Demolka rodem z Antypodów
Nowa Zelandia nadal liczy się w walce o awans do kolejnej fazy Mistrzostw Świata w Turcji. Podopieczni Nenada Vucinicia zmiażdżyli w swoim trzecim meczu Liban różnicą aż 32 punktów.
Co ciekawe, dokładnie tyle oczek koszykarze z Antypodów zdobyli w pierwszej kwarcie, która zakończyła się ich szesnastopunktowym prowadzeniem. Szybko i pomysłowo grający rozgrywający ekipy Tall Blacks, Lindsay Tait co i rusz napędzał kontrataki Nowej Zelandii, które zwykle kończyły się łatwymi punktami. Ze względu na to, że oczy defensorów Libanu skierowane były oczywiście na najlepszego strzelca rywala, Kirka Penney’a, więcej swobody w ataku mieli jego partnerzy i fakt ten wykorzystali w stu procentach.
Już w pierwszych czterech minutach 10 punktów zdobył bowiem Thomas Abercrombie, a Mika Vukona dodał siedem oczek i pięć zbiórek. Z kolei Penney wystrzelił dopiero w drugiej (a następnie w ostatniej) kwarcie, ostatecznie kończąc mecz z dorobkiem 26 punktów. Dzięki temu Nowozelandczyk legitymuje się średnią 28 oczek po trzech spotkaniach grupowych.
W zespole Libanu dobre zawody rozegrał właściwie tylko jeden koszykarz, Fadi El Khatib, autor 18 punktów, po którego trafieniu ekipa z Azji zmniejszyła straty do przeciwnika do dwunastu oczek, 34:22. To było jednak właściwie wszystko, co w tym meczu pokazali podopieczni Taba Baldwina. Z każdą kolejną minutą Nowa Zelandia spokojnie powiększała swoją przewagę, która w połowie trzeciej kwarty, po kolejnej trójce Penney’a sięgnęła 23 oczek (63:40), a w połowie ostatniej odsłony - 33 (92:59). Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 108:76. Rezultat ten daje jeszcze nadzieję ekipie "Kiwi" na awans do kolejnej rundy.
108:76
(32:16, 19:16, 30:24, 27:20)
Nowa Zelandia: Penney 26 (6x3), Abercrombie 23 (2x3), Jones 13 (2x3), Tait 12, Vukona 11, Bradshaw 10 (1x3), Frank 8, Cameron 3, Anthony 2, Fitchett 0, Kench 0, Pledger 0
Liban: El Khatib 18, Fahed 12 (2x3), Abdelnour 12 (1x3), Vroman 10, Rustom 8 (1x3), Freije 4, Mahmoud 4 (1x3), Kanaan 3, Reda 3 (1x3), Fakhreddine 2, Stephan 0
Francja wykorzystała fatum trzeciej kwarty
W dwóch poprzednich meczach tureckiego turnieju Kanada każdorazowo przegrywała czwartą kwartę i tym samym całe spotkanie, choć zarówno w pojedynkach z Libanem, jak i Litwą pewnie prowadziła po trzydziestu minutach. Jak się okazuje - historia lubi się powtarzać. Francja wygrała z Kanadą 68:63, choć po trzech kwartach traciła do rywala dwa oczka.
Początek spotkania nie zapowiadał tragedii zespołu Leo Rautinsa. Pięć punktów Levona Kendalla dało prowadzenie Kanadzie 8-3. I choć Francja odrobiła straty jeszcze w pierwszych dziesięciu minutach (15:15), drużyna spod znaku Klonowego Liścia optycznie sprawiała zdecydowanie lepsze wrażenie. W drugiej kwarcie swoją obecność na parkiecie zaakcentował sześcioma punktami Kelly Olynyk, który co i rusz ogrywał środkowych z Francji, a Kanada ponownie wygrywała - tym razem 22:16
Od tego momentu rozgorzała twarda walka kosz za kosz, w której kluczową rolę odgrywała mocna defensywa na łokcie. W trzeciej kwarcie żadna drużyna nie wyszła na większe, niż trzypunktowe prowadzenie - na trójkę Jermaine’a Andersona szybko odpowiedział tym samym Nicolas Batum. 22-letni skrzydłowy wziął na siebie ciężar zdobywania punktów wobec słabszej dyspozycji dotychczasowego lidera Mickaela Gelabale i to dzięki jego dobrej grze Francja przegrywała tylko dwoma punktami po trzeciej kwarcie (46:48).
W ostatniej odsłonie "Trójkolorowi" nie pozostawili jednak złudzeń, która drużyna jest w tym meczu lepsza, a właściwie która spudłuje mniej prób. Ostatecznie okazało się, że kluczową rolę odgrywały rzuty wolne, bo choć w całym spotkaniu Francja zanotowała skuteczność z linii osobistych na poziomie 61 procent, a Kanada 64, w ostatniej kwarcie sytuacja odwróciła się diametralnie. Podopieczni Vicenta Colleta trafili wszystkie osiem prób, a ich przeciwnicy tylko siedem z 10. Od stanu 62:61 na linii stawali kolejno Gelabale (dwa razy) i Batum i w ten sposób zapewnili Francji trzecią wygraną na mistrzostwach.
