Litwini to jak na razie niepokonany zespół na tureckich mistrzostwach świata. Podopieczni trenera Kestitusa Kemzury zadziwiają i w niczym nie przypominają zespołu, który wręcz skompromitował się podczas ubiegłorocznego EuroBasketu w Polsce. Na tureckich boiskach zdołali już pokonać m.in. Hiszpanów oraz Francuzów, a w 1/8 pewnie pokonali Chińczyków.
- Jak na razie jest to dla nas znakomity turniej i zrobimy wszystko, żeby pozostać w grze jak najdłużej - mówi Martynas Pocius, rzucający kadry Litwy, który w Turcji na swoi koncie notuje średnio 7,5 punktu. Podopieczny Kemzury liczy na atut szóstego zawodnika... mianowicie swoich kibiców. - Liczymy też na naszych fanów, którzy są dla nas ogromny wsparciem - dodaje Pocius.
Litwini liczą na pomoc swoich fantastycznych kibiców
Na parkiecie Litwini będą mogli jednak liczyć tylko i wyłącznie na siebie. Grą znakomicie dyryguje Mantas Kalnietis (średnio 8,7 punktu, 3,2 asysty i 2,5 zbiórki na mecz) i to chyba on najbardziej robi różnicę w grze Litwinów w porównaniu z ubiegłorocznymi mistrzostwami Europy. Liderem zespołu jest jednak niewątpliwie Linas Kleiza, były zawodnik Olimpiakosu Pireus, a nowy Toronto Raptors, który w Turcji notuje średnio na swoim koncie 19,5 punktu oraz 7,2 zbiórki.
To właśnie Kleiza poprowadził swoją reprezentację do ćwierćfinału, gdy w meczu 1/8 z Chińczykami wywalczył 30 punktów. Przed liderem Litwinów jednak olbrzymie wyzwanie, gdyż będzie musiał powstrzymać największą dotychczasową gwiazdę mistrzostw Luis Scolę. W meczu przeciwko Albicelestes podopieczni trenera Kemzury nie będą mogli zacząć tak nie skoncentrowani, jak na początku meczu z Chińczykami. Gdy przytrafi im się bowiem taki przestój w meczu z rywalem z Ameryki Południowej, raczej będą musieli zapomnieć o sukcesie i półfinale.
Takich efektownych, a co najważniejsze efektywnych zagrań Linasa Kleizy Litwini będą potrzebować bardzo w konfrontacji z Albicelestes
- Litwini mają młody, ambitny i waleczny zespół, a to zapowiada kolejny bardzo trudny mecz dla nas na tym turnieju - docenia rywala Fabricio Oberto, który powrócił do walki po zapaleniu żołądka. - Będziemy po raz kolejny musieli wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności, żeby odnieść zwycięstwo. Znów musimy zagrać na co najmniej tak wysokim poziomie, jak w meczu przeciwko Brazylii.
Albicelestes do boju po raz kolejny ma poprowadzić Scola, który gra w Turcji fenomenalnie. Koszykarz Houston Rockets notuje na swoim koncie 30,3 punktu oraz 8,3 zbiórki. Pięć ostatnich meczy zakończył z dorobkiem 30 i więcej punktów, a taka skuteczność daje mu pozycję lidera w klasyfikacji strzelców. W meczu z Brazylijczykami Scola była poza zasięgiem i jeżeli tak samo będzie w starciu z Litwą, to ekipa z Ameryki Południowej z pewnością wedrze się do półfinałów.
Team dowodzony przez Sergio Hernandeza to jednak nie tylko Scola. Znakomitym uzupełnieniem w ofensywie dla swojego lidera jest Carlos Delfino, który w meczu przeciwko Canarinhos zaaplikował im aż 20 punktów. - Jeśli masz szansę, żeby na wielkich turniejach zagrać o najwyższe laury, trzeba to wykorzystać - przekonuje Delfino.
Trener Hernandez może również liczyć na doświadczonego Pablo Prigioniego. Podstawowy rozgrywający Albicelestes rozgrywa bardzo dobre zawody, a swoich partnerów obsługuje niczym kelner w dobrym lokalu. Średnia 6,7 asyst na mecz daje mu przodownictwo w tej klasyfikacji.
Według wielu fachowców Argentyńczycy są głównymi pretendentami do tytułu mistrza świata, gdzie patrząc na dyspozycję Luisa Scoli trudno się z nimi nie zgodzić. Litwini w Turcji prezentują jednak znakomitą koszykówkę, która może zanieść ich na podium tureckiego turnieju.