek, będąc tym samym najlepszym strzelcem meczu.

Seria zwycięstw rozpoczęta

Inauguracja rundy rewanżowej nie wyszła za bardzo koszykarzom z Inowrocławia. Rehabilitacja za przegraną w Zielonej Górze miała nastąpić w następnych kolejkach, w których Sportino w przeciągu siedmiu dni, trzykrotnie podejmowało rywala we własnej hali. Na pierwszy ogień "poszedł" beniaminek z Sopotu. Team prowadzony przez Janusza Kociołka nie miał zbyt wiele do powiedzenia w starciu ze Sportino. Młodzi gracze Prokomu o tym, kto jest faworytem dobitnie przekonali się w drugiej kwarcie, w której zdołali rzucić jedynie 5 oczek przy 22 przeciwnika. Pojedynek przeciwko sopockiej drużynie zakończył się zwycięstwem gospodarzy 75:48. Co ciekawe identyczny rezultat padł w pierwszym meczu tych drużyn.

Trzy dni później koszykarze Jacka Winnickiego podejmowali we własnej hali kolejnego z beniaminków MKKS Rybnik, z którym mieli do wyrównania rachunki z poprzedniej rundy. Nieoczekiwanie przegrali wtedy ze śląskim zespołem 67:69. Tym razem obyło się już bez niespodzianki (70:65). Rybniczanie pozostawili jednak po sobie dobre wrażenie, przez cały mecz walcząc jak równy z równym.

- Cały nasz zespół, szczególnie w drugiej połowie się skonsolidował. W drugich dwudziestu minutach zagraliśmy dobrze w obronie przez co postawiliśmy drużynie MKKS-u wyższe wymagania. Ostatecznie to my mogliśmy cieszyć się z wygranej. Sądzę, że o wygranej zadecydowała koncentracja. W drugich dwudziestu minutach częściej zaczęliśmy trafiać też z dystansu i myślę, że właśnie to zaważyło o końcowym rezultacie - powiedział Grzegorz Mordzak, rozgrywający Sportino.

Dwoma kolejnymi przeciwnikami inowrocławian były zespoły plasujące się na ostatnim – Start AZS Lublin i przedostatnim – Tarnovia 4YOU Tarnowo Podgórne, miejscu w ligowej tabeli. Mecz przeciwko "Akademikom" z Lublina był trzecim, jaki Sportino rozegrało we własnej hali w ciągu tygodnia. Spotkania ze Startem oraz Tarnovią zakończyły się zwycięstwami kujawskiej drużyny odpowiednio 71:54 oraz 68:56.

Następnym rywalem Sportino miała być Stal Stalowa Wola. Do meczu jednak nie doszło. Z powodu katastrofy samolotu CASA i wprowadzeniem przez prezydenta RP żałoby narodowej, mecz który miał zostać rozegrany pierwotnie 26 stycznia, został przełożony na 6 lutego. Aby nie "wypaść" z rytmu meczowego, sztab szkoleniowy inowrocławskiej drużyny postanowił iż Sportino rozegra mecz towarzyski. Rywalem kujawskiego teamu był AZS Koszalin, który podobnie jak Polpharma, musiał uznać wyższość Sportino (79:70). Z powodu urazów nie wystąpili w tym pojedynku Świderski i Mordzak, z kolei po kontuzji zagrał Żytko.

Po zwycięstwie nad AZS-em Koszalin Sportino wybrało się do stolicy, gdzie zmierzyło się z beniaminkiem Polonią 2011. Zacięta pierwsza połowa meczu (28:30) zapowiadała emocje także w drugich 20 minutach, a może i nawet niespodziankę. Do tego jednak nie doszło. Sportino dzięki wygranym w trzeciej 24:11 i czwartej kwarcie 20:11, odniosło kolejne już 5. zwycięstwo z rzędu (74:50).

Sportino kontra Podkarpacie

W następnych dwóch meczach u siebie a trzech w ogóle, inowrocławianie grali z podkarpackimi zespołami. Najpierw w zaległym spotkaniu po bardzo zaciętej grze pokonali Stal Stalową Wolę 65:64, a trzy dni później, także na własnym parkiecie okazali się lepsi od Siarki Tarnobrzeg 91:72.

- Byliśmy bardzo blisko wygranej. Sportino postawiło nam bardzo trudne warunki. Oczywiście chcieliśmy odnieść zwycięstwo, bo wiadomo z drużyną, która w tabeli plasuję się na wysokiej pozycji, gra się na "podwójnym gazie". Ostatecznie nie udało nam się wygrać, aczkolwiek sądzę, że pokazaliśmy wielki charakter - ocenił po spotkaniu ze Sportino Jacek Jarecki, skrzydłowy "Stalówki".