68:63
(15:15, 13:13, 18:20, 22:15)
Francja: Batum 24 (3x3), Diaw 8 (1x3), Gelabale 8, Koffi 7, Bokolo 6 (1x3), Traore 6, de Colo 5 (1x3), Mahinmi 4, Albicy 0, Jackson 0
Kanada: Kendall 15 (1x3), Olynyk 13 (1x3), Anderson 11 (2x3), Brown 8, Anthony 6, Shepherd 5 (1x3), Bucknor 3 (1x3), Bell 2, Doornekamp 0, Sacre 0
Litewskie mission (im)possible
Po rzucie za dwa punkty Marca Gasola, Hiszpania prowadziła w meczu z Litwą 61:43 i wydawało się, że nic już nie może stanąć jej na przeszkodzie w odniesieniu drugiego zwycięstwa na mistrzostwach. Tym bardziej, że do końca spotkania pozostawało ledwie półtorej kwarty, a podopieczni Kęstutisa Kemzury wyglądali jak gdyby nie umieli znaleźć patentu na aktualnego obrońcę trofeum.
Spotkanie pomiędzy dwiema europejskimi drużynami od początku układało się po myśli Hiszpanów. Dwie trójki z rzędu odpalił Jorge Garbajosa, po chwili jego wyczyn skopiowali Raul Lopez oraz Rudy Fernandez i ekipa z Półwyspu Iberyjskiego prowadziła już różnicą jedenastu oczek, 22:11. Gdy zaś cztery oczka dołożył na początku drugiej kwarty Alex Mumbru, przewaga Hiszpanów wzrosła jeszcze bardziej.
Koszykarze trenera Kemzury właściwie nie mieli recepty dla szybko i skutecznie grających przeciwników, a sami w ataku prezentowali się bardzo statytycznie. Długo żadnego efektu nie dawały próby z dystansu, zaś niewiele do powiedzenia pod koszem miał również osamotniony Robertas Javtokas. Mimo to indywidualne akcje Linasa Kleizy (11 punktów do przerwy) pozwoliły Litwinom zbliżyć się w pewnym momencie nawet na pięć oczek (40:35).
Tuż po przerwie Juan Carlos Navarro, do spółki z Fernandezem i Gasolem, rozwiał, wydawałoby się, wszelkie nadzieję Litwy - podopieczni Sergio Scariolo prowadzili bowiem już 52:40, a po chwili 61:43. Była wówczas 26 minuta spotkania i właściwie wszyscy fani w hali w Izmirze mogli być pewni zwycięstwa Hiszpanii. Wszyscy, poza trenerem Kemzurą, który dokonał kilku zmian. Pozwolił wrócić na parkiet Kleizie oraz wprowadził do gry Jonasa Maciulisa i Martynasa Pociusa.
Tercet ten zdobył w przeciągu ośmiu minut aż 19 punktów z 23 całej drużyny i po rzucie z dystansu tego ostatniego na tablicy wyników pojawił się remis 66:66. Po chwili co prawda odpowiedział jeszcze udanym zagraniem Navarro (69:66), lecz był to łabędzi śpiew zespołu prowadzonego przez włoskiego szkoleniowca. Za chwilę trzy oczka dodał Pocius, to samo uczynił Mantas Kalnietis, a gwoździem do trumny Hiszpanów okazały się cztery punkty (w tym dwa rzuty wolne) Kleizy, które ustaliły wynik meczu. Wielka Litwa odrobiła osiemnaście punktów straty i zanotowała trzecią wygraną na turnieju!
73:76
(22:11, 21:24, 21:18, 9:23)
Hiszpania: Gasol 18, Navarro 18 (2x3), Fernandez 13 (1x3), Garbajosa 11 (3x3), Mumbru 4, Llull 3 (1x3), Lopez 3 (1x3), Rubio 3, Reyes 0, San Emeterio 0, Vazquez 0
Litwa: Kleiza 17 (1x3), Maciulis 13, Pocius 13 (2x3), Kalnietis 12 (2x3), Jasaitis 5 (1x3), Delininkaitis 4, Javtokas 4, Andriuskevicius 3, Jankunas 3 (1x3), Gecevicius 2
Tabela
Msc | Drużyna | M | PKT | Z | P | Bilans |
---|---|---|---|---|---|---|
1 | Francja | 3 | 6 | 3 | 0 | 226:188 |
2 | Litwa | 3 | 6 | 3 | 0 | 238:210 |
3 | Nowa Zelandia | 3 | 4 | 1 | 2 | 271:269 |
4 | Hiszpania | 3 | 4 | 1 | 2 | 240:232 |
5 | Liban | 3 | 4 | 1 | 2 | 216:265 |
6 | Kanada | 3 | 3 | 0 | 3 | 202:219 |
Harmonogram gier 4 dnia grupy D (01.09):
Kanada - Nowa Zelandia (godz. 15.00)
Liban - Hiszpania (godz. 17.30)
Litwa - Francja (godz. 20.30)