Mecz numer trzy przeciwko drużynie z Podkarpacia nie był już rozgrywany na Kujawach, a w odległym Jarosławiu. Spotkanie nie było łatwe ani dla jednej, ani też dla drugiej drużyny. W pamięci koszykarzy obu ekip pozostawał z pewnością bardzo zacięty pojedynek z pierwszej rundy, kiedy to końcowy wynik ważył się do ostatnich sekund. Podobnie było w meczu rewanżowym. Sportino, mimo iż do przerwy traciło do Znicza 11 punktów, zdołało przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść i wygrało 84:82.

Śląska niemoc przełamana po raz drugi

W pierwszej rundzie inowrocławianie dwukrotnie grali ze śląskimi zespołami na ich terenie. Były to mecze przeciwko beniaminkom – MKKS-owi Rybnik oraz BIG STAR-owi Tychy. Obie te potyczki zakończyły się porażkami kujawskiej ekipy. Jak już wcześniej wspomniano Sportino w XVIII kolejce zrewanżowało się rybniczanom za ów przegraną. Podobnie miało także stać się w spotkaniu przeciwko BIG STAR-owi. Zespół z Tychów do Inowrocławia przyjechał, aby zmierzyć się ze Sportino w XXV serii gier. Cel gospodarzy został zrealizowany w stu procentach. Wygrali oni bowiem 67:59.

- Sportino bardzo dobrze przygotowało się do meczu. Można powiedzieć, że zostaliśmy rozszyfrowani przez inowrocławian. Przekazywali wszystko i wiedzieli co gramy w ataku. Myślę, że właśnie te czynniki zaważyły o naszej przegranej - powiedział Kamil Michalski, rozgrywający tyskiego beniaminka.

Ostatnie w serii

Tydzień później Sportino wyjechało do Białegostoku na mecz z tamtejszym Mispolem Żubry. Pierwsze spotkanie pomiędzy tymi zespołami było zacięte. Gdyby nie proste błędy białostockich zawodników w końcówce, mogło zakończyć się nawet niespodzianką. Zawodnicy trenera Winnickiego wygrali jednak 64:59 i rzecz jasna na Podlasie wybrali sie w roli faworyta.

- Żubry są mocne we własnej hali. Aby odnieść zwycięstwo musimy zagrać jak do tej pory, czyli konsekwentnie długie akcje oraz grać pod kosz głównie na Artura Robaka. Każdy z zawodników powinien wykonać założenia jakie przydzieli mu trener. Gdy będziemy je realizować to powinniśmy bez problemu wygrać to spotkanie - wyjawił dwa dni przed meczem Łukasz Żytko, rozgrywający Sportino.

Pojedynek rewanżowy podobnie zresztą jak ten z pierwszej rundy był wyrównany, o czym może świadczyć chociażby końcowy rezultat. Po 30 minutach nic nie zapowiadało jednak zaciętej końcówki, bowiem goście z Inowrocławia prowadzili różnicą 16 oczek. Waleczność zespołu prowadzonego przez Marka Kubiaka sprawiła iż losy meczu ważyły się do samego końca. Zwycięsko z tej bitwy wyszli inowrocławianie, którzy wygrali 75:71. Wygrana nad Mispolem była już dziesiątą z rzędu w wykonaniu Sportino. Jak się okazało tydzień później tego jakże wspaniałego dorobku zwycięstw z rzędu, Sportino już nie powiększyło.

Przerwana passa

W następnej kolejce drużyna trenera Winnickiego podejmowała we własnej hali poznańską Politechnikę, która pałała rządzą rewanżu za porażkę z pierwszej rundy. Plan jaki założył swoim graczom przed meczem Tomasz Cichocki, trener Politechniki, został zrealizowany. Ekipa z Wielkopolski wygrała 90:74, czym przerwała znakomitą passę dziesięciu zwycięstw z rzędu inowrocławian.

- Pierwsze piętnaście minut graliśmy naprawdę świetnie. Później jednak przeciwnik wybił nas z rytmu przez co nie mogliśmy wyprowadzić kontry. Nasza gra w ofensywie była "rwana", nie potrafiliśmy się odnaleźć na parkiecie co pokazała chociażby trzecia kwarta w naszym wykonaniu (8:23) – ocenił Michał Kułyk, koszykarz Sportino.

W XVIII serii gier inowrocławianie wybrali się w daleką podróż do Łańcuta, aby zmierzyć się z tamtejszym Sokołem. Sportino plasowało się przed tym pojedynkiem na drugiej pozycji w ligowej tabeli, łańcucianie zajmowali miejsce trzecie, jednak mieli do rozegrania jeden mecz mniej.

- W Łańcucie gra się bardzo ciężko. Przegraliśmy tam ligowe spotkanie w poprzednim sezonie (79:80). Jednym z groźniejszych graczy Sokoła jest z pewnością Łukasz Pacocha i na niego powinniśmy szczególnie zwrócić uwagę. Niestety przegraliśmy ostatnie spotkanie z Politechniką. Trzeba się z tym pogodzić i grać dalej - wyjawił przed meczem z łańcucianami Michał Świderski, skrzydłowy kujawskiej ekipy.

Koszykarze Dariusza Kaszowskiego zaległości "odrobili" w piątek pokonując Wiecko Zastal Zielona Góra. Dwa dni później odnieśli kolejne zwycięstwo, pokonując tym razem Sportino (74:62). Dzięki tym wygraną Sokół "przesunął" się o jedną lokatę w ligowej tabeli do przodu zastępując inowrocławian na pozycji wicelidera.

Sezon zasadniczy na "pudle"

W ostatnich dwóch meczach sezonu zasadniczego Sportino zmierzyło się z niezbyt wymagającymi rywalami. W przedostatniej kolejce pokonało we własnej hali BT Wózki Pruszków 86:58. W XXX serii spotkań okazali się lepsze od rzeszowskiej Resovii 62:54.

Ostatecznie po rundzie zasadniczej inowrocławianie uplasowali się na trzecim miejscu w ligowej tabeli. Wygrali 24 mecze, a także doznali 6 porażek. Zgodnie z regulaminem Polskiego Związku Koszykówki zespół, który zajął trzecie miejsce, w pierwszej rundzie play-off za swojego rywala miał zespół z pozycji szóstej, czyli w tym wypadku był to BIG STAR Tychy.

Play-off czas zacząć – na pierwszy ogień BIG STAR

Pierwsze dwa mecze play-off pomiędzy Sportino a BIG STAR-em z racji tego iż inowrocławianie uplasowali się wyższej pozycji po sezonie zasadniczym, zostały rozegrane na Kujawach. Rywalizacja w ćwierćfinale rozpoczęła się znakomicie dla gospodarzy. Dwie wygrane w sobotę 69:59 i niedzielę 74:56 znacznie przybliżyły Sportino do awansu do kolejnej fazy. Bardzo dobrze podczas dwóch weekendowych meczów przeciwko tyskiemu beniaminkowi zaprezentowali się Tomasz Wojdyła i Michał Gabiński. Pierwszy z nich w sumie rzucił 27 punktów i miał 24 zbiórki, z kolei wypożyczony z włocławskiego Anwilu Gabiński, zapisał na swoim koncie 26 oczek i 11 zebranych piłek. Na wyróżnienie zasłużyli także kapitan Wojciech Majchrzak (22 punkty, 8 zbiórek) i Mordzak (17 punktów, 6 zbiórek, 9 asyst).

- Prowadzimy 2:0, a gra się do trzech zwycięstw, więc nie ma co oceniać dwóch spotkań w perspektywie tego, że jedzie się na trzecie. - powiedział Jacek Winnicki, szkoleniowiec inowrocławian.

- BIG STAR jest to zespół ze Śląska, a ten region charakteryzuję się walecznością. Jestem pewien, że nie poddadzą się i twardo będą walczyć na własnym terenie. To są play-offy, które rządzą się swoimi prawami, gra toczy się inaczej niż w lidze, gdzie stawka jest zdecydowanie inna. Naszym głównym celem nie jest pokonanie tyskiej drużyny w pierwszej rundzie, tylko awans do ekstraklasy - dodał po chwili.

Tydzień później Sportino na Śląsk wyjechało z jednym celem – odnieść jedno zwycięstwo. W tyskiej hali inowrocławianie już raz przegrali w tym sezonie. Miało to dokładnie miejsce w X kolejce. BIG STAR wygrał wtedy różnicą 10 oczek – 71:61. Tyszanie niespodziewanie odnieśli zwycięstwo także w trzecim pojedynku play-off, pokonując zespół z Kujaw 78:65.

- O zwycięstwie BIG STAR-a zadecydowała większa determinacja. Mam nadzieję, że w niedzielę to my będziemy schodzili z parkietu jako zwycięska drużyna - powiedział Marcin Grygowicz, drugi trener Sportino.

Jak się okazało niedzielne spotkanie było decydujące dla tej rywalizacji. Koszykarze z Kujaw nie popełniali już tak dużo start jak dzień wcześniej, dokładniej rozgrywali swoje akcje. Inowrocławianie odnosząc zwycięstwo w tyskiej hali 61:54, awansowali do półfinału pierwszoligowych rozgrywek.

Sokół na ostatniej prostej do DBE

Przeciwnikiem w półfinale był Sokół Łańcut, który w ćwierćfinałowej rywalizacji podobnie jak inowrocławianie rozprawił się ze swoim rywalem (Resovia Rzeszów) wygrywając 3:1. Po pierwszym meczu bliżej ekstraklasy byli łańcucianie. Podopieczni trenera Kaszowskiego dobrze zagrali w czwartej kwarcie (21:12), która przesądziła o końcowym zwycięstwie Sokoła 74:66.

Drugi mecz należał już do inowrocławian, którzy pokonali w niedzielę gospodarzy zawodów 63:55 zrównując tym samym stan rywalizacji. Bardzo dobrze w obu meczach zaprezentował się Wojdyła. W pierwszym spotkaniu rzucił 17, z kolei w drugim 20 punktów.

Cała rywalizacja przeniosła się do Inowrocławia, gdzie Sportino już raz w tym sezonie rozgromiło łańcucian. W XIII kolejce inowrocławska drużyna pokonała Sokół różnicą aż 27 oczek.

- Wiemy o co gramy, zdajemy sobie sprawę iż stawka jest ogromna. Celem drużyny od początku sezonu jest awans do ekstraklasy i do tej pory robiliśmy wszystko aby to zrealizować. Ciężko na niego pracujemy począwszy od pierwszego sierpnia kiedy to rozpoczęliśmy treningi. Nie ma co teraz myśleć na dwóch meczach. Obecnie koncentrujemy się na tym pierwszym, który rozegramy w sobotę - wyjawił przed meczem szkoleniowiec Sportino.

Kujawski zespół dzięki dobrej grze w trzeciej oraz czwartej kwarcie, odniósł drugie zwycięstwo nad Sokołem w półfinale. Dobrze zaprezentowali się rozgrywający gospodarzy – Żytko i Mordzak. Pierwszy z nich zapisał na swoim koncie 16, drugi 13 punktów. Stało się więc jasne, iż mecz niedzielny może zadecydować o awansie Sportino na ekstraklasowe salony.

Koszykarze z Kujaw w niedzielę rano odbyli krótki trening. Trener Winnicki uczulał swoich podopiecznych na błędy jakie popełnili w sobotnim meczu. Ćwiczono także zagrywki "pod rywala". Dużo czasu poświęcił też koncentracji.

"Ekstraklasa jest już nasza"

W niedzielnym meczu ponownie w głównych rolach wystąpili rozgrywający Sportino. Żytko trafił tym razem 15 oczek, a kolejnych 12 dorzucił Michał Kułyk. Sportino wygrywając po raz trzeci z Sokołem, zapewniło sobie awans do Dominet Bank Ekstraligi.

Po niedzielnym meczu z Sokołem radości nie było końca. Wielce rozradowani byli kibice, działacze oraz koszykarze. Najlepiej atmosferę panującą po ostatniej syrenie kończącej mecz, mogą opisać słowa prezes Sportino - Danuty Czynsz: Dla takich chwil warto żyć. W ubiegłym roku były łzy rozpaczy, teraz jest wielka, wielka radość. Jest bardzo szczęśliwa i nie mogę w tej jakże wspaniałej chwili dokładne określić jak bardzo. Starałam się być 6. zawodnikiem na boisku. Bardzo dziękujemy za stworzenie wspaniałej atmosfery kibicom. Byli naprawdę wielcy!

- Czuliśmy na własnej skórze doping publiczności. Na pewno bez naszych jakże wspaniałych kibiców o awans byłoby znacznie trudniej - dodał równie szczęśliwy Tomasz Wojdyła, gracz inowrocławskiej drużyny.

Z inowrocławskiej hali rozlegał się głośny śpiew: "Ekstraklasa jest już nasza" .

Po dwóch latach przerwy do Inowrocławia powróciła ekstraklasa. Wielkiej radości jaka panowała na Kujawach nie zmąciły dwa przegrane mecze w finale ze Zniczem Jarosław. Stawką było pierwszej miejsce w ligowej tabeli. Ostatecznie po wygranych odpowiednio we własnej hali 77:74 oraz na wyjeździe 90:82, fotel lidera na koniec sezonu 2007/2008 przypadł jarosławianom.

Liderzy Sportino w sezonie 2007/2008:

Punkty (średnio na mecz):

1.Tomasz Wojdyła – 11.7

2. Łukasz Żytko – 10.1

3.Grzegorz Mordzak – 9.8

Zbiórki:

1.Tomasz Wojdyła – 7.5

2.Michał Gabiński – 5.4

3.Sławomir Nowak – 4.3

Asysty:

1.Łukasz Żytko – 4.2

2.Grzegorz Mordzak – 3.2

3.Michał Kułyk – 1.5

Komentarze (0